Na kalendarzach w Polsce trzeci dzień lutego, a nam wydaje się, że już pierwszy kwietnia. Maciej Żurawski wystartuje w wyborach do europarlamentu z ramienia SLD – taki nagłówek ukazuje się bowiem naszym oczom od samego rana. Jeszcze szybki rzut oka na kalendarz dla pewności i bolesne zderzenie z rzeczywistością – to nie żart. „Żuraw” odleciał.
Sama informacja o zainteresowaniu byłego piłkarza światem polityki nie może dziwić. Trendsetterem w tej kwestii jest Grzegorz Lato, który w przeszłości był senatorem, ale – podobnie jak Żurawski – aspiracje miał na europosła. Ostatecznie, nie dostał się ani do Parlamentu Europejskiego, ani do tego krajowego, co znając jego aparycję, wyszło mu tylko na dobre. Ale, że na ten krok zdecydował się akurat były piłkarz Wisły, może nieco dziwić. Kolejny, który po zakończeniu kariery zamierza rozmienić swoje nazwisko na drobne i przejść tę zaszczytną drogę „od bohatera do zera” ustawił się w kolejce do ostracyzmu.
Krucjata przeciw Żurawskiemu, którą możecie zaobserwować dziś w internecie, nie bierze się znikąd. Po pierwsze, wybrał SLD. Po drugie, pensja europosła w postaci kilku tysięcy euro wydaje się być bardziej wiarygodnym źródłem zainteresowania „Żurawia” polityką, niż chęć do partycypowania w niej. Po trzecie, dał on nam się poznać jako osoba o charakterze abstrakcyjnym, żyjąca raczej w swoim świecie mody, aniżeli poważny gość w garniturze. Po czwarte, przed nim szczęścia w polityce szukali Roman Kosecki, Jan Tomaszewski, Cezary Kucharski czy wspomniany wcześniej Lato. Z jakim skutkiem? Chyba tylko Tomaszewski ma z całej czwórki w miarę pozytywną opinię w społeczeństwie. Kosecki i Kucharski, jako posłowie dali się poznać z lenistwa i inkasowaniu pensji nie za pracę, a za znane nazwisko. Bo stojąc przy urnie przeciętny Kowalski zagłosuje na faceta, którego już kojarzy z telewizji, może nawet szanuje, mimo że nie ma pojęcia, jakim dana osoba będzie politykiem. A Żurawski wybierając SLD dodatkowo strzela sobie w kolano. Jeszcze tylko niech wygra wybory, założy sobie Twittera i zacznie się tam kompromitować. Jednocześnie opowiadając, że polityka zawsze była jego pasją.
Jedyną nadzieją na zachowanie twarzy Żurawskiego są wyborcy. Wyrażamy głęboką nadzieję, że nie zagłosują ani na niego, ani na Michała Bąkiewicza, ani na Annę Jesień. Do tej pory mieliśmy „Żurawia” za inteligentnego gościa i nie chcemy, żeby to się zmieniło. Ale żeby było jasne – nie mamy nic przeciwko byłym sportowcom pojawiającym się w mediach, zakładających swoje przedsiębiorstwa i dających sobie radę w życiu. Niech nie biorą się jednak za coś, o czym nie mają pojęcia. Zaradność – ok, ale żerowanie na naiwności ludzi i cwaniactwo – niekoniecznie.
Więc jeśli chcecie, żeby jeden z najlepszych zawodników reprezentacji ostatnich lat nadal nadal był przez nas wspominany z uśmiechem na ustach, wiecie co macie robić. Los Żurawskiego leży w waszych rękach.
WIKTOR DYNDA
fot. futbolowo.pl