Koszmar Legii, czyli podsumowanie jesieni

Zakończyły się rozgrywki T-Mobile Ekstraklasy przewidziane na ten rok. Wszystkie zespoły zapadły w zimowy sen. Nie dla wszystkich będzie on jednak kolorowy. Szczególnie nie dla Legii . Warszawianie budzić się będą przerażeni koszmarami jakie im się przyśnią. Wiele razy powracać będą niewykorzystane sytuacje, błędy, porażki…
***

Tuż przed pierwszymi meczami o poważną stawkę Legia Warszawa rozegrała towarzyski turniej Deyna Cup, który wygrała. Wszyscy obserwatorzy byli zadowoleni z postawy drużyny Jana Urbana, który w ten sposób rozpoczął swój drugi rok pracy przy Łazienkowskiej 3. Z niecierpliwością i dużymi nadziejami czekano na eliminacje do Ligi Mistrzów.

PUCHARY EUROPEJSKIE. Legia Warszawa od początku kwalifikacji miała pod górkę. Najpierw nie bez przeszkód wyeliminowała walijski The New Saints wygrywając na wyjeździe 3:1 i u siebie 1:0. Następnie warszawianie mierzyli się z Molde FK. W Norwegii dość szczęśliwie zremisowali po bramce Vladimera Dwaliszwilego, aby na Pepsi Arenie zremisować bezbramkowo i awansować dalej. W ostatniej rundzie eliminacji trafili, jak się później okazało, na bardzo dobrze dysponowanych Rumunów, którym ulegli w dwumeczu. W pierwszym spotkaniu w Bukareszcie zremisowali 1:1, aby potem zremisować 2:2 i podtrzymać 17-letnią tradycję – nie dostając się do Champions League. W konsekwencji pozostała im walka w fazie grupowej Ligi Europy. Najlepiej te rozgrywki podsumuje tabela, po rozegraniu wszystkich meczów w grupie…

Jednak Legia nie grała tak słabo, jak wskazują na to wyniki. W wielu meczach prezentowała solidny futbol, a z racji, że jest polską drużyną możemy nawet powiedzieć bardzo dobry. Niestety w tych meczach brakowało czegoś, co pozwoliłoby wpaść piłce do siatki rywali, a o to podobno w tej całej kopaninie chodzi…

