Niemal pewne jest, że Tim Sherwood odejdzie po obecnym sezonie z drużyny Tottenhamu. Podobno pracuje tam jeszcze tylko dlatego, że jest bliskim przyjacielem prezesa „Kogutów” – Daniela Levy’ego. Jednak każda cierpliwość kiedyś się kończy i od nowego sezonu na ławce trenerskiej możemy spodziewać się zmiany.
Przez kilka ostatnich tygodni człowiekiem najbardziej łączonym z Tottenhamem był Louis Van Gaal. Holender, który kończy pracę z reprezentacją Holandii po mundialu w Brazylii, wyraził się jasno – jego nowym celem są Wyspy Brytyjskie. Jeszcze w marcu były możliwe dwa scenariusze. Mniej prawdopodobne było, aby blisko 63-letni szkoleniowiec przejął stery drużyny Manchesteru United. Chyba zdecydowana większość myślała, że David Moyes dostanie szansę na dłuższą pracę z klubem, mimo niepowodzeń. Wszak przypadek sir Alexa Fergusona potwierdzał, że „nie od razu Rzym zbudowano”. Jednak cierpliwość włodarzy zespołu z Old Trafford skończyła się wraz z początkiem trzeciej dekady kwietnia i Szkota postanowiono zwolnić. Od tego momentu tylko jedno nazwisko pojawia się w kontekście pracy z „Czerwonymi Diabłami”. Tak, chodzi o Van Gaala. Informacja nie została jeszcze oficjalnie potwierdzona, ale media już prześcigają się w plotkach i ploteczkach na temat tego, kogo Holender ściągnie do Manchesteru. Zabawne.
Czytaj także: Nowy talent Premier League!
Drugim marcowym scenariuszem na kilka następnych miesięcy życia Van Gaala było to, że przywdzieje on szaty Tottenhamu, zastępując Tima Sherwooda na ławce trenerskiej. Dwa miesiące temu było to bardziej prawdopodobne doniesienie niż praca w Manchesterze United. Jednak cechą ludzi jest to, że lubią zaskakiwać. Dzięki temu to, co było niemal pewne w marcu, dzisiaj jest już historią. Van Gaal nie wybierze się na White Hart Lane. No to w takim razie trzeba znaleźć innego zmiennika Tima…
Kwiecień plecień, bo przeplata trochę Van Gaala, trochę De Boera
Od kilkunastu dni coraz poważniej z zespołem „Kogutów” łączone jest nazwisko innego niż Van Gaal Holendra. Chodzi mianowicie o Franka de Boera, szkoleniowca Ajaxu Amsterdam. Zespół ze stolicy Holandii właśnie zdobył czwarty z rzędu tytuł mistrzowski. To wyczyn, który nie udał się wcześniej żadnej innej drużynie. I co najważniejsze – to ogromna zasługa Franka de Boera, który pomógł w wygraniu wszystkich czterech tytułów. To on wypracował przez ostatnie cztery lata pracy w Ajaksie spójność tego zespołu, której wielu może tylko pozazdrościć. Pisał o tym niedawno nasz nowy bloger z Holandii – Hugo Gorissen .
De Boer bez wątpienia odwalił kawał dobrej roboty w swoim kraju. Ajax stał się kolektywem, który od początku do końca sezonu dążył do zostania mistrzem. Co prawda w Europie żadnego pucharu nie wygrał, ale często skutecznie stawiał opór drużynom, które miały gładko rozbić w miarę młodą ekipę De Boera (średnia wieku to 23 lata). I tak w zeszłym roku Barcelona przegrała 1:2, mocno zdziwiona ofensywnym stylem „Synów Bogów”. W edycji 2012/13 z kolei lekcję gry odebrali od Ajaksu piłkarze Manchesteru City, którzy ulegli aż 1:3.
Raczej nikogo nie dziwi, że Frank de Boer jest na celowniku jakiegoś klubu angielskiej Premier League. Sam zainteresowany przyznał niedawno, że jeśli miałby zamienić holenderską Eredivisie na coś innego, byłaby to Anglia, Niemcy lub Hiszpania. Jednak, jak dodaje, nie otrzymał żadnego zapytania ze strony włodarzy Tottenhamu. Jedyne co wiadomo, to że chcieli oni uzyskać informacje od Ajaksu na temat jego kontraktu.
Trzeba dodać, że w maju pojawiło się jeszcze jedno nazwisko w walce o miejsce na ławce trenerskiej „Kogutów”. To Mauricio Pochettino. Szkoleniowiec Southampton w tym sezonie zajmie przyzwoite, ósme miejsce z drużyną „Świętych” i zasłużył sobie na to zainteresowanie. Jednak w dniu dzisiejszym zdementował pomówienia na swój temat i na razie chce doprowadzić zespół do ostatniego meczu z Manchesterem United. Być może po zakończeniu sezonu Premier League temat powróci.
Czytaj także: Kto poprowadzi Anglię do sukcesu?
Wracając jeszcze na koniec do De Boera – co mógłby on wnieść na White Hart Lane? Z pewnością nie powtórzyłaby się sytuacja z tego sezonu, czyli wydanie blisko 120 milionów euro na zawodników, którzy okazali się średniakami i nie byli warci swojej ceny. Warto dodać, że była gwiazda Tottenhamu – Argentyńczyk Ossie Ardiles – powiedział, że to właśnie ci nowi zawodnicy są winni kolejnego sezonu, zakończonego porażką. Bo niewątpliwie tak można nazwać czwarty z rzędu sezon, w którym drużyna jedyne co wywalcza, to udział w Lidze Europejskiej, mimo iż za każdym razem celuje w Ligę Mistrzów… Ardilles nie chciał podać nazwisk, ale uznał, że problemem są wszyscy sprowadzeni zawodnicy, którzy nie grają tak, jak by tego od nich oczekiwano i na ile ich stać. De Boer z pewnością potrafiłby znaleźć wspólny język ze wszystkimi piłkarzami ze składu i być może udałoby mu się stworzyć kolektyw, taki jak w Ajaksie. Jednak nie wykluczone, że do tego potrzebne byłyby zmiany kadrowe. Szczególnie wśród tych piłkarzy, którzy nie chcieliby się wpisać w filozofię Holendra. Bo ten ceni sobie spokój wokół swojej drużyny, który to pozwala mu pracować bez stresów i z efektami.
Kto wygra stołek trenerski na White Hart Lane? Czas pokaże. Może De Boer? Może Pochettino? Albo ktoś jeszcze niewymieniany? Najważniejsze jest to, żeby nowym szkoleniowcem został ktoś dobry, kto będzie potrafił nawiązać walkę z czołowymi drużynami. A nie jak co sezon – zostawał tuż za ich plecami.
Partnerem artykułu jest fanpage „Wszystko o najlepszej lidze świata – Premier League”
PAWEŁ WILAMOWSKI
fot. foxsportsasia.com