„Kolejorz” wygrywa, ale grał na poziomie usług PKP…

Przeczytałem ostatnio, że pluskwy atakują pasażerów kolei.  Akcja walki z insektami miała zakończyć w grudniu 2012 roku. Jej koszt to prawie pół miliona złotych, za które planowano wydezynfekować 384 wagony. Prawdę mówiąc, już nie mam specjalnego zaufania do pociągów, po tym, co działo się w zeszłym roku. Tfu! Lepiej dmuchać na zimne i jeździć autem! Nie zagłębiając się szerzej w to polskie obrzydlistwo, przyznam tylko, że jakie PKP, taki „Kolejorz”…

***

Jagiellonia Białystok-Lech Poznań 0:1

44’ Lovrencsics

***

W pierwszej połowie, walczący o tytuł mistrza Polski (brzmi dumnie) Lech przeważnie pozorował grę. W 44. minucie Norambuena poślizgnął się przy linii bocznej, Lovrencsics zabrał mu piłkę, wpadł w pole karne, gdzie balansem ciała zwiódł Pazdana i uderzył w długi róg. Piłka odbiła się jeszcze od słupka i zatrzepotała w siatce. 1:0! Gol podobny do tego, który zdobył Radek Sobolewski w spotkaniu z Pogonią Szczecin. Podobny, nie znaczy taki sam! W dalszej części meczu poznaniacy razili nieskutecznością, a w końcowych fragmentach meczu niemal całkowicie oddając inicjatywę gospodarzom. „Kolejorz” bronił się rozpaczliwie i tylko dzięki nieskuteczności Jagi, szczęściu i co tu dużo mówić…braku umiejętności białostoczan, nie stracił w tym meczu punktów. W 88. minucie Tomasz Hajto (zapewne na głodzie nikotynowym) zdenerwowany na Henriqueza, że ten opóźnia grę, wystosował w jego kierunku najcięższe wulgaryzmy. Za to sędzia, bez dłuższego zastanowienia, wyrzucił go na trybuny. Udając się na nie, „Gianni” zdołał jeszcze naubliżać arbitrom. „Tomek, Ty brutalu, jak mogłeś? – skomentowałby to Jacyków?

Lech wygrał 1:0, ale styl drużyny wołał o pomstę do nieba. Komentatorzy w ostatniej fazie spotkania stwierdzili, że „Kolejorz” wygląda, jakby grał w dziesiątkę. Trudno się z tym nie zgodzić. Poznaniacy wybijali rozpaczliwie piłki, ale ambitnie, choć nieudolnie grająca „Jaga” nie była w stanie tego wykorzystać.

Lech po kiepskiej grze zdobywa trzy punkty i wykorzystując potknięcie Legii, odrabia do niej stratę. Gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Chociaż nie lubię tego porzekadła, to nie odmawiam „Kolejorzowi” zwycięstwa. Zrobił swoje. Już tylko dwa punkty przewagi mają „Wojskowi” i niczym w piosence Anity Lipnickiej…

„Wszystko się może zdarzyć, gdy głowa pełna marzeń .”

MARCIN SZYMAŃSKI

Pin It

  • Waldas

    Lech zagrał jak zagrał. Może trzeba napisać – zagrał żeby wygrać! Jaga miała sporo czasu by strzelić bramkę. Przypominam – CELNIE STRZELAŁA AŻ 3 RAZY! Grała idiotycznie dosrodkowując 28 ! razy gdy celne strzały to były z dystansu.

    Dosrodkowywała nie mając praktycznie napastnika ktory mógłby strzelić głową a pomocnicy to „kurduple”.

    Przegrała więc „na swoje życzenie”.
    Lech zagrał słabo ale…. wygrał.

    Jaga zagrała dfobrze ale… przegrała.
    To ja wolę WYGRYWAJĄCEGO w LE Lecha niż przegrywającą Jagę bijącą Rekordy Ligi dośrodkowań!
    Pragmatyka ważna szczególnie pod koniec sezonu!