Marność angielskich napastników – problem od dawna i, prawdopodobnie, na lata

article_4b90a52c73bbe040_1340610778_9j-4aaqsk

Wiele lat powtarzano utartą mantrę: Anglia nie posiada klasowego bramkarza. Media i kibice długo wyśmiewali kolejnych nieudolnych sukcesorów Petera Schiltona. Prasa sugerowała, że skuteczniejszy od Davida Jamesa byłby nawet osioł o pociesznym imieniu Mavis. Dziś między słupkami Wyspiarzy stoi wreszcie klasowy golkiper. Nie uzdrawia to jednak w żaden sposób reprezentacji Roya Hodgsona.

***

Klasowy golkiper nie był największym problemem Trzech Lwów. Stanowił jedynie temat zasłaniający prawdziwą bolączkę dzisiejszej reprezentacji Synów Albionu.

Brak świetnego bramkarza nie przekreśla nadziei na sukces. Na tej pozycji wystarczy gracz zaledwie (aż?) dobry. Nie wybitny. Patrz FC Barcelona, patrz Francja anno domini 1998, patrz Liverpool czasów Jerzego Dudka. Przykłady można podawać w nieskończoność. Trawiasta odmiana piłki nożnej to nie futsal, w którym golkiper, wedle powiedzenia, stanowi 50 % wartości drużyny.

Nie wiadomo, czy temat zamiatano pod dywan, czy zwyciężała angielska pycha, czy zwyczajnie, z premedytacją, tę kwestię pomijano. Reprezentacja kraju będącego ojczyzną nie tylko futbolu, ale i Bobby’ego Chartlona, Gary’ego Linekera oraz Alana Shearera, od lat ma nie lada problem z napastnikami. To znaczy – jacyś tam są, czasem nawet bardzo dobrzy, nieraz ocierający się o świetność. Świetność, lecz nie wybitność. A jeśli predestynują do bycia wielkimi, to zazwyczaj nie stają się maszynkami do regularnego zdobywania bramek. Przynajmniej w kadrze.

Cofnijmy się o kilkanaście lat, konkretnie do 2000 roku. Czasu blond kędziorków Davida Beckhama, Playstation One i wczesnego, jeszcze z ciemnym wąsem, Jerzego Engela. Czołówka najlepszych strzelców Premier League składała się z czterech Synów Albionu i Dwighta Yorke’a, reprezentanta Trynidadu i Tobago, byłej…angielskiej kolonii. Najlepszym snajper został wówczas Kevin Phillips. Po pietach deptał mu wspomniany Alan Shearer.

2000

Wracamy do teraźniejszości, a ściślej mówiąc, tegorocznego maja. Kończy się 21. sezon Premier League. Czołówka rywalizacji o Złotego Buta prezentuje się, pod względem narodowości, następująco: Holender, Urugwajczyk oraz dwóch Belgów rozdzielonych przez Hiszpana. Dopiero potem, ex aequo z Bułgarem i Senegalczykiem, znajdziemy dwóch Anglików. 31-latka bez szans na grę w kadrze oraz 35-letniego środkowego pomocnika. Ogółem, spośród tubylców, w ostatnich sezonach tylko Wayne Rooney, Grant Holt i Darren Bent łapali się na podium najskuteczniejszych graczy ligi.

2013

Minęło zatem już ponad 13 lat, odkąd  jakikolwiek Anglik został najlepszym snajperem Premier League. I nie zanosi się bynajmniej na zmiany.

Kryzys większy niż w południowoeuropejskiej gospodarce.

Od ponad dekady inny aspekt stanowi fakt, że gdy na angielskiej ziemi wyrośnie snajper wysokiej klasy, to jest osamotniony. Bez godnych partnerów u boku, tylko, najwyżej, za plecami. Bo wybitnych pomocników Albion rzeczywiście miał i ma cały. Koniec lat 90′  zwiastował również koniec dwóch równorzędnych napastników drużyny mistrzów świata z 1966 roku. Piłkarski światek straszył wówczas duet Alan Shearer – Michael Owen. Gdy ten pierwszy przedwcześnie zakończył przygodę z kadrą, ciężar odpowiedzialności za ofensywę spadł na wątłe barki wychowanka Liverpoolu.

Podczas Euro 2004 rozbłysła gwiazda Wayne’a Rooneya. Gwiazdy dziś osamotnionej, również przez kontuzje Owena, w ataku swojej reprezentacji. Dochodzi jeszcze specyfika 28-latka. Nie jest typowym snajperem. Uwielbia pracować na całej długości i szerokości boiska. Dodatkowo, rokrocznie notuje kilkanaście asyst. „Gazza” również nigdy nie sięgnął po koronę króla strzelców, ledwie raz się o nią ocierając. A Rooney przecież od wielu lat występuje w Manchesterze United – absolutnym hegemonie Premier League, najlepszym angielskim klubie XXI wieku, za kolegów mając tak doskonałych pomocników jak Ryan Giggs, Paul Scholes, czy Cristiano Ronaldo.

