Kilkanaście lat temu mały Jorge Resurreccion Merodio zrobił sobie zdjęcie z ówczesnym idolem Vicente Calderon – Fernando Torresem. W ubiegłym tygodniu dzieciak, którego kojarzycie raczej pod pseudonimem Koke, w spektakularnym stylu odprawił z niczym swojego bohatera wraz z całym niebieskim autobusem na londyńskich numerach i bez cienia tremy wpakował się z butami do wielkiego finału Ligi Mistrzów. Ten sezon należy do niego i nikt nie ma wątpliwości, że w hiszpańskich kopalniach wyszlifowano właśnie kolejny diament.
Wychowanek Atletico do pierwszego składu został włączony jeszcze za krótkiej kadencji Abela Resino, który pozwolił zadebiutować 17-letniemu pomocnikowi w Primera Division w starciu z Dumą Katalonii, wpuszczając Koke na boisko w 67 minucie w miejsce Paulo Assuncao. Podopieczni Pepa Guardioli prowadzili wtedy 4:1, a wejście nastoletniego zawodnika Rojiblancos niewiele zmieniło – Blaugrana wygrała ostatecznie 5:2. Epizod w mieście słynącym z architektury Gaudiego był jednym z zaledwie czterech rozegranych przez piłkarza w sezonie 2009/10. „Najlepsze wciąż musi przyjść” – zanuciłby pewnie pod nosem młodzian, idąc kilka dni później na lekcję matematyki, gdyby tylko miał wcześniej styczność z polską muzyką popularną.
Kolejny sezon to spokojne wprowadzanie młokosa do pierwszej drużyny dowodzonej przez Quique Floresa, który dał Koke szanse gry w rundzie rewanżowej. 17 spotkań, w tym 2 pełne, 9 wejść z ławki, 2 gole i jedna asysta. Łącznie 843 minuty w lidze, którą Atletico zakończyło na siódmym miejscu, awansując do kwalifikacji Ligi Europy tylko dzięki korzystnym rozstrzygnięciom w Pucharze Króla. Za mizerne wyniki głową zapłacił trener, jednak jego następca nie zagrzał długo miejsca na ławce trenerskiej. Nadszedł czas na zrobienie porządku. Nastała epoka Diego Simeone, o której napisano już chyba wszystko, łącznie z „poradnikami dla początkujących sezonowców”. ( TUTAJ czytaj o wielkim Diego Simeone i jego fanach).
Koke jest kluczowym zawodnikiem dla Atletico i nie bez powodu porównywany jest w tej kwestii z Xavim. O ile jednak przestawianie zawodnika Barcelony na inne pozycje mija się z celem, o tyle młodzian z Madrytu równie dobrze radzi sobie jako defensywny pomocnik, skrzydłowy czy też zawodnik podwieszony pod napastnikiem. Koke jest piłkarzem niebagatelnym, ma w sobie cechy lidera zespołu, do tego jest niesamowicie kreatywny i fantastycznie wykonuje stałe fragmenty gry. Spośród zawodników Diego Simeone, to właśnie on rozwinął się najbardziej. Piekielnie dużo wnosi do gry, jednak mam wrażenie, że gdyby wyjęto go z Atletico, drużyna funkcjonowałaby dalej.
Piotr Laboga dla FootBaru
Przesadą byłoby stwierdzenie, że to argentyński szkoleniowiec odkrył talent zawodnika, ale to właśnie Simeone odważnie postawił na Koke, który znakomitą postawą na boisku odwdzięcza się za okazane zaufanie. Wychowanek Rojiblancos rozgrywa właśnie najlepszy sezon w karierze, notując 6 bramek i znajdując się w gronie najlepszych asystentów Primera Division. Niezależnie od tego, czy Atletico wygra ligę, czy nie (czy ktoś w to jeszcze uwierzy?), obok Diego Costy i Thibuat Courtoisa, Koke należy do największych wygranych tegorocznych rozgrywek. Nic dziwnego, że pomocnik znalazł się w orbicie zainteresowań największych europejskich klubów, z Bayernem, Liverpoolem i Manchester United na czele, których nie odstrasza widmo wydania prawdziwej fortuny – za rządów argentyńskiego trenera wartość rynkowa Koke wzrosła dziesięciokrotnie i można śmiało przypuszczać, że w najbliższym czasie ta tendencja nie ulegnie zmianie.
„Przed nim świetlana przyszłość” – zawyrokował Simeone. I trudno z nim polemizować. Żeby jednak nie przesłodzić, wróćmy do wspomnianego na początku Torresa. El Nino opuszczając stolicę Hiszpanii miał na swoim koncie status wielkiej gwiazdy, dziesiątki strzelonych goli, uczestnictwo w europejskim i światowym czempionacie oraz całą masę wyróżnień indywidualnych. Nikt napastnikowi o blond włosach nie odbierze też mistrzostwa świata czy Europy, ale ostatnie sezony w jego wykonaniu mogą być przestrogą dla początkujących gwiazd, do których zaliczamy Koke – droga od bohatera do zera jest krótsza, niż się wydaje. ( TUTAJ czytaj o wielkim upadku Torresa!).
Kiedyś małolaty prosiły ciebie o zdjęcie, dzisiaj selfie z jednym z nich może być twoim powodem do dumy, jak niegdyś dla tamtego dzieciaka.
BARTŁOMIEJ KRAWCZYK
Fot. www.insidespanishfootball.com, transfermartk.com