Wisła Kraków zremisowała na własnym boisku bezbramkowo z Podbeskidziem Bielsko-Biała na zakończenie 17. serii spotkań. Warto podkreślić, że była to jedna z najsłabszych kolejek w tym sezonie ekstraklasy. Mało goli, mało sytuacji, mało ciekawych spotkań. Dobrze, że mamy już to za sobą. Teraz z niecierpliwością czekamy na piątek i mecz Podbe z Legią Warszawa. Spotka się lider, mający punkt na swoim koncie w tabeli wiosny, z przedostatnią drużyną, która zdążyła już zgarnąć cztery oczka. Chyba nie macie problemów z wytypowaniem faworyta…?
Lechia Gdańsk – Pogoń Szczecin 1:1
Brożek (k) 17’ – Andradina (k.) 90+’
czerwone kartki: Wiśniewski 73′ (za drugą żółtą), Janicki 90+ – Janukiewicz 13′
BOHATER: Tekst już gotowy do publikacji, a tu nagle… karny dla Pogoni. Kompletnie nam to zaburzyło rytm pracy, ale co zrobić. Takie życie. Pewnie w momencie, kiedy my trochę sobie ponarzekaliśmy kibice Pogoni skoczyli szalenie sobie do ramion. Cóż, piłka… A bohaterem zostaje Edi Andradina, który uratował szczecinian przed porażką.
WYDARZENIE: Dwa remisy Lechii z rzędu i po raz kolejny komplet oczek tracony w końcówce meczu. Gdańszczanie ewidentnie zbyt szybko wierzą w swoje zwycięstwo i skutkiem takiego zachowania jest kolejna utrata punktów. Mogło być sześć oczek, a są tylko dwa. Trochę słabo…
CO DALEJ: Przed Pogonią Szczecin ciężka wiosna. Entuzjazm beniaminków zwykle nie trwa długo, ale myślimy jednak, że Artur Skowronek wyciśnie z tego zespołu to, co najlepsze. Równie spokojni jesteśmy o Bogusława Kaczmarka, który spokojnie sobie będzie pracował na Pomorzu, a Lechia znajdzie się w połowie tabeli. I tak nieźle…
* * *
Lech Poznań – Polonia Warszawa 0:1
(
MECZ KOLEJKI WG. FOOTBARU)
Piątek 6′
BOHATER: Skoro mamy piątek, to bohaterem zostaje… Piątek. Łukasz oczywiście. Zdecydował dzień tygodnia i gol, którego zdobył pomocnik Polonii. Bo na to zaszczytne miano zasłużył równie dobrze Miłosz Przybecki, który ścigał się nie tylko z zawodnikami Lecha, ale również z wiatrem. Brawa należą się także trenerowi Stokowcowi. Jak ktoś chce zrobić coś z niczego, to niech nie kupuje żadnego poradnika, tylko przeanalizuje pracę szkoleniowca „Czarnych Koszul”
WYDARZENIE: Lech przegrał po raz czwarty z rzędu na własnym stadionie. Wygrać przy Bułgarskiej nie może natomiast od 6 października. Czy to statystyka drużyny, która idzie na majstra? Nie trzeba odpowiadać.
CO DALEJ: Lech chciał zostać liderem, a wylądował na trzecim miejscu w tabeli. Szczebelek wyżej wskoczyła Polonia. Kto by pomyślał… Jutro gra Legia i jeśli zwycięży, a pewnie tak się stanie, to przedsezonowa śpiewka rozpocznie się od początku. To co Lechowi udało się wypracować w pierwszej wiosennej kolejce, właśnie zaprzepaścił. Polonia nic nie musi.
* * *
Ruch Chorzów – Widzew Łódź
3:0
Jankowski 18′, Zieńczyk 52′ (k.), Panka 90+’
czerwona kartka: Dragojević 41′
BOHATER: Maciej Jankowski. Zdobył gola otwierającego wynik meczu i całkowicie zmieniającego jego przebieg. Na początku Widzew wręcz miażdżył gospodarzy, a co działo się później widać po wyniku.
WYDARZENIE: Gdzie się podziała forma Widzewa z Copa del Sol? Wszystko wskazuje na to, że została na słonecznych hiszpańskich plażach. Czy wróci razem z prawdziwą wiosną, czy może pojawi się dopiero w czasie letnich sparingów? Póki co żeby dobrze oceniać grę łódzkiego klubu przeciwsłoneczne okulary, trzeba zamienić na różowe.
