Kiedy portal pogon.v.pl opublikował informację o rychłym angażu Danijela Ljuboi w Pogoni, wielu pukało się w głowę – Serb do Szczecina, no gdzie? Raz, kto by go tam chciał, a dwa, za co? Później newsa podchwyciły inne, nieco poważniejsze media, więc chyba jednak coś jest na rzeczy. Pogoń faktycznie zamierza zatrudnić niespełna 35-letniego piłkarza, który ze swoim poprzednim klubem żegnał się w – powiedzmy – mało przyjemnej atmosferze. Co oznacza angaż byłej legijnej gwiazdeczki w nadmorskim klubie?
***
Przede wszystkim, że ludzie zajmujący się futbolem w Polsce dalej nie znają się na swojej robocie. Pomyślmy – w poprzednim sezonie oparliśmy grę na ledwo człapiącym, blisko czterdziestoletnim grajku, który owszem, potrafi prosto kopnąć piłkę, ale najpierw musi z nią podbiec do bramki, a to już nie takie proste. Efekt? Drżenie o utrzymanie do ostatnich kolejek. Co robimy w takim wypadku? Zatrudniamy ledwie cztery lata młodszego, acz dużo bardziej zadufanego w sobie i trudnego we współpracy gościa, który dodatkowo ma za sobą mocno przeciętną rundę. Logiczne?
Mało tego! Płacimy mu gruby hajs – nie oszukujmy się, za inny nie chciałby grać – mimo że co rusz błagamy miasto o dofinansowanie, bo inaczej nie zwiążemy końca z końcem. Dopiero wczoraj radni Szczecina podjęli decyzję o przyznaniu klubowi miliona złotych bezzwrotnie plus dwóch milionów w ramach pożyczki. Że niby Pogoń promuje miasto. Jeśli antyfutbol, który osiągamy poprzez przepłacanie parodystów jak Bonin, Chałas czy być może Ljuboja i przez który omal nie spadliśmy z ligi, nazwiemy promocją, ok, wówczas „Duma Pomorza” właśnie to robiła. Warto wspomnieć, że to już drugie tegoroczne koło ratunkowe rzucone przez miasto – wcześniej w kwietniu Pogoń dostała dodatkowe trzy miliony.
To, że kontrakt Ljuboi mają opłacać Azoty niczego nie zmienia. Jeśli chcą dać na Serba, daliby też na kogoś innego, kto przydałby się bardziej. Bądźmy poważni – nazwisko Ljuboja nie działa na wyobraźnie jak Pele, Maradona czy Zidane. Nawet w realiach T-Mobile Ekstraklasy.
Tak więc jeszcze raz, bo to nie takie proste – mamy starego piłkarza i pustą kabzę, co robimy? Naturalnie zatrudniamy niemal równie starego, tylko sporo droższego. Przecież to oczywiste.
Co mogły myśleć władze Pogoni w ogóle rozważając taką ewentualność? Że co, że Ljuboja miał słabszą rundę, ale się odrodzi jak feniks z popiołów? Przykro nam, to nie jest Benjamin Button, on już się nie robi młodszy. Tamto to tylko film. Nie zacznie ani szybciej, ani więcej biegać, bo już na to za późno. Ten pociąg odjechał. A skoro średnio szło mu wespół z Dwaliszwilim, Łukasikiem czy Koseckim, to tym bardziej nie będzie umiał z Murayamą, Wiśniewskim czy Gollą. To nie działa w tę stronę. Jak przeniesiesz kierownicę z ferrari do malucha, to chociaż kierownica ta sama, fiacikiem nie pośmigasz 300 km na godzinę.
Może przestanie imprezować? Tak, na pewno. Akurat o jedno możecie być pewni – jeśli „Ljubo” będzie miał jakieś kluby na rozkładzie, to będą to City Hall, Coyote Club, Senso albo Baila, a nie Widzew, Zagłębie, Zawisza czy Cracovia. Od wtorku do soboty w Szczecinie można potańczyć i trudno sobie wyobrazić, by Serb nie omieszkał z tego skorzystać. On już jest za stary, żeby się zmienić. A skoro grając w Legii potrafił wypalić, że nawet pijany jest lepszy od swoich kolegów z drużyny, to czy nie zrobi tego samego w Pogoni? Tym bardziej, że w Warszawie miał obok siebie reprezentantów Polski, a w szczecińskiej szatni będzie siedział obok gości, którzy nie tak dawno strzelali bramki Leśnikowi Manowo czy Dąbowi Dębno. Takie nazwy z pewnością wzbudzą u Danijela szacunek.
Co dziwniejsze, plotka o mariażu Serba z Pogonią wzbudziła wielki entuzjazm wśród kibiców szczecińskiej drużyny. Na wszelakich forach i mediach społecznościowych co chwila wyskakiwały komentarze w stylu: „O kurwa! Oby to była prawda.”, „To jest hit!”, etc. Wytłumaczenie tego zjawiska może być dwojakie – po pierwsze, albo fani „Dumy Pomorza” poza meczami swoich ulubieńców nie oglądają ligi i nie widzieli co też Ljuboja wyprawiał przez minione pół roku, albo po prostu nie znają się na piłce. Tzn. patrzyli, ale nie widzieli.
***
Jeśli kontrakt z 34-letnim napastnikiem zostanie podpisany, jednego możemy być pewni – to znak, że polska piłka długo nie wróci do normalności, a zawodnicy wciąż na jednej przyzwoitej rundzie przegrają dobrych kilka lat. Właściciele, prezesi czy dyrektorzy są jak muchy, które próbują wylecieć z pokoju przez zamknięte okno, raz po raz uderzając w odgradzającą ich od świata szybę. Mimo że co rusz zderzają się ze szkłem i dawno powinni dać sobie spokój, z uporem trwają przy swoim postanowieniu. Następnym razem się uda. Albo następnym. Bonin słabo w Polonii? Co z tego, u mnie będzie grał świetnie. Nowak jest ciągle kontuzjowany? Ha! Pewnie miał słabą opiekę medyczną. Ljuboja lubi wypić? Na pewno tylko w Warszawie. W Szczecinie weźmie się za grę w piłkę.
A my, kibice, przyglądamy się temu z boku i jedyne, co nam pozostaje, to powtórzyć hip-hopowy wers-życzenie: Chciałbym tylko żeby było normalnie…
***
fot. legia.com
Pingback: Poranna kawa. Piast nie zagra w pucharach? | FootBar