Niedzielną rywalizację w TME kończyło spotkanie w Krakowie, w którym Wisła, przez wielu typowana do spadku, podejmowała Lecha, czyli jednego z trzech murowanych pretendentów do mistrzostwa. I co? – jakby zapytał Edward Durda. I znowu okazało się, że typować można do woli, a boisko i tak wszystko zweryfikuje.
***
Wisła – Lech 2:0
Paweł Brożek (30′), Garguła (45′)
***
Piłkarz meczu: Michał Chrapek. Kandydatów było wielu – kapitalnie zagrał Głowacki, dobre zawody zaliczył Bunoza, niezłe wrażenie pozostawił po sobie Garguła, ale my postanowiliśmy postawić właśnie na młodego pomocnika. Dzielił i rządził w środku pola, pokazując Łukaszowi Trałce, co to znaczy kreatywność. Po kilku prostopadłych podaniach 21-latka złapaliśmy się na tym, że nie byliśmy pewni, czy patrzymy na Chrapka, czy może na zmartwychwstałego dla polskiego futbolu Szymkowiaka. Jeśli utrzyma progres, będą z niego ludzie.
Ciamajda meczu: Cała linia defensywna Lecha. Najpierw miał nim być Wołąkiewicz, ale po chwili swój akces głośno zgłosił Henriquez, dając się mijać łatwiej niż pachołki na placu manewrowym. W drugiej połowie kolegom pozazdrościł Kamiński, który tylko braku umiejętności Sarkiego zawdzięcza to, że nie zawalił bramki. No i koniec końców Możdżeń też specjalnie nie utrudniał życia ani Małeckiemu, a już zwłaszcza nienaturalnie dobremu Bunozie, więc uznaliśmy, że trzeba wyróżnić całą czwórkę.
Delicja meczu: „Ale ty się Misiek rzucaj”, czyli interwencje Michała Miśkiewicza. Bramkarz Wisły latał aż miło, przynajmniej trzykrotnie ratując skórę kolegom, a obrona strzału głową Ślusarskiego to już absolutny world class.
Zakalec meczu:
Sprokurowanie rzutu karnego przez Huberta Wołąkiewicza. Wślizg, którym chciał powstrzymać Burligę, był spóźniony bardziej niż pociągi PKP w zimie. Wstyd.
Nasza wróżba:
Smuda faktycznie czyni cuda, bo Wisła biegała jak nakręcona. W takiej formie spokojnie może myśleć o grupie mistrzowskiej. Z kolei Lech… Niby w drugiej połowie docisnął pedał gazu, ale widać jechał na pustym baku. Rumak musi prędko zażegnać kryzys, bo w końcu i władzom „Kolejorza” zabraknie cierpliwości.
Oglądam mecz, ale chyba nieuważnie, bo nie potrafię scharakteryzować postawy Stjepanovicia. Gdzieś tam biega, gdzieś tam się plącze, ale jakiś taki niezdecydowany. Wszyscy są widoczni, tylko Stjepanović się schował.
Kazimierz Węgrzyn na antenie Canal Plus
***
Wyniki 5. kolejki:
Zagłębie – Cracovia 0:1
Górnik – Ruch 2:2
Zawisza – Podbeskidzie 2:2
Jagiellonia – Pogoń 2:3
Legia – Lechia 0:1
Śląsk – Widzew 3:1