Decyzją Biura Bezpieczeństwa miasta stołecznego Warszawy spotkanie Legii Warszawa z Jagiellonią zostało przedwcześnie zakończone. Przyczyną były bijatyki pomiędzy fanami obu klubów, do których doszło na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej.
To niestety kolejna odsłona polskiej Ekstraklasy i kibiców, którzy wciąż pozostają głównymi bohaterami, a raczej antybohaterami spotkań na polskich stadionach. Można mówić o względnym bezpieczeństwie, ale jeśli ktoś torpeduje spotkania najwyższej klasy rozgrywkowej o normalności nie ma mowy. Nie zgadzamy się z nagonką na sympatyków futbolu ze strony różnych mediów, natomiast należy bezwzględnie rozróżniać ludzi, chodzących na mecze z miłości do klubu bądź z miłości do futbolu a tymi, dla których widowisko sportowe jest tylko doskonałym pretekstem do pokazania swojej siły i wyżycia się. Takie obrazki jak dzisiaj tylko potęgują smutny obraz polskiego futbolu…
Inna sprawa to niewątpliwa kompromitacja organizatora tego spotkania, który nie umiał dopilnować spokoju na obiekcie. Jeżeli ludziom pozwala się na paręnaście minut regularnej bitwy, to ktoś musi ponieść za to odpowiedzialność.
Dla formalności napiszemy tylko parę słów, jak do całej sytuacji doszło. Otóż kibice Legii wywiesili do góry nogami flagi Jagiellonii, po czym sympatycy klubu z Białegostoku zaczęli rzucać racami. Potem sprawy potoczyły się bardzo szybko, fani warszawian ruszyli w kierunku przyjezdnych i doszło do walki. Policja zareagowała po kilkunastu minutach…