Posucha w napadzie istotnie przyczyniła się do zmiany w sposobie gry Anglików. Bardzo często – a już regularnie z lepszymi drużynami – poddani Elżbiety II wybiegają na boisku w ustawieniu 4-5-1. Formacji absolutnie nie pasującej Wyspiarzom, kompletnie niwelującej ich coraz mniej liczne zalety. Synowie Albionu nie posiadają choćby półtora bocznego napastnika o klasie zbliżonej do światowej czołówki. Nie mówiąc już o o defensorach umiejących zainicjować ofensywną akcję, z dodatkowym, niezbędnym dzisiaj atrybutem, czyli rozgrywaniem. Inne nacje, te wygrywające ostatnio, a nie prawie pół wieku temu, od czasu mundialu w Niemczech korzystają z mniej lub bardziej klasycznych odmian 4-5-1. Robią to jednak z koniunkturalizmu i ze względu na styl gry swoich piłkarzy. Hiszpanie, Niemcy, czy Włosi mogliby spokojnie wystawić nawet pięciu równorzędnych napastników. Dla Anglii zaś taka formacja to bolesna konieczność i jednocześnie paniczna próba zakrycia beznadziejności pierwszej linii ognia.

Teoretycznie, jeśli najwyższa klasa rozgrywkowa zdominowana jest przez doświadczonych bądź zagranicznych graczy, poligonem doświadczalnym powinno być zaplecze pierwszej ligi. Póki co, tak właśnie dzieje się w Anglii, której juniorskie reprezentacje oparte są na zaciągu z Championship. Z tym jednak, że już nawet tam, do królestwa ekip mogący stanowić reklamę „Against Modern Football – Peterborough bądź Milwall – coraz więcej znaczą obce wpływy. Na razie jest jeszcze w miarę normalnie. W najlepszej dziesiątce strzelców sezonu 2012/2013 znalazło się tylko czterech stranierich. Anglicy bić alarmu póki co nie muszą, choć należy pamiętać, że kiedyś takie proporcje miały miejsce w Premier League. Dziś o jej sile decydują już piłkarze z innych krajów. Decydują kosztem młodych Anglików. I tak, najskuteczniejszym snajperem Championship został 30-letni Glenn Murray. Obecnie zresztą, z drugiej klasy rozgrywkowej jedynym realnym wzmocnieniem jakiejkolwiek angielskiej reprezentacji mógłby być tylko Tom Ince.

Prognozy? Od lat słabe i z kolejnymi sezonami coraz gorsze. Świadczą o tym ostatnie, szeroko komentowane blamaże kadr U-20 oraz U-21. Na próżno wśród transferów brytyjskich krezusów szukać nazwisk angielskich napastników. Daremnie poszukiwać ich również w drużynach ze ścisłej czołówki, nie licząc oczywiście Rooneya. Aby znaleźć zespół, w którym najskuteczniejszym graczem jest Anglik, trzeba sięgnąć wzrokiem na drugą dziesiątkę tabeli Premier League.

W seniorskiej kadrze Anglii nie będzie lepiej. Piłkarski Olimp odjeżdża Wyspiarzom jak niegdyś niemieckim obrońcom odjeżdżał Geoff Hurst. Bez co najmniej dwóch światowej klasy napastników, różnica będzie tylko się pogłębiała.

Od 2002 roku reprezentacja Trzech Lwów na wielkich imprezach rozegrała 22 spotkania. Tylko w trzech z nich zdobyła więcej niż dwie bramki. Po 3-0 ze Szwajcarią na Euro 2004, Gerrard i spółka na kolejny tercet bramek czekali osiem długich lat. Aż do zeszłorocznego polsko-ukraińskiego czempionatu. Jeśli w Anglii nie nastąpią żadne, głęboko ulokowane w szkoleniu zmiany, to następny worek bramek przyjdzie Wyspiarzom za co najmniej tyle samo lat.

Kto wie, może czas oczekiwania będzie tak długi, jak długie dla Polaków były lata bez mundialu po 1986 roku?

Tomasz Gadaj

Pin It

  • Darek Nowak

    no nie wiem, jak dla mnie z takim składem mogli by grać kilka lat:
    Hart
    Walker/Johnson Terry/Cahill Richards/Jones Gibbs/Col
    Wallcot/Lennon Wilshere/Cleverley /Carrick Gerrard/Lampard Young/Sterling

    Rooney Welbeck/Sturrodge

  • ehe

    Głupota. Hiszpanie to mistrzowie Świata i Europy, a przypomnij mi kiedy Villa czy Torres bywali królami strzelców którejkolwiek z lig..

    • T.Gadaj

      Zgadza się, jednak w swoich zespołach w Hiszpanii (Atletico i Valencia) regularnie byli najlepszymi strzelcami. W Barcelonie zaś Villa spotkał rywala nie do przeskoczenia – Messiego.

      Mimo braku laurów w lidze, Torres był królem strzelców mistrzostw europy U-16 oraz U-19, Euro 2012 oraz Pucharu Konfederacji. Villa zaś najlepszym snajperem Euro 2012. Podczas mundialu w RPA uznano, w myśl przepisów, za króla strzelców Thomasa Mullera, jednak nowy piłkarz Atletico (a także Forlan i Sneijder), zdobył tyle samo goli co Niemiec – 5.

      Rooney tylko raz zdobył na wielkim turnieju więcej niż jedną bramkę. Na Euro 2004. Ostatnim Anglikiem, który na wielkiej imprezie strzelił więcej niż dwa gole był Alan Shearer. Udało się to na Euro…1996.

      Pozdrawiam ;)

  • Blind

    Villa był królem strzelców Mistrzostw Europy 2008 oraz Mistrzostw Świata w 2010…

  • Blind

    Torres zakończył rogrywki 2012/2013 z 8 bramkami w lidze i 23 we wszystkich rozgrywkach, co uczyniło go najlepszym strzelcem Chelsea w sezonie 2012/2013.