CO DALEJ: Skoro już obracamy się w klimatach związanych ze słońcem, to pozostańmy przy nich do końca. Tak o wiele przyjemniej. Przed 17. kolejką temperatura, jaka panowała w Ruchu była nie do wytrzymania. Po dzisiejszym zwycięstwie nadal jest ciepło, ale poparzyć już raczej się nie da. Widzew musi wrócić z wakacji.
* * *
Piast Gliwice – Zagłębie Lubin 1
:1
Docekal 57′ – Banaś 90+’
BOHATER: Bohaterem mianujemy Tomasa Docekala, mimo że jego drużyna w ostatnich minutach straciła prowadzenie. Czech zastąpił w składzie Piasta kontuzjowanego Wojciecha Kędziorę i na swojego premierowego gola w polskiej lidze musiał długo czekać, bo tylko do drugiej wiosennej kolejki. A naprawdę niewiele brakowało, żeby kilka tygodni temu napastnik zza naszej południowej granicy trafił do Zagłębia, tyle że tego z Sosnowca.
WYDARZENIE: Dzień ludzi nie w pełni rozumu. Bo właśnie tacy muszą być ci, którzy zdecydowali się oglądać mecz Piasta z Zagłębiem (w tym również my). Nasz człowiek w Belgradzie, czyli Nenad Stoković, opisał wczoraj TUTAJ jak reagują znajomi na jego miłość do polskiej ekstraklasy. Cytujemy:
„Oni są zdania, że:
a) Jestem poddany lobotomii
b) Jestem osobą niewidomą
c) Po prostu zwariowałem”
Jeżeli spośród zestawu: Real-Barcelona, Borussia-Hannover, Piast-Zagłębie, wybrałeś ten ostatni mecz, to bardzo prawdopodobne, że któraś z powyższych odpowiedzi pasuje do Ciebie. Możliwe, że wszystkie.
CO DALEJ: Ekstraklasa wciąż stoi na głowie i ani myśli przywracać się do porządku. Wszyscy leją wszystkich, pojęcie „faworyt” przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Jeszcze kilka godzin temu mówiło się, że Zagłębie może dołączyć do stawki walczącej o europejskie puchary. Teraz, patrząc na grę „Miedziowych”, nie wiadomo co powiedzieć. Po 17. kolejce Piast nadal wyprzedza lubinian. Oba zespoły mogą być spokojne, bo w tym sezonie nie przytrafi im się już raczej nic złego. Ale żeby myśleć o czymś więcej niż bezpiecznym środku tabeli? Chyba jednak nie tym razem…
***
Legia Warszawa – GKS Bełchatów 0:0
BOHATER: Warszawska publiczność. Kibice licznie przybyli na stadion z nadzieją, że Legia zagra porywająco i przy okazji efektywnie. Co otrzymali? Przypomnijmy sobie tylko wypowiedź Wojciecha Kuczoka dotyczącą polskiej ligi: „Smakuje jak gówno z cebulą”. Gra Legii smakowała gorzej!
WYDARZENIE: Samym w sobie jest fakt, że przyszły (?) mistrz Polski gra w taki sposób. Na dzień dzisiejszy to określenie typu FC Hollywood czy polskie Galacticos pasuje tak samo do Legii, jak i Korony czy Bełchatowa. Wstyd, wstyd i jeszcze raz wstyd. Zupełnie zasłużona strata punktów warszawian i jak tak dalej pójdzie, to mistrzem zostanie Górnik Zabrze. Ma na to coraz większe szanse. To niewątpliwie doda polskiej piłce pikanterii. Ale czy jakości? Na to i tak nie ma już szans. Niech się zatem dzieje, co chce!
