Komentarz do powołań – trzy zbędne ogniwa

Jak ważny jest mecz z Ukrainą, nie trzeba nikogo nie przekonywać. To będzie spotkanie prawdy i właściwie tylko wygrana spowoduje, że zachowamy szanse na pierwsze miejsce w grupie i tym samym bezpośredni awans na mundial w Brazylii. Selekcjoner Waldemar Fornalik musi być tego świadomy i gdy dziś ogłaszał powołania dla piłkarzy z klubów zagranicznych, pewnie kłębiła mu się w głowie myśl, że jeśli coś pójdzie nie tak, może stracić pracę. Stąd odważne zmiany – jest m.in. Bartosz Salamon, Radosław Majewski, czy Piotr Celeban, który dopiero na początku tego roku znalazł uznanie w oczach WF. Ale nie wszystko w powołaniach dla zawodników grających za granicą nam się podoba. Oto nasze zastrzeżenia:

1.   Polanski? Warum?

Przede wszystkim, co na liście powołanych robi Eugen Polanski? To jakieś nieporozumienie! Były kapitan niemieckiej młodzieżówki ostatnio prezentuje się w Bundeslidze nader kiepsko, podobnie zresztą jak jego Hoffenheim, które ochoczo puka do bram drugiej ligi. Chyba jeszcze nigdy od momentu, gdy Eugen wybrał grę z białym orłem dla piersi, nie był w tak słabej dyspozycji. Ale… już pal licho jego formę. Główny problem z Polanskim polega na tym, że on… nie może zagrać z Ukrainą! To z powodu liczby żółtych kartek otrzymanej w bieżących eliminacjach.

Po co więc nam taki zawodnik? Czy naprawdę jego obecność jest tak ważna? Polanski przyjedzie na kadrę właściwie tylko po to, by zagrać z reprezentacją San Marino, z którą zmierzymy się kilka dni po batalii ze wschodnimi sąsiadami. Gdzie tu logika?  Bez niego nie poradzilibyśmy sobie z ekipą kelnerów i taksówkarzy? Nie lepiej byłoby w jego miejsce powołać kogoś innego? Na przykład Mateusza Klicha, który wraca do świata żywych dobrymi występami w lidze holenderskiej? Nie chodzi nam o to, by taki Klich miał od razu grać pierwsze skrzypce. Po prostu powołanie gracza PEC Zwolle miałoby większy sens, niż zapraszanie Polanskiego.

Rozumiemy na przykład, że powołanie otrzymuje Marcin Wasilewski, który być może z Ukrainą nie zagra ani minuty, bo w Anderlechcie regularnie odsyłany jest na trybuny. Bo Wasyl to jednak osobowość, dobry duch tej drużyny. Nawet gdyby miał mieć połamane obie nogi, to kogoś takiego warto na zgrupowania zapraszać, ponieważ ma pozytywny wpływ na kolegów z zespołu. Natomiast Polanskiego nie podejrzewamy o to, by był uwielbiany w szatni reprezentacji Polski. Może i nikt nic do niego nie ma, ale nie wmawiajcie nam, że to Polanski „robi atmosferę”.

2. Obraniak? Pourquoi?

Trudno nam też pojąć, dlaczego Fornalik bez ustanku wierzy w Ludovica Obraniaka. Czyżby selekcjoner jeszcze nie zauważył, że Obraniak pasuje do naszej kadry tak samo, jak polskie kluby do Ligi Mistrzów? Francuz z polskimi korzeniami to indywidualista. Przyjeżdża na kadrę, i  – jak wiadomo z kuluarów – praktycznie do nikogo się nie odzywa, stoi sam z boku. Języka polskiego się nie nauczył, więc teraz, gdy pominięty w powołaniach został Damien Perquis, praktycznie nie będzie miał z kim pogadać (może czasami ulitują się nad nim Marcin Wasilewski i Grzegorz Krychowiak).

