Ci, którzy nie widzieli meczu na szczycie, niech żałują. Było wszystko to, za co kochamy Premier League. Bramki, świetne akcje, emocje, znakomity doping. 34. kolejka angielskiej ekstraklasy odbywa się w cieniu tragedii na stadionie Hillsborough, która miała miejsce 25 lat temu. Ekipa „The Reds” upamiętniła tę katastrofę tak, jak mogła najlepiej. Ograła „Obywateli” i jest to milowy krok w wyścigu o tytuł Mistrza Anglii.
* * *
Liverpool – Manchester City 3:2 (2:0)
1:0 – Sterling 6′
2:0 – Skrtel 26′
2:1 – Silva 57′
2:2 – Johnson 63′ (s)
3:2 – Coutinho 78′
* * *
Zanim o meczu, popatrzcie na wyjątkowe wykonanie „You Will Never Walk Alone”. Ta piosenka musiała zostać zaśpiewana właśnie dzisiaj, przy okazji zbliżającej się rocznicy tragedii Hillsborough.
Pierwsza połowa to bez wątpienia ekspansja dobrych nastrojów graczy Liverpoolu. Oni wiedzieli, że idą na mistrza. Spotkanie z Manchesterem City miało być jednym z dwóch ważniejszych przystanków w drodze po tytuł (kolejnym będzie starcie z Chelsea 26 kwietnia). Szybkie ośmieszenie obrońców „Obywateli” przez Sterlinga sprawiło, że zespół prowadzony przez Pellegriniego przestał grać w piłkę. Piłkarze Manchesteru pozwolili na dosłowną dominację „The Reds”.
Jakieś tam zagrożenie „Obywatele” stwarzali, ale bezskutecznie. O wiele lepiej w prowadzeniu gry wyglądali natomiast piłkarze Liverpoolu. W 26. minucie, swoją siódmą bramkę w tym sezonie zdobył Skrtel, po strzale głową. Kilka sekund przed tym zdarzeniem, ta sztuka nie powiodła się Gerrardowi.
Przed zejściem do szatni, Fernandinho miał szansę na bramkę kontaktową, ale cudowną akcja została zakończona świetną interwencją Mignoleta.
Druga połowa to już diametralne odwrócenie sytuacji w porównaniu do pierwszej części spotkania. Manchester City rzucił się do odrabiania strat, a piłkarze Liverpoolu sprawiali wrażenie, jakby jeszcze żyli golami strzelonymi w pierwszej połowie. Taka drużyna jak „The Reds” musi wiedzieć, że dwubramkowa zaliczka w starciu z „Obywatelami” to prawie żadna zaliczka.
Słabszy okres graczy Rodgersa wykorzystał najpierw Silva w 57. minucie, a chwilę później obrońca Johnson wpakował piłkę niefortunnie do własnej bramki.
Status bohatera meczu zagwarantował sobie Coutinho w 78. minucie meczu. Kompany skiksował jak młodzik i przyczynił się do przegranej Manchesteru City.
W doliczonym czasie czerwoną kartkę dostał Henderson, ale to było już bez znaczenia. „The Reds” dowieźli szczęśliwie zwycięstwo do końca i godnie upamiętnili ofiary tragedii na Hillsborough. A co ważniejsze – są już bardzo blisko tytułu Mistrza Anglii. Pozostały im cztery mecze, w których przeciwnikami będą: Norwich, Chelsea, Crystal Palace i Newcastle. Jeśli na ostatniej prostej nie spartaczą sprawy, splendor całego sezonu przypadnie właśnie im.
Czytaj o tragedii Hillsborough 1989