EKSTRAKLASA . W tych rozgrywkach Legia Warszawa rozegrała przed świętami, podobnie jak pozostałe zespoły 21. spotkań. Przegrała aż sześciokrotnie i raz dzieliła się punktami. To dość słabe statystyki, porównując je z tymi z mistrzowskiego sezonu. Wtedy to legioniści na przestrzeni całego sezony schodzili z murawy pokonani tylko trzykrotnie.
Pierwsze kolejki Legia potraktowała po macoszemu, wystawiając głównie młodych, utalentowanych wychowanków. To nie miało jednak większego przełożenia na wyniki spotkań, bo wygrywała je pewnie i wysoko. Pierwsza porażka przytrafiła się w czwartej kolejce w meczu Ruchem Chorzów. Zaraz po niej nadeszła kolejna u siebie z Lechią Gdańsk. Te rezultaty wszyscy przyjęli z przymrużeniem oka, gdyż były to mecze tuż przed decydującym starciem ze Steauą Bukareszt. Jak wiemy na nie wiele się to zdało i legioniści sromotnie przegrali z Rumunami. Po tych meczach warszawianie już seryjnie punktowali, aż do spotkania w 11. kolejce z Wisłą Kraków. Przegrali przy Reymonta mimo, że mieli kilka znakomitych okazji do wywiezienia punktów z Małopolski. Kilka dni później przyszła łatwa wygrana z Piastem, po której nadszedł czas na rywalizacje w Poznaniu. Tam padł remis 1:1 po bardzo ciekawym meczu. W 14. kolejce przyszło jechać do Bydgoszczy, na mecz z Zawiszą. Nikt nie spodziewał się takiego rozstrzygnięcia tamtego meczu, a jednak. Zawisza wygrał 3:1. Mimo, że bramki dla bydgoszczan padały po katastrofalnych błędach Jakuba Rzeźniczaka i Wojciecha Skaby, to i tak wynik dobrze odzwierciedlał, to co działo się na boisku. Po tamtym meczu wojskowi przegrali już tylko dwa razy. W 18. serii spotkań w Bielsku 1:0 po bramce wychowanka Legii – Aleksandra Jagiełły oraz w Gdańsku 2:0. Co ciekawe była to już druga porażka z Lechią w tym sezonie. Takie rezultaty dały Legii Warszawa fotel lidera po 21. kolejkach i prostą drogę do obrony mistrzowskiego tytułu. Jednak czy taka postawa jest godna króla?
Legia, podobnie jak Piast Gliwice, Śląsk Wrocław i Lech Poznań płaci swoją cenę za wczesną grę w eliminacjach do europejskich pucharów. Jest liderem, ale gra bardzo nierówno.
Bogusław Kaczmarek dla FootBaru
W lidze przytrafiło im się za dużo porażek. W tym składzie personalnym powinni przegrać połowę mniej spotkań.
Tomasz Jarzębowski dla FootBaru
PUCHAR POLSKI. Tak naprawdę dla Legii rozpoczął i jednocześnie zakończył się na przegranym 3:1 meczu z Górnikiem Zabrze. Owszem, wcześniej obrońcy trofeum podejmowali na wyjeździe Rozwój Katowice, ale z całym szacunkiem dla śląskiego kluby, nie powinien i nie był rzeczywistym sprawdzianem i jakimkolwiek poważnym rywalem dla najlepszej drużyny w kraju.
Górnik Zabrze wyciągnął wnioski z przegranego 2:1 meczu w lidze przy Łazienkowskiej, którego absolutnie nie powinien przegrać. Tym razem zabrzanie nie popełnili drugi raz tych samych błędów i zasłużenie wyeliminowali Legie z Pucharu Polski.
Bogusław Kaczmarek
***
OBJAWIENIE. Na wyróżnienie zasługuje dwójka Tomaszów – Jodłowiec i Brzyski. Ten pierwszy bardzo dobrze w przeciągu niemal całej jesieni grał zarówno w obronie, jak i w środku pomocy. Swoją grą udowodnił jednak, że najlepiej czuje się jako defensywny pomocnik. Strzelił cztery gole i dwa razy dogrywał kolegom w taki sposób, że Ci zdobywali bramki. To dobry wynik, jak na tego zawodnika i tą pozycje. Z kolei Tomasz Brzyski mimo, że sprowadzany był na Pepsi Arene w roli zmiennika dla Jakuba Wawrzyniaka zagrał więcej meczów od popularnego „Rumianego” i to on był podstawowym lewym obrońcą. Tylko w lidze asystował aż dziesięciokrotnie i tym samym został najlepszym asystentem Ekstraklasy.
Trudno w przypadku Legii Warszawa mówić o objawieniu. Dobrze na swojej nowej pozycji prezentował się Tomasz Jodłowiec, z którym miałem okazje wcześniej współpracować. Duży postęp w swojej grze zrobił również Tomasz Brzyski. Trudno jednak nazwać ich objawieniami. Za tym odpowiedzialnym słowem powinna iść duża jakość i klasę. Tego w drużynie Legii nie zauważyłem.
Bogusław Kaczmarek
ROZCZAROWANIE. Wniósł do drużyny o wiele mniej, niż początkowo liczono. Helio Pinto miał stanowić o sile mistrzów Polski, miał być „tempomatem” warszawskiej drużyny. Rzeczywistość po raz kolejny zderzyła się z oczekiwaniami i Portugalczyk został hamulcowym Legii. Większość podań Pinto jest w poprzek boiska lub do tyłu. Mimo, że strzelił sześć goli i zaliczył jedną asystę, to nie można jego dotychczasowego pobytu ocenić pozytywnie. Kilka dobitek do pustej bramki, dobre rzuty wolne to troszkę za mało, jak na piłkarza, który miał być gwiazdą ligi i osobą od którego trener zaczyna ustalać wyjściową jedenastkę.
EMIL CICHOŃSKI
fot. legia.net, uefa.com
Pin It