Legia – Widzew. Kulisy

urban1 Wybraliśmy się wczoraj na ligowy klasyk mecz Legii z Widzewem i troszkę podsłuchaliśmy, trochę się porozglądaliśmy, no i pokręciliśmy się po korytarzach przy Łazienkowskiej 3.

Co ciekawego? Pierwsza rzecz, jaka od razu nas uderzyła, to fakt, że już nawet kibice obu drużyn nie przejmują się zbytnio tym meczem. Dawniej oprawę przygotowaliby i jedni, i drudzy. Teraz żadna z ekip nie przygotowała nic. Brak opraw kibice obu drużyn wynagrodzili nam niesamowitym dopingiem przez 90 min. Uwierzcie nam, że lepiej ogląda się mecz, kiedy całe trybuny żyją, a rywalizacja toczy się nie tylko na boisku.

Po drugie – mało kto docenia Rzeźniczaka. Dla nas „Rzeźnik” jest najlepszym w tym sezonie, obok Kucharczyka, zawodnikiem Legii. Obojętnie czy gra na prawej stronie obrony, czy w środku, robi to bardzo dobrze. Pewny w odbiorze, przydatny z przodu, z niezłym przeglądem pola, bardzo dobrze wyprowadzający piłkę. A do tego wczoraj zademonstrował nam, że z dystansu też umie uderzyć.

Po meczu szybko zbiegliśmy po schodach, żeby zdążyć na konferencję prasową. Na pierwszy ogień trener Mroczkowski, któremu szczerze współczujemy. Po takim meczu jak ten z Legią, szkoleniowiec Widzewa może być pewny, że takich konferencji jak ta wczorajsza czeka go w tym sezonie sporo. Mroczkowski był wyraźnie załamany i jak tak na niego popatrzyliśmy, to zrobiło nam się go po ludzku żal i doszliśmy do wniosku, że nie będziemy mu zadawać pytań. Po co kopać leżącego?

Później wszedł Jan Urban, który był przeciwieństwem Mroczkowskiego. Pewny siebie, wyluzowany. – A co tutaj tak ciemno? Przeskrobaliście coś, że wam nie zapalili światła (oświetlone były tylko miejsca dla trenerów przyp. red.)? – zaczął trener Legii.

I kiedy myśleliśmy, że już nic nas dziś nie zaskoczy, to ktoś z sali zadał jedno z najdziwniejszych pytań jakie słyszeliśmy na konferencjach prasowych. – Czy Jan Urban jest Aleksem Fergusonem Legii?

Cisza.

I po chwili wyraźnie rozbawiony Urban. – Może wody?

Pin It