Na boisku jest tak samo. Ile już razy łudziliśmy się, że Obraniak będzie w stanie dogrywać dobre prostopadłe piłki do Lewandowskiego? Ich współpraca wygląda źle i skoro tyle razy nie wychodziło, i skoro Lewy sam głośno o tym mówi, to najwyższy czas poskładać klocki inaczej. Kto oglądał ostatni mecz Borussii Dortmund, ten wie, że pozycję „dziesiątki” z powodzeniem mógłby zająć… właśnie Robert Lewandowski. Czołowy strzelec Bundesligi grał na tej pozycji na początku przygody z BVB i radził sobie całkiem nieźle. W ostatnim meczu przeciwko Hannoverowi też nie raz zdarzyło mu się rozpocząć akcję z centrum pola z dużym pożytkiem dla drużyny. Gdyby w tej roli wystąpił przeciwko Ukrainie, zyskałaby też na pewno reprezentacja Polski.

Nie ma już czasu na wałkowanie strategii, która pali na panewce. Lewandowskiego należy ustawić w przedniej strefie drugiej linii. Przed nim mógłby zagrać na przykład Łukasz Teodorczyk, albo Arkadiusz Milik. Idziemy o zakład, że brak Obraniaka nie zaszkodziłby naszej drużynie narodowej.

3. Borysiuk? Nie ma innych?

Na koniec zarzut najmniejszej wagi, bo nie zamierzamy się zawzięcie pastwić na Fornaliku za to, że powołał Ariela Borysiuka. Nieco nas to mierzi, ale broń Boże nie burzy. Szkoda tylko, że były gracz Legii dostaje powołanie, podczas gdy w klubie nie działo się u niego najlepiej. Nie po drodze mu z trenerem, i choćby z tego powodu, w tym roku kalendarzowym zagrał łącznie 70 minut. Ostatni występ w pełnym wymiarze czasowym Borysiuk zaliczył w połowie grudnia 2012 roku.

W ostateczności, skoro z Ukrainą nie może zagrać Polanski, można przymknąć oko na to, że w kadrze znalazł się piłkarz Kaiserslautern. Będziemy jednak iść w zaparte i sądzimy, że nie najgorszym pomysłem byłoby zrobienie dodatkowego miejsca dla kogoś z polskiej ligi.  Ale skoro już przebieramy między zawodnikami, którzy w swoich zagranicznych klubach odgrywają marginalną rolę, to może lepiej było sięgnąć po Rafała Wolskiego? Z Ukrainą nie możemy zagrać defensywnie, więc jeśli naszą receptą na sukces ma być Borysiuk, to daleko nie zajedziemy. Wolski może i we Florencji nie doczekał się swojej szansy, ale doskonale pamiętamy jak wielki talent w nim drzemie. Jeżeli Zbigniew Boniek otwarcie przekonuje, że Wolski osiągnie w Serie A więcej niż on sam, to nie wypada umniejszać potencjału tego chłopaka, nawet jeśli permanentnie siedzi na ławce.  Nieograny Wolski mógłby reprezentacji Polski dać dużo więcej od nieogranego Borysiuka. Z Ukrainą trzeba zaryzykować, a nie tylko bronić dostępu do własnej bramki.

Z niecierpliwością czekamy więc na powołania dla piłkarzy z polskiej ligi, które najpewniej zostaną ogłoszone po zakończeniu najbliższej kolejki. Chcielibyśmy już nie mieć żadnych zastrzeżeń do Waldemara Fornalika. I choć można mu kilka szpilek wbić, to co do jednego jesteśmy zgodni – to selekcjoner z elastycznym nastawieniem do pracy. Nie trzyma się kurczowo tych samych twarzy, co potwierdza chociażby powołanie dla bramkostrzelnego ostatnio w Championship Radosława Majewskiego. Trzeba tylko pójść o krok dalej, czyli oprócz zmian w powołaniach, dokonać też roszad w taktyce i wyjściowym składzie.

MICHAŁ MITRUT

Pin It