Medialny pęd – co kilka tygodni pojawia się „nowy Lewandowski”

pmikita „Wreszcie mamy prawdziwego napastnika”, „Niewiarygodny talent”, „Nowy Wojtek Kowalczyk”,  – to tylko niektóre z komentarzy, niestety nie tylko tych internetowych, ale i prasowych, na temat 20-latka z Legii – Patryka Mikity. Swoje trzy grosze dorzucił kilka tygodni temu nawet prezes Legii, Bogusław Leśnodorski, choć akurat jego komentarz o tym, że 20-latek z warszawskiej Woli to „jakiś kosmita”, wydaje się bardziej żartobliwy, niż szkodliwy. Ale, mimo wszystko, dla dobra chłopaka – apelujemy o spokój. Takimi komentarzami możemy mu tylko zaszkodzić…

Co takiego osiągnął w dorosłej piłce Patryk Mikita, że właściwie w każdym z serwisów internetowych zdążyliśmy już przeczytać o jego ogromnym potencjale i niebywałych umiejętnościach? Póki co, chłopak zagrał jeden niezły mecz.  Jak na debiutanta wręcz świetny, zgoda. Dwie asysty i bramka w meczu z Widzewem, rzeczywiście, wrażenie  muszą robić. Ale z drugiej strony, przypatrzmy się przeciwko komu przyszło się  ierzyć…„nowemu Wojtkowi Kowalczykowi”, jak już zdążono ochrzcić napastnika. Widzew,drużyna której Mikita zaaplikował gola i dorzucił dwie asysty przy bramkach kolegów, prawie przez wszystkich ekspertów piłkarskich typowany jest w tym sezonie do spadku. Wiosną w ciągu 15 kolejek ta drużyna zdobyła zaledwie 12 punktów. Borykający się z problemami finansowymi łodzianie, nie tylko się nie wzmocnili, ale i osłabili drużynę.  Oczywiście, nie chodzi o to, żeby osiągnięcie młodego napastnika Legii umniejszać, czy bagatelizować. Po prostu chodzi o umiar. Już nie jeden w Legii był mianowany nowym Kowalczykiem, czy  jak pewnie lada chwila usłyszymy nowym Danielem Ljuboją…

Dawid Janczyk, Adrian Paluchowski, Marcin Smoliński, Maciej Korzym – to tylko niektórzy z mianowanych na zbawców stolicy. Dziś, w prawdziwym futbol, cokolwiek znaczy tylko ten ostatni, choć akurat, niestety, boryka się z kontuzją. Poza wymienionymi, było wielu, wielu dla których Legia i stolica okazały się być zbyt wysokimi progami. Wielu, którzy już po kilku meczach, czasem po jednej rundzie, uwierzyli, że świat stoi przed nimi otworem i wiele pracy nie potrzeba. Uwierzyli, że tymi legijnymi Kowalczykami stali się w mgnieniu oka.

Oczywiście, żeby była jasność, talentu ani umiejętności młodego zawodnika nie podważam. Nie śmiałbym też podważać siły jego charakteru. Jedyne co chcę skrytykować to istotę nazywania go nowym Lewandowskim czy Kowalczykiem, po jednym udanym spotkaniu. Lada chwila, gdy ten młody chłopak wpakuje dwa gole Podbeskidziu czy Ruchowi, kolejni krzykną – do kadry go!

Spokojnie, na wszystko trzeba sobie zapracować. Również na kadrę, czy porównania do najlepszych. Jedyne, co w tym medialnym pędzie pociesza to głos rozsądku. I ten głos dobiega z najważniejszego dla młodego zawodnika miejsca. Od trenera. Już po meczu z Widzewem Jan Urban apelował, by młodego napastnika nie zagłaskać. I pod tym apelem podpisuję się w stu procentach.

I szczerze mówiąc, jakoś tak przyjemniej się na sercu robi, gdy dla kontrastu z Janczykiem, Paluchowskim, czy Smolińskim, postawimy tych, którzy , wyszli  spod ręki Jana Urbana, i przynajmniej do tego momentu, obserwując ich, wydaje się, że notują stały progres, a przynajmniej nie zanikają, nie giną w ligowej szarzyźnie, nie cofają się. Kosecki, Furman, Łukasik – to przykłady dla młodego napastnika z Warszawy, kogo rzeczywiście słuchać powinien.

Patrykowi Mikicie, z całego serca, życzę by nowym Wojtkiem Kowalczykiem, czy Robertem Lewandowskim, rzeczywiście kiedyś się stał. Nie dziś, nie jutro. Ale za kilka lat.

Kilka lat ciężkiej pracy.

JAKUB FILA

Pin It