Maor Melikson to magik wyższych lotów. Kiedy trafiał do Polski, wszędzie ogłaszano, że oto mamy w lidze gwiazdę. Wystarczyło kilka meczów, żeby przekonał do siebie niedowiarków.
Mijały kolejne miesiące, a on wciąż grał bardzo dobrze. Niektórzy okrzyknęli go najlepszym obcokrajowcem w historii polskiej ekstraklasy, inni poszli o krok dalej i na siłę wpychali do reprezentacji Franciszka Smudy. Aż w końcu zaczął jechać równo w dół. Ktoś odłączył prąd…
Ktoś? A może Izraelczyk zrobił to sam? Nie czas teraz na podsumowywanie pobytu Meliksona nad Wisłą. Od jego wyprowadzki już trochę minęło. Teraz jest we Francji i albo ma masę szczęścia, albo energetycy znad Sekwany są lepszymi fachowcami od kolegów z Polski. Maor znów jest podłączony do prądu i kopie naprawdę znakomicie. W sobotę strzelił swojego premierowego gola dla Valenciennes i to od razu w lokalnych derbach z Lille (jego drużyna przegrała jednak 1:3). We wcześniejszych meczach, choć do siatki nie trafiał, był zazwyczaj jednym z najlepszych na boisku.
Aby dowiedzieć się, jak to naprawdę jest z tym Meliksonem, zadzwoniliśmy do Stefana Białasa, czyli człowieka, który doskonale orientuje się zarówno w polskiej, jak i francuskiej lidze, a przy okazji jest naszym blogerem:
- Udało się panu obejrzeć któryś z występów Maora Meliksona w Valenciennes?
- Żadnego nie widziałem w całości, bo komentowałem w tym czasie inne spotkania Ligue 1, ale za to miałem do czynienia z obszernymi skrótami. Coś na temat jego gry jestem w stanie powiedzieć. Wiem też, co sądzą o nim francuscy kibice i prasa.
- Więc co sądzą?
- Izraelczyk zbiera same pozytywne opinie. Przed tygodniem, w meczu z Lorient nie zagrał, ale wrócił na spotkanie z Lille i strzelił bardzo ładnego gola. Dobrze wyszedł na pozycję, nieźle przymierzył.
Melikson jest zawodnikiem, który od razu trafił do pierwszego składu, dlatego że został zakupiony bezpośrednio na miejsce Foueda Kadira, który odszedł do Marsylii. Chyba nikt nie żałuje tej decyzji.
- W Polsce też świetnie wszedł w drużynę, a potem nie było już tak kolorowo. Który Melikson jest prawdziwy – ten z początku pobytu w Wiśle i pierwszych meczów we Francji, czy ten, którego oglądaliśmy w ostatnich miesiącach, jakie spędził w naszym kraju?
- Wydaje mi się, że prawdziwy Melikson to zawodnik z tego pierwszego okresu. Spodziewam się, że tak właśnie będzie prezentować się we Francji. Ma potencjał, który powinien dobrze spożytkować. Wszystko mu sprzyja – nie musi się martwić ani o miejsce w składzie, ani o finanse. Valenciennes to bardzo dobrze poukładany klub. Atmosfera w drużynie też odgrywa ważną rolę.
- To w takim razie skąd tak nijaka postawa w drugiej fazie pobytu w Wiśle? Problemy z motywacją? Chęć wymuszenia transferu?
- Wszystko zakończyło się wyprowadzką, więc myślę, że chciał odejść. Nie osiągnął z Wisłą celu, który zakładano po przyjściu jego i kilku innych zawodników. Brak udziału w Lidze Mistrzów zrobił swoje. Chociaż, jakby nie patrzeć, Valenciennes nie ma szans nawet na Ligę Europy. To drużyna ze środka stawki francuskiej ekstraklasy.
- Co sądzi pan o tezie głoszącej, że Melikson to zawodnik, który tylko pod wpływem zastrzyku adrenaliny daje z siebie sto procent, a gdy wszystko uleci, wraca na o wiele niższy poziom?
- U każdego piłkarza wraz ze zmianą otoczenia, pojawia się większa motywacja. Każdy chce pokazać się w nowym miejscu z jak najlepszej strony, a po pewnym czasie nieco spoczywa na laurach. Wtedy potrzebna jest nowa motywacja. To normalne.
- Jak pana zdaniem potoczą się dalsze losy Meliksona? Wkrótce wróci na pułap znany z ostatnich miesięcy pobytu w Polsce, czy będzie coraz lepszy?
- W Valenciennes jest sporo młodych zawodników czekających na grę i jeśli Melikson spuści z tonu, to bardzo łatwo może wylądować na ławce. Dlatego bardzo ważne jest, aby utrzymał motywację, o której mówiliśmy wcześniej.
- Melikson to materiał na gwiazdę Ligue 1?
- Niełatwo to ocenić po kilku meczach…
- Ale zna go pan również z Polski…
- Nie lubię porównywać tych dwóch lig. W Polsce wielokrotnie udowodnił, że ma potencjał, żeby być dobrym zawodnikiem na europejskim poziomie. Na pewno ma ogromne szanse, żeby na stałe zagościć w składzie Valenciennes i tam się wyróżniać. Ale żeby być gwiazdą Ligue 1? Z tym może być trudno…
Rozmawiał: Paweł Marszałkowski