Na PGE Arenie nareszcie doczekaliśmy się meczu godnego grupy mistrzowskiej. Toczonego w dobrym tempie, okraszonego składnymi akcjami, pięknymi bramkami i indywidualnymi popisami zawodników. Szkoda tylko, że na zwycięstwie zależało dziś tylko gospodarzom, którym Lech przez długi czas nie chciał lub nie potrafił zrobić krzywdy.
Lechia Gdańsk – Lech Poznań 2:1 (2:1)
1:0
-
Sadajew 22′
1:1
-
Możdżeń 26′
2:1
-
Sadajew 41′
Lechia:
Bąk – Deleu, Janicki, Dawidowicz, Leković – Makuszewski (82′ Frankowski), Pietrowski, Vranjes, Wiśniewski (72′ Tuszyński), Grzelczak – Sadajew. Trener: Ricardo MONIZ.
Lech:
Kotorowski – Możdżeń, Arajuuri, Kamiński, Henriquez – Wołąkiewicz (77′ Kownacki), Linetty, Lovrencsics (68′ Claasen), Hamalainen, Pawłowski (82′ Formella)- Teodorczyk. Trener: Mariusz RUMAK.
Żółte kartki:
Sadajew, Pietrowski, Makuszewski, Leković – Kownacki.
Sędzia:
Marcin Borski (Warszawa).
Widzów:
16 628.
***
DELICJA. Całokształt twórczości Lechii Gdańsk. Gospodarzom zależało bardziej, walczyli mocniej, atakowali konkretniej, byli lepsi w indywidualnych pojedynkach i w efekcie wygrali jak najbardziej zasłużenie. Kapitalne długie piłki zagrywał Paweł Dawidowicz, Maciej Makuszewski pokazywał plecy obrońcom Lecha, niesamowicie aktywny był Piotr Grzelczak, a Zaur Sadajew imponował spokojem zdobywając bramki. Taką Lechię chcemy oglądać!
ZAKALEC. Poznańskiej lokomotywie zabrakło dzisiaj pary po przerwie. Jak tutaj walczyć o mistrzostwo, skoro oddanie celnego strzału stwarza takie kłopoty? Podopiecznym Mariusza Rumaka zabrakło determinacji, pomysłu i indywidualnych błysków. Szturm w samej końcówce to po prostu zbyt mało.
SMACZEK. Szczerze współczujemy Piotrowi Wiśniewskiemu, który był najbardziej poszkodowanym graczem na boisku. Nie minęło nawet pięć minut, a zawodnik Lechii leżał na murawie zamroczony po starciu z Hubertem Wołąkiewiczem, stwarzając chwile grozy. Los i piłkarze Lecha nie oszczędzali go także później, dlatego decyzja trenera Moniza o zmianie musiała być dla niego olbrzymią ulgą.
NASZA WRÓŻBA. O mistrzostwie Polski w Poznaniu mogą już zapomnieć. Do końca sezonu rozegrają jeszcze trzy mecze o pietruszkę, przy czym trudno spodziewać się straty punktów przeciwko Pogoni i Ruchowi. Dzisiejsze zwycięstwo otworzyło przed Lechią bramy do europejskich pucharów, które, zważywszy na najbliższych przeciwników, są jak najbardziej w zasięgu podopiecznych Ricardo Moniza. Tak grająca Lechia nie musi się obawiać Zawiszy, Wisły i Górnika.
***
Pozostałe mecze 34. kolejki:
Widzew Łódź – Jagiellonia Białystok 1:1
Śląsk Wrocław – Podbeskidzie Bielsko Biała
Korona Kielce – Piast Gliwice
Pogoń Szczecin – Zawisza Bydgoszcz
Zagłębie Lubin – Cracovia
Górnik Zabrze – Legia Warszawa
Ruch Chorzów – Wisła Kraków
BARTŁOMIEJ KRAWCZYK
Fot. Norbert Barczyk\Pressfocus