CO DALEJ: No właśnie. Tego w obu klubach nie wie chyba nikt. W Warszawie marzą o mistrzu jak nigdzie indziej, a grają poniżej krytyki. Zespół Jana Urbana po dzisiejszym meczu jest nie tylko rozbity, ale i bez punktów. Jedno oczko po dwóch meczach? Śmiech na sali. A Bełchatów to już chyba prezentuje się dla czystej przyjemności…
***
Korona Kielce – Śląsk Wrocław 1:1
Korzym 66′ – Ćwielong 81′
BOHATER: Leszek Ojrzyński. Piękny obrazek można było zobaczyć po golu dla Korony autorstwa Macieja Korzyma, z którym notabene już niedługo wywiad na FootBarze. Strzelec bramki pobiegł jak szalony w kierunku trenera kielczan, a za nim podążyła niemal cała drużyna. W blokach został tylko Pavol Stano, bo tak się zakręcił, że zanim zdążył ruszyć, Śląsk wznawiał już mecz…
WYDARZENIE: Słaby mecz w Kielcach, a Marcin Adamski na antenie Polsatu Sport żałuje, że takich spotkań nie ma w lidze więcej. Ciekawe, czy pan Marcin aby na pewno nie oglądał tego spotkania przez różowe okulary. Tak czy owak szkła musiałby być niebywałej grubości. Nasze zdanie jest zgoła odmienne. Oby jak najmniej takich meczów!
***
Górnik Zabrze – Jagiellonia Białystok 1:2
Przybylski 81’ - Quintana 9’, Dźwigała 30’
BOHATER: Jaga, jako zespół, pokazała, że jest mocna. Po kompromitującym 0-4 z niemal pewnym spadkowiczem z Bielska-Białej pokazała lwi pazur, co dało jej niezwykle cenne trzy punkty. Tomasz Hajto triumfuje, bo przed meczem miał już zaciśnięty na szyi kolczasty drut. Lekko się pokaleczył, ale ostatecznie odroczył egzekucję.
WYDARZENIE: Za takich faworytów ligi, to my dziękujemy. Po cichu liczyliśmy, że Górnik wykorzysta szansę i dogoni Legię Warszawę. Nic z tych rzeczy. Zabrzanie łaskawie dali się pokonać. Czy coś Wam ta kolejka przypomina? Tak, tak. W dalszym ciągu żaden zespół nie chce tej ligi wygrać…
CO DALEJ: Po w miarę dobrym meczu z Piastem Gliwice zabrzanie liczyli na trzy punkty. Mocno się przeliczyli i pytanie, na co ich stać w dalszej części sezonu, pozostawiamy otwarte. Jaga jest natomiast tak samo nieprzewidywalna jak piętnaście pozostałych drużyn ekstraklasy i – musimy przyznać – powoli staje się to już nudne. Ciśnie się na usta stwierdzenie, że ta liga jest nie tylko słaba, ale i cholernie przypadkowa. Cóż, jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.
***
Wisła Kraków – Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:0
BOHATER: Brak. Nikt w tym spotkaniu nie zaimponował nam na tyle, by nazwać go bohaterem spotkania. Za to nie mamy problemu z wyborem antybohatera, którym został sędzia Marcin Borski, który dziś nie podyktował dwóch ewidentnych rzutów karnych, po jednym dla obu drużyn. Musimy tylko dodać, że sytuacja przy drugiej jedenastce była kuriozalna, bo Borski najpierw wskazał na „wapno”, by później po konsultacji z sędzią bramkowym zmienić decyzję.
Jeśli już mielibyśmy wybrać któregoś z zawodników, by go wyróżnić – bez nadawania tytułu bohatera – to byłby to Patryk Małecki, który szarpał, starał się, strzelał, podawał, ale jego koledzy (patrz Iliev w 84. minucie) nie potrafili tego wykorzystać.
WYDARZENIE: Drugi mecz bez porażki i bez straty bramki Podbeskidzia. Jeżeli przed startem rundy wiosennej ktoś powiedziałby nam, że podopieczni Dariusza Kubickiego tak dobrze wystartują, to pewnie byśmy nie uwierzyli.
CO DALEJ: Podbeskidzie nadal będzie heroicznie walczyło o każdy punkt i utrzymanie w lidze. A Wisła? Nie wiemy, o co walczy „Biała Gwiazda”. Nawet Arkadiusz Głowacki w przedmeczowej rozmowie z Krzysztofem Marciniakiem z Canal +, miał problem z odpowiedzą na pytanie: o co gra Wisła. Chyba w Krakowie powinni się skupić na walce o Puchar Polski, bo tylko zdobycie tego trofeum jest w stanie uratować obecny sezon dla krakowskiego klubu.
Pingback: Prezesi, włoska legenda i mistrzowska Legia | Pod Pressingiem
Pingback: Poranna kawa. Jeleń w maluchu | FootBar