Marcel Wawrzynkiewicz: Nie jestem farbowanym lisem

Każdy młody piłkarz w Polsce marzy o grze przeciwko największym europejskim klubom. Marcel Wawrzynkiewicz – rocznik 1994, piłkarz Valerengi Oslo, dokonał tego bardzo wcześnie, grając m.in. przeciwko FC Barcelonie i Liverpoolowi FC. Niezwykle skromny, ale znający swoją wartość. Zapraszamy na wywiad z piłkarzem, którego dziś może jeszcze nie każdy zna, ale już niedługo poznają wszyscy.

Janusz Wójcik: Obraniak ma szczęście, że nie jestem selekcjonerem!

Na początku masz okazję zdementować. Nie jesteś „farbowanym lisem”, a z Norwegią masz niewiele wspólnego.
Nie jestem żadnym farbowanym lisem. Mam polski paszport i obywatelstwo, a w Norwegii tylko mieszkam i gram w piłkę.

Jak to się stało, że trafiłeś do takiego klubu jak Valerenga? Oprócz Rosenborga to chyba najsłynniejszy norweski klub.
W wieku trzynastu lat wyjechałem z rodziną do Norwegii i po prostu poszedłem na testy do Valerengi. Zaczynałem w trzecim zespole mojego rocznika, ale potem powoli wszystko szybko szło do przodu. Po dwóch latach pobytu w Oslo wróciłem do Polski, natomiast cały czas byłem w kontakcie z klubem i trenerami. Półtora roku po powrocie do kraju dostałem propozycję przyjechania do Valerengi na testy. Przyjechałem, dostałem się i gram tu do dzisiaj. Ogólnie historia długa i skomplikowana, ale tak to mniej więcej wyglądało.

Wcześniej byłeś związany z GKS-em Katowice. Różnica pomiędzy Katowicami, a Valerengą jest chyba spora?
Ciężko to w ogóle porównywać. Rezerwy Valerengi są złożone z samych juniorów. Chłopaki grają w drugiej lidze norweskiej, a w Katowicach za czasów mojego pobytu graliśmy tylko w okręgówce.

Jak wygląda zaplecze w Valerendze?
Jest bardzo dobre, na pewno nie możemy tu na nic narzekać. Dysponujemy czterema boiskami, w tym jedno jest kryte, a jedno ma naturalną murawą. Najczęściej trenujemy na tym z naturalną nawierzchnią.

W lecie miałeś okazję zagrać przeciwko Barcelonie. Jak wrażenia?
Wrażenia jak najbardziej pozytywne. Pomimo tego, że wysoko przegraliśmy, (0:7 przyp. red.)to bardzo miło wspominam tamto spotkanie. Zarówno te z Barceloną, jak i z Liverpoolem, z którym też mieliśmy okazję grać. To na pewno duże przeżycie.

Miałeś odczucie, że Katalończycy jednak trochę Wam odpuścili?
Absolutnie tak nie uważam. Zależało im, aby dobrze wypaść przed nowym sezonem. Poza tym chcieli się pokazać nowemu trenerowi. Dlatego padł aż tak wysoki wynik.

Jak w Norwegii przyjęto wizytę tak wielkiego klubu? W Polsce, podczas wizyty Barcelony w Gdańsku, wykrzykiwano katalońskie hasła, media i część kibiców uznała to za niezły cyrk.
Tutaj było inaczej. Oczywiście, miedia dużo pisały i poświęcały temu sporo miejsca, ale kibice przyjęli wizytę entuzjastycznie, bardziej spokojnie. Norwegowie to spokojniejsi kibice.

Zdobyłeś jakąś koszulkę na pamiątkę?
Nie zamieniałem się. Swoją koszulkę z tego meczu wolałem zachować dla siebie.

Przejdźmy do ligi norweskiej. Jedenaste miejsce na koniec sezonu przyjęto jako porażkę? Chyba możecie czuć się zawiedzeni.
Zgadza się, wszyscy jesteśmy zawiedzeni, aczkolwiek zdawaliśmy sobie sprawę, przed rozpoczęciem sezonu, że najbliższe miesiące to może być okres przejściowy. W okresie przygotowawczym przed pierwszym ligowym meczem w klubie zaszło dużo zmian. Liga norweska jest bardzo wyrównana, tym bardziej możemy czuć gorycz porażki.

Pod koniec sezonu grałeś mniej niż na początku. To efekt porażki 0:4 z Molde?
Nie sądzę, aby to wynikało z tego jednego meczu. Natomiast latem do klubu przyszedł nowy obrońca i to na niego stawiał trener w końcówce sezonu.

Oglądałeś dwumecz Legii z Molde? Która liga jest według ciebie silniejsza?
Tak, oglądałem. Z tego co pamiętam, mecze Legii z Molde były bardzo wyrównane. Tak naprawdę ciężko mi znaleźć porównanie, bo w polskiej lidze nigdy nie grałem. Gdybym dostał ofertę z Polski, na pewno bym się wahał.

Najlepszą reklamę polskiej piłce w Norwegii robi Piotr Leciejewski. Rzeczywiście jest tam gwiazdą?
Zdecydowanie tak. Jest jednym z nalepszych i najbardziej wyróżniających się bramkarzy w całej lidze. Z tego co mi wiadomo, przez kibiców w Bergen jest bardzo szanowany, lubiany i ceniony.

Kto oprócz niego jest najbardziej znanym polskim piłkarzem w Skandynawii?
Oczywiście najbardziej znani są trzej Polacy z Dortmundu. W Norwegii dobrze znają Roberta Lewandowskiego, ale też Kuba Błaszczykowski i Łukasz Piszczek są równie popularni. Przez kibiców i ekspertów piłkarskich uważani są za gwiazdy światowego formatu.

Twoim zdaniem Lewandowski powinien przejść do Bayernu?
Nie mi to oceniać tak naprawdę. Robert i jego menedżerowie na pewno wiedzą, co będzie dla niego najlepsze. Jeśli miałbym wyrazić swoją opinię, widziałbym go bardziej w którymś z czołowych angielskich klubów.

A ty, jakie masz plany na przyszłość?
Szczerze mówiąc, moja przyszłość to, jak na razie, wielka niewiadoma. Pomału kończy mi się kontrakt z Valerengą. Oczywiście mam wysokie ambicje. Kilka miesięcy temu, kiedy zrobiło się o mnie głośno, skontaktował się ze mną ktoś ze sztabu kadry U-21, ale sprawa na razie upadła, bo od tamtej pory z nikim ze sztabu nie mam kontaktu.

Będziesz szukał zagranicznego kierunku, czy wygra tęsknota za ojczyzną?
Ciężko jednoznacznie stwierdzić. Na razie nie chciałbym się wypowiadać na ten temat.

Rozmawiał: KAMIL ROGÓLSKI

fot: ViF.no

Pin It