W T-Mobile Ekstraklasie mamy reprezentantów kraju. Gruzja, Łotwa… W każdym razie piłkarz polskiej ligi nie gra w żadnej liczącej się reprezentacji w Europie. Portugalia? Byłaby to sytuacja bez precedensu. Natomiast prawda jest taka, że kandydatura Marco Paixao do Seleccao jest nie tyle nierealna, co śmieszna i niedorzeczna. I to nie dla nas, tylko dla samych Portugalczyków.
Po przeanalizowaniu kilkunastu ostatnich wywiadów z selekcjonerem Paulo Bento, stwierdzamy jasno: w każdej rozmowie z portugalskimi dziennikarzami nie ma ANI JEDNEJ wzmianki o Marco Paixao. Jego nazwisko nie przewija się nawet przez chwilę. Właściwie jedyną osobą, która wspomina o grze w reprezentacji jest sam zainteresowany. Cóż, dla Portugalczyków nasza liga jest jak dla nas albańska albo kazachska. Załóżmy, że taki Łukasz Gikiewicz strzela 20 bramek w rozgrywkach dla Tobołu Kostanaj. Nawet ta optymistyczna wersja zdarzeń nie posunie Gikiewicza ani na 2 centymetry w stronę drużyny narodowej. Paixao zniknął z pola widzenia trenerów, kiedy odszedł w wieku 22 lat z drugiej drużyny FC Porto B. Myślicie, że taka sportowa nacja myśli o człowieku mającym blisko 30 lat, po nieudanej przygodzie w Iranie i kilkunastu golach dla anonimowego klubu ze Wschodu?
Niedawno w największej portugalskiej gazecie sportowej „O Jogo” ukazał się artykuł o tamtejszych stranierich. Autor nie szczędził pochwał zarówno dla Paixao, jak i Eliasa, grającego z powodzeniem w lidze bułgarskiej. My też chwalimy, jeśli Kuba Wilk strzeli w lidze litewskiej. KAŻDY klub w lidzie portugalskiej posiada w swoich szeregach napastnika wycenianego na ponad milion euro. Wnioskujemy, że Marco miałby problem z grą tam, gdzie miałby poważnego konkurenta. Tak jest wszędzie – nawet w tych najsłabszych klubach – Arouce czy Olhananse. Rzeczywiście, na pozycji „9” jest problem, ale kto sięgnie po ligowca z Polski, skoro w odwodzie są:
Hugo Almeida: Besiktas Stambuł
Edinho: SC Braga
Helder Postiga: Valencia CF
Nelson Olivieira: Rennes
Oni nie tylko grają lepiej w piłkę, grają w lepszych klubach, ale przede wszystkim mają za sobą debiut w narodowych barwach. Należy dodać, że na szpicy może grać zarówno Nani, Varela, jak i sam Cristiano Ronaldo. Wnosiek? Jedyną osobą, która bierze na poważnie słowa Marco Paixao, jest jego brat – Flavio.
Nie mamy zamiaru drwić ani szydzić, bo być może Marco Paixao to w tej chwili jeden z trzech najlepszych piłkarzy w lidze. Gra i strzela bramki dla zespołu broniącego się przed spadkiem. Warto mieć marzenia, ale one nijak nie mają się do rzeczywistości – bardzo dla napastnika Śląska Wrocław okrutnej. Może Paixao ma ambicje i jest wyszczekany – doceniamy. Natomiast trzeba zejść na ziemię, ściągnąć różowe okulary i na czerwcowe dni zaopatrzyć się w zapasy chipsów. Cristiano Ronaldo nadal pozostanie tylko idolem z plakatów.
KAMIL ROGÓLSKI
fot. slaskwroclaw.pl