Ostatnie tygodnie zapewne nie napawają radością kibiców Widzewa. Klub pozbył się już kilku podstawowych zawodników, a może się okazać, że to nie koniec wyprzedaży w Łodzi. Chcąc załatać dziury kadrowe, działacze na testy sprowadzają w większości anonimowych piłkarzy z niższych lig, co na 3 tygodnie przed rozpoczęciem zmagań ekstraklasy nikogo przy Piłsudskiego nie może cieszyć. W środowisku piłkarskim mówi się, że to właśnie łodzianie w nadchodzących rozgrywkach będą murowanym kandydatem do spadku. Jednak rok temu było podobnie, a mimo to Widzew potrafił przesłać pstryczek w nos wszystkim domorosłym prorokom podejmując skuteczną walkę o pozostanie w ekstraklasie. Jak będzie w tym sezonie?
Głównym zmartwieniem kibiców Widzewa są rzecz jasna wciąż opuszczający klub zawodnicy (o tym szerzej za chwilę), ale zakaz transferowy nałożony przez PZPN również mocno komplikuje transferowe plany łodzian. Przypomnijmy, że Widzew może pozyskiwać piłkarzy tylko z „kartą w ręku”, proponując im maksymalną pensję w wysokości pięciu tysięcy brutto. Kwota ta skutecznie odstrasza potencjalnych pracowników, jak choćby Tomasza Mokwę z drugoligowej Calisii Kalisz, któremu zaoferowano 2-3 tysiące „na rękę” oraz opłacenie mieszkania w Łodzi. Zakaz transferowy stał się już prawomocny, co oznacza, że jedyną możliwością na pozyskanie przez Widzew wartościowych piłkarzy jest pominięcie przepisów, poprzez np. podpisanie umowy nie piłkarskiej, a dotyczącej praw do wizerunku lub wypłacanie „nieoficjalnej pensji” przez prywatną firmę, zaś w kontrakcie figurować będzie ta, na jaką klub ma przyzwolenie. Wszystkie te przypuszczenia są jednak mało realne z bardzo prostego powodu – żaden myślący piłkarz nie zgodzi się na takie rozwiązanie, gdyż tylko kontrakty piłkarskie są chronione przez FIFA i PZPN. W praktyce znaczy to tyle, że podpisując tę „nieoficjalną” umowę, z klubem w potężnych tarapatach finansowych, zawodnicy sami skazywaliby się na pogrzebanie swoich wynagrodzeń. Bo to, że Widzew ma problemy z regularnym wypłacaniem pensji swoim piłkarzom, tajemnicą nie jest.
Przejdźmy do meritum – uciekający z Łodzi zawodnicy to podstawowy problem wszystkich fanów łódzkiego klubu, ale przede wszystkim Radosława Mroczkowskiego. Są to bowiem w większości piłkarze, którzy w minionym sezonie stanowili o sile Widzewa, byli motorem napędowym jego akcji, a także zapewniali spokój w obronie. Na tę chwilę, z klubem pożegnali się: Mariusz Stępiński, Łukasz Broź, Sebastian Dudek, Radosław Bartoszewicz, Denis Kramar, Dino Gavrić i Mehdi ben Dhifallah. Jakby tego było mało, na zgrupowanie nie pojechał Thomas Phibel mimo wciąż obowiązującego z klubem kontraktu. Można się więc spodziewać, że Francuz - nawet jeśli zostanie w Widzewie, nie będzie czynnie pomagał drużynie w walce o pozostanie w ekstraklasie. Zdaje się, że ukształtowała się już sytuacja z Bartłomiejem Pawłowskim, bez którego - na ten moment, nie można sobie wyobrazić ofensywy ekipy z Piłsudskiego. Patrząc na skład łodzian z ostatnich meczów testowych, oprócz wyżej wymienionego Pawłowskiego, z czystym sercem możemy powiedzieć, że poziom na miarę ekstraklasy prezentują jedynie Mielcarz, Okachi, Abbes, Kaczmarek, Alex Bruno, Rybicki i Bartkowski, no może ewentualnie jeszcze Płotka oraz Nowak, choć tę ostatnią dwójkę nieco wyciągnęliśmy za uszy do pozostałych. Co bardziej zatrważające, „ze starej szkoły” mamy tylko dwóch zawodników – reszta to postacie nieopierzone, w dużej mierze wciąż grające na fantazji, bo jedna udana runda czy nawet sezon nie uprawniają do występów w podstawowym składzie ekstraklasowego klubu.
Widzewiacy do batalii o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej przygotowują się obecnie w Uniejowie, gdzie rozegrali jak dotąd 3 mecze sparingowe. Łodzianie – jak na skład, jakim dysponują na papierze, osiągają nadspodziewanie dobre wyniki, wygrywając z Mazovią i Dolcanem oraz remisując z Termalicą Bruk-Bet. Pierwszy z wymienionych rywali co prawda wyraźnie odbiega poziomem od ekstraklasy, ale te dwa pierwszoligowe kluby – to już nie są typowi chłopcy do bicia. Drużyna radzi sobie całkiem nieźle, ale oczywiście nie może to przesłaniać realnego obrazu łódzkiego klubu, tym bardziej, że to dopiero początek okresu przygotowawczego.
Obecnie z Widzewem trenuje mnóstwo zawodników testowanych, o których przyszłości mamy się dowiedzieć wkrótce, ale ciężko powiedzieć, by zawodnicy drugoligowi potrafili zadomowić się w lidze kilkukrotnie lepszej piłkarsko na dłużej. Co gorsze – znając obecną sytuację klubu, tj. aktualny zakaz transferowy, a także mierną kondycję finansową, ciężko przypuszczać, by przed startem rundy jego kadra uległa znaczącej poprawie. Przy Piłsudskiego budowany jest nowy stadion, jednak można zacząć się zastanawiać, czy jego otwarcie przywita drużyna wciąż ekstraklasowa czy może już pierwszoligowa? Wszyscy związani z Widzewem za wszelką cenę chcieliby tej drugiej opcji uniknąć. Rok temu, może trochę psim swędem, może trochę dzięki wspaniałej serii z początku jesieni, a może po prostu dzięki lepszej od rywali grze, udało się osiągnąć zamierzony cel. Ale czy w tym sezonie będzie podobnie?
WIKTOR DYNDA