Lechia Gdańsk, po golach Dudy i Machaja, pokonała łódzki Widzew 2:1.
***
Widzew Łódź – Lechia Gdańsk 1:2 (1:0)
Broź 35’ Duda 67’
Machaj 75’
W pierwszej połowie przewagę uzyskali łodzianie, którzy w 35. minucie objęli prowadzenie po rzucie karnym podyktowanym za zagranie ręką przez Krzysztofa Bąka. Pewnym egzekutorem „jedenastki” okazał się kapitan, Łukasz Broź. Pierwsza część spotkania- delikatnie mówiąc – nie należała do najciekawszych. Chaos, chaos i jeszcze raz chaos. Dużo błędów taktycznych, technicznych, a efektownych akcji pod jedną i drugą bramką – jak na lekarstwo.
Druga połowa była nieco lepsza. Lechici zaczęli przeprowadzać ataki ze zdwojoną siłą. Brakowało im jednak skuteczności. O zwycięstwie gdańszczan przesądziły znakomite zmiany trenera Kaczmarka. W 65. minucie zdecydował wprowadzić do gry Adama Dudę i szybko okazało się, że było to świetne posunięcie. Już chwilę później, przy pierwszym kontakcie z piłką, napastnik wpisał się na listę strzelców, wykorzystując znakomite podanie od Grzegorza Rasiaka i pięknym lobem pokonując golkipera gospodarzy.
Zaraz później Bobo Kaczmarek wprowadził Machaja i znów okazał się to strzał w „dziesiątkę”, bowiem na kwadrans przed końcem, rezerwowy zawodnik wyprowadził Lechię na prowadzenie! Jeszcze w końcówce spotkania do siatki Mielcarza trafił z przewrotki Ricardinho, ale gol nie został uznany, gdyż zawodnik znajdował się na pozycji spalonej. Szkoda, bo bramka byłaby naprawdę niezwykłej urody. Lechia wygrała to spotkanie 2:1.
W 27. kolejce T-Mobile Ekstraklasy znów padło bardzo dużo bramek, bo aż 29. Świetny wynik, który zawsze mnie cieszy. No, bo czym promować polską piłkę. Efektownymi zagraniami? Tempem meczów? Pięknymi dryblingami? Tych jest bardzo mało. Zawsze jednak bodźcem, który przyciąga widzów na trybuny są gole. To one są kwintesencją piękna z futbolu. Dlatego z tego wyniku należy się cieszyć. I oby tak dalej!
Marcin Szymański