Lubelszczyzna w poszukiwaniu elity

Gdybym był zawodnikiem lub działaczem Górnika Łęczna, za ten tekst najprawdopodobniej dostałbym burę od Jurija Szatałowa. Na półmetku sezonu, mimo pobytu na szczycie tabeli, Ukrainiec zakazał w szatni wspominać o awansie. Gołym okiem jednak widać, że drużyna z Lubelszczyzny jest bliska tego osiągnięcia. Rozgrywki toczą się dalej, a Górnik nadal znajduje się na miejscu premiującym awansem. Czy zdoła dowieźć je do końca sezonu?

Województwo lubelskie nie ma zbyt bogatej przeszłości na najwyższym szczeblu krajowych rozgrywek. Oprócz wyżej wspomnianego zespołu z Łęcznej, historię zapisał tam tylko Motor Lublin. Jednak były to głównie lata osiemdziesiąte, a drużynę tę do ekstraklasy wprowadzał między innymi Lesław Ćmikiewicz. Górnik to już bliższe nam czasy. Debiut pośród najlepszych zaliczył w sezonie 2003/2004. I na początku nie były to występy złe, odpowiednio ósme i siódme miejsce na koniec rozgrywek. Snu tego nie można byłoby nazwać koszmarem. A jednak. Dosyć szybko, bo po zaledwie czterech latach – wszystko prysło. Wszechobecna wtedy w polskim futbolu korupcja dała odczuć się także wśród łęcznian. Ustawienie dwudziestu meczów poskutkowało degradacją o dwie klasy rozgrywkowe i karą punktów na początek rundy jesiennej.

Najlepsza ścieżka powrotu do elity

Reprezentowanie barw Górnika w ekstraklasie z obecnej kadry pamiętają jedynie Sebastian Szałachowski oraz Veljko Nikitovic. Szczególnie ten drugi, gdyż przez wszystkie cztery sezony walczył w najwyższej klasie rozgrywkowej. Natomiast Polak w 2006 roku zdobywał już mistrzostwo Polski, tylko że z warszawską Legią.

Jeśli chodzi o Nikitovicia, powoli możemy się zbliżać w kierunku nazywania go legendą klubu. Ponad 200 meczów na koncie, przez kilka sezonów solidne trzymanie w ryzach drugiej linii zespołu. Popularny Velo w Górniku jest już przeszło dziesięć lat. Z króciutką przerwą, bowiem jesień roku 2007 spędził w rumuńskim Vaslui. Była to pierwsza runda zespołu po aferze korupcyjnej, której następstwem była degradacja. Później tułał się jednak tylko po Polsce, tylko z drużyną z Lubelszczyzny.

W obecnych rozgrywkach zielono-czarni w końcu wystrzelili. Obecnie zajmują drugie miejsce w tabeli, choć przez długi czas przewodzili w ligowej stawce. Jurij Szatałow odwalił kawał dobrej roboty. Były trener bydgoskiego Zawiszy zrobił z łęcznian najlepszą defensywę ligi. Tylko 18 goli straconych w 25 meczach. Oprócz tego – czwarta ofensywa spośród zespołów na zapleczu ekstraklasy. Chociaż tych pierwszoligowe drużyny nie mają zbyt mocnych. Górnik, wicelider, może pochwalić się zaledwie skutecznością na poziomie 1,3 gola na mecz. Mało imponujące, prawda? Tego wykończenia zabrakło w dzisiejszym meczu z sąsiadem w tabeli – GKS-em Bełchatów. Podopieczni Kamila Kieresia, dzięki zwycięstwu w Łęcznej wyszli na prowadzenie w tabeli i Wielkanoc spędzą w świetnej atmosferze. Szatałow ma natomiast powody do zmartwień.

Końcówki dobrą stroną łęcznian

Terminarz nie rozpieszcza – obok spotkania z bełchatowską drużyną, w środę Górnik odwiedzi Trójmiasto, a przy okazji stadion gdyńskiej Arki, która łatwo się nie podda. Wszakże również walczy o upragniony awans. Oprócz wyżej wspomnianego braku bramek i nieporadności w działaniach ofensywnych, problemem są kontuzje. Najważniejsza postać zespołu, w szczególności podczas zmagań jesiennych, Łukasz Zwoliński ma problem z kostką i nie jest pewne, czy wykuruje się na najbliższe spotkania. Urazu doznał także inny piłkarz grający kiedyś w Arce – Julien Tadrowski, a za kartki pauzował będzie Lukas Bielak. Łęcznianie już w środę mogą spaść na trzecie miejsce. Te na pewno ich nie usatysfakcjonuje, biorąc pod uwagę to, jak długo utrzymywali się na czele tabeli. Dziś zakończyła się także robiąca wrażenie passa piętnastu meczów bez porażki.

Nieważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz. Ta sentencja może kojarzyć się z drużyną Szatałowa. 12 z 33 zdobytych goli, aż 36%, zespół ten strzelił w ostatnim kwadransie meczu. Czasami jest to tylko podwyższenie wyniku i udokumentowanie zwycięstwa. Bywa jednak i tak, że ten okres od 75. do 90. minuty wyciąga łęcznian z tarapatów, dając tym samym jeden lub trzy punkty. Półtora miesiąca rozgrywek, które pozostało w pierwszej lidze, można potraktować jako te ostatnie piętnaście minut. Podczas pojedynczych spotkań Górnik w tym okresie dawał radę, lecz czy uda się to także w końcówce całego sezonu?

JAKUB GRYSIEWICZ

Fot. Norbert Barczyk\Pressfocus

Pin It