To ten moment, gdy cały trud włożony w sezon zasadniczy może prysnąć w dosłownie chwilę. Dla jednych kończy się upragnionym awansem, pozostali muszą poczuć gorycz porażki i wrócić silniejszymi w kolejnych rozgrywkach. Już jutro te uczucia towarzyszyć będą dwóm zespołom, które zmierzą się w finale baraży o Premier League.
Idea play-offów realizowana jest od roku 1987. W pierwszych dwóch latach istnienia tej formuły oprócz trzech drużyn z drugiego szczebla rozgrywkowego, jeden klub dochodził z pierwszego. Później odstąpiono od takiego systemu i w barażach rywalizują cztery zespoły z dzisiejszej Championship. Play-offy potrafią przynieść nam wiele emocji. O zeszłorocznych mówi się do teraz, a półfinałowy rewanż Watford z Leicester umieszczony został w niejednej kompilacji zawierającej szokujące zakończenia spotkań. Anthony Knockaert marnując rzut karny oraz dobitkę po nim zafundował rywalom szansę na kontrę. Szansę, która została wykorzystana w najlepszy z możliwych sposobów. Dziś Francuz nie musi martwić się o podobny dramat, gdyż wraz ze swoją drużyną zdeklasowali ligowych rywali i już mogą przygotowywać się do gry w Premier League. Na Wembley pojedynek toczył będzie się natomiast między Derby County a Queens Park Rangers.
Czytaj także: Kolejny Polak we Włoszech!
Po 46. kolejkach sezonu zasadniczego Derby zajmowało miejsce trzecie, a QPR czwarte. Teoretycznie więc w finale zmierzą się te dwie silniejsze drużyny play-offów. Zespół popularnych „Baranów” impomuje zarówno większą efektywnością, jak i efektownością. Strzelili najwięcej bramek, nawet o jedną więcej od Leicester. Taka gra z polotem, jaka pasuje podopiecznym Steve’a McClarena odbiła się też na golach straconych. Na ich liczniku widniała największa liczba spośród wszystkich klubów, które załapały się do baraży. Queens Park Rangers natomiast tych bramek zarówno strzeliło, jak i straciło mniej. Na początku sezonu, kiedy to drużyna Redknappa przewodziła w ligowej stawce, zdołała to robić ze skutecznością ledwo przekraczającą jednego gola na mecz. Takie ciekawostki, które właściwie nic nie znaczą przed tym sobotnim, ostatecznym rozrachunkiem.
A po nim, jeden klub otrzyma promocję do Premier League. Derby County swojego ostatniego pobytu tam nie może wspominać miło. Jedenaście punktów przy jednym zwycięstwie. Tyle zdołał uciułać zespół „Baranów”. Dobytek mało imponujący. Dobytek, o którego powtórzenie przy ewentualnym awansie byłoby ciężko. Potencjał tej drużyny jest znacznie większy. Queens Park Rangers z boiskami Premier League pożegnało się natomiast sezon temu. Drużynę tę na początku pogrążył Mark Hughes. Prowadził ją przez dwanaście kolejek i nie zdołał wygrać ani razu. Później stery nad piłkarzami przejął Harry Redknapp. Bez wielkich efektów, czego skutkiem był spadek z dwudziestej pozycji.
Oba kluby w tegorocznych play-offach nie miały lekko. Wydawało się, że drużyna McClarena będzie na deskach już w pierwszym spotkaniu. To gospodarze z Brighton pierwsi wyszli na prowadzenie, a ich napór trwał przez niemal cały mecz. Derby zdołało zadać dwa ciosy. Oba okazały się celne. Trochę pomocy w tym Tomasza Kuszczaka, gdyż od pleców polskiego bramkarza niefortunnie odbiła się piłka po strzale Chrisa Martina. Rewanż na Pride Park Stadium był już jednak zupełnie odmiennym widowiskiem, które jednogłośnie przypieczętowało awans „Baranów” do dalszej fazy play-offów. Inaczej wyglądało to w szeregach „The Hoops”. W drugim starciu, które miejsce miało na Loftus Road, byliśmy nawet świadkami dogrywki. Wszystko dzięki temu, że w systemie tych rozgrywek nie obowiązuje zasada bramek strzelonych na wyjeździe. W przypadku remisu po obydwu meczach, nieważne jakie wyniki padały na danym terenie. I tak zobaczymy dogrywkę, a później może i konkurs jedenastek. Właśnie w tych dodatkowych trzydziestu minutach awans do finału wyrwało QPR.
Czytaj także: Gwiazda City obraża się i chce odejść!
Kim nawzajem postraszyć mogą się oba kluby? W linii ataku egzekutorami dużej części akcji są wyżej wspomniany Chris Martin, a także Charlie Austin. To właśnie Austin dwukrotnie pokonał Scotta Carsona, dając swojej drużynie szansę gry na Wembley. Obaj napastnicy znaleźli się w gronie dziesięciu najskuteczniejszych strzelców Championship, są więc gwarancją dobrze wykonanej roboty pod bramką rywala. W środku pola rolę odgrywać może doświadczenie. Tego po stronie QPR więcej, ze względu na Bartona oraz Gary’ego O’Neila. Na przeciwko zawodnicy młodsi, którzy walecznością na pewno odstawać nie będą. Patrząc na drugą linię Derby County uwagę przede wszystkim trzeba zwrócić na Craiga Brysona i Willa Hughesa. Obaj znaleźli się w drużynie sezonu plebiscytu PFA. Szkot, swą efektywność przekłada na liczby. Szesnaście bramek i trzynaście asyst w sezonie zasadniczym. Powinno robić wrażenie. Anglik, mimo zaledwie dziewiętnastu lat, bezkompromisowo przecina każdą kolejną linię defensywną. Ci dwaj zawodnicy dają w w środku pola niesamowitą jakość. Dla Brysona jest to najlepszy czas na awans sportowy w postaci gry w Premier League. Przed Hughesem natomiast taka szansa swoi otworem. Jak pisał na łamach FootBaru Tomasz Mileszyk, pewne jest, że Anglika zobaczymy na boiskach najwyższej klasy rozgrywkowej. Jedyną kwestią do rozstrzygnięcia jest to, czy będzie bronił barw Derby, czy może innego klubu, któregoś z wyższej półki.
Póki co, wszyscy skupiają się jedynie na jutrzejszym starciu. Starciu, które dla jednych da upragniony powrót do Premier League i kolejną szansę pokazania się przed wielką publicznością. Żaden z klubów nie zechce jej zmarnować, tak jak miało to miejsce w ostatnich przypadkach.
JAKUB GRYSIEWICZ
fot. telegraph.co.uk