Wciąż czekamy na mistrzowską formę Legii Warszawa. Póki co, lider T-Mobile Ekstraklasy, gra w rundzie wiosennej co najwyżej poprawnie. Do tej pory podopieczni Jana Urbana jakoś się ślizgali i mimo swojej słabszej dyspozycji udawało im się wygrywać. Dziś się nie udało i „Kolejorz” ma doskonałą okazję, żeby zbliżyć się do Legii na dwa punkty.
Sam mecz był nudny. Żadna z drużyn nie potrafiła stworzyć sobie dogodnej okazji do strzelenia bramki. Właściwie, to i Piast i Legia miały po jednej, całkiem niezłej, szansie, żeby przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Gospodarze mogli wyjść na prowadzenie po dość przypadkowym strzale Oleksego w 16 minucie, ale znakomicie obronił Kuciak. A Legia swoją okazję miała po uderzeniu Radovicia w drugiej części gry. I to by było właściwie na tyle.
Sporo kontrowersji wzbudziła sytuacja z 76 minuty, kiedy Ljuboja sprytnie zabrał piłkę Treli, który akurat ją kozłował, ale sędzia Siejewicz dopatrzył się przewinienia. I słusznie. Może gdyby mecz sędziował „typowy Seba”, to bramkę by uznał, ale na szczęście Siejewicz zna przepisy dużo lepiej i bez wahania kazał wznowić grę od rzutu wolnego.
Dla wyjaśnienia garść cytatów z przepisów gry w piłkę nożną i ich interpretacji FIFA:
- Bramkarz uważany jest za kontrolującego piłkę, jeżeli posiada piłkę, odbijając ją o podłoże
- Nie jest dozwolone przeszkadzanie bramkarzowi w zwolnieniu piłki z rąk
- Zawodnik drużyny przeciwnej musi być ukarany (…), jeśli kopie lub usiłuje kopnąć piłkę w momencie zwalniania jej z rąk przez GK
Jak dla nas wszystko jasne. Brawa dla sędziego.