A gdyby tak… Robert Lewandowski został piłkarzem Barcelony… Dajecie wiarę?
- 2005/2006 – Eto’o (32/46), Ronaldinho (24/41), Larsson (11/48)
- 2006/2007 – Ronaldinho (24/49), Messi (17/35), Eto’o (13/27), Gudjohnsen (10/42), Saviola (10/42)
- 2007/2008 – Henry (19/47), Eto’o (18/28), Messi (16/40), Bojan (12/48)
- 2008/2009 – Messi (38/51), Eto’o (36/52), Henry (26/42), Bojan (10/42)
- 2009/2010 – Messi (45/52), Ibrahimović (21/44), Pedro (17/50), Bojan (11/33)
- 2010/2011 – Messi (50/53), Villa (23/51), Pedro (22/52)
- 2011/2012 – Messi (73/63), Alexis (15/41), Cesc (15/48), Xavi (14/51), Pedro (13/48)
- 2012/2013 – Messi (60/50), Villa (16/43), Cesc (14/48), Alexis (11/46), Pedro (10/45), Tello (8/18)
Chyba nie trzeba wyjaśniać, co przedstawia powyższe zestawienie. Są to najlepsi strzelcy Barcelony z ostatnich ośmiu sezonów. Przed rozpoczęciem zbierania statystyk miałem w głowie kilka tez, które chciałem przedstawić i tymi statystykami poprzeć. Co się okazało? Wszystkie moje tezy i twierdzenia legły w gruzach, brutalnie zmasakrowane, przez owe statystyki. Pamięć ludzka jest ułomna – owszem, ale wspominając z perspektywy kibica te sezony, jawiły mi się w głowie zupełnie inne liczby. Ale do rzeczy. Tezy, które sobie w główce formułowałem dotyczyły newralgicznej jeśli chodzi o kataloński futbol – pozycji napastnika.
Pierwsza z nich opierała się na pewności, że w Barcelonie w każdym sezonie był zawodnik o charakterystyce typowego środkowego napastnika, który zapewniał Barcy powyżej dwudziestu bramek na sezon. Nazwiska, które sobie przy tej hipotezie wymieniałem to Eto’o, Henry, Zlatan, czy Villa. Okazało się, że z tymi panami to bardzo różnie bywało i – jak to gwiazdy – byli snajperami dosyć kapryśnymi. Pod wieloma różnymi względami. Ale to jest zupełnie inny temat. Moje twierdzenie natomiast, które sam przed sobą zmuszony byłem obalić miało pierwotnie prowadzić do niebezpiecznej, nieco karkołomnej, a może nawet samobójczej konkluzji. Otóż posługując się parafrazą klasyka: Dlaczego nie Lewandowski?!
Niewątpliwie nie umknęła waszej uwadze wieść, którą podchwycił i rozdmuchał każdy choć trochę dbający o PR portal piłkarski w Polsce – Kibice Barcy chcą Lewego. Przeprowadzono na oficjalnej stronie Barcelony ankietę, w której 86% fanów Blaugrany opowiedziało się za sprowadzeniem napastnika Borussii na Camp Nou. I prawda jest taka, że choć moja teza o zawsze w Barcy obecnym bramkostrzelnym napastniku została obalona, to jednak w rzeczywistości do minionego sezonu nie było roku, w którym w Barcelonie naprawdę nie byłoby żadnego piłkarza, którego z czystym sumieniem można nazwać napastnikiem. Bo poprzez Larssona, Eto’o, Gudjohnsena, Bojana, Henry’ego, Zlatana, aż do kończącego ten łańcuszek Villi – ciągłość była zachowana. A teraz napastnika brak! Więc ponawiam pytanie: Dlaczego nie Lewandowski?!
ZOBACZ KOSMICZNEGO GOLA ZLATANA
Odpowiedź na to pytanie pozostawiam… kibicom Barcy? Borussii? ludziom z Barcelony? nie wiem – ja w każdym razie jej nie znam. Chciałbym natomiast powrócić na chwilkę jeszcze do statystyk na wstępie zaprezentowanych. Bo być może tam właśnie ukryta jest choćby mała podpowiedź do naszego pytania. Gdy porównujemy lata 2005 – 2011 z dwoma ostatnimi sezonami zauważyć można jedną prawidłowość. Otóż do 2011 roku zazwyczaj było dwóch, lub trzech graczy, którzy ciągnęli wózek z bramkami i reszta graczy w drużynie im się do wózka nie pchała. Obecnie Messi pcha wózeczek samotnie, ale tu zebrała się bardzo pokaźna grupka graczy, którzy leciutko – każdy po trochu – mu z tym wózeczkiem pomagają. Spójrzmy – w sezonie 2012/2013 Messi ma na koncie sześćdziesiąt bramek, potem mamy przepaść, a następnie pięciu graczy z podobną liczbą goli. Podobna sytuacja ma miejsca sezon wcześniej.
Ale o czym to świadczy? Że
Lewy
nie ma tam czego szukać? Otóż przeciwnie. Bo te dwa lata, to sezony, w których oglądamy Barcelonę z każdym tygodniem słabszą, zagłębiającą się w spiralę autodestrukcji.
Ciekaw jestem jedynie, jak Góra Blaugrany zapatruje sięna ewentualny transfer Polaka. Skoro ktoś wpadł na taki pomysł i wrzucił sondę na oficjalną stronę, to coś może być na rzeczy. Tym bardziej, że Polak będzie do wzięcia za darmo, a ze strony Barcy byłby to świetny ruch pijarowy i marketingowy – Madryt szybko nie zapomni półfinału Ligi Mistrzów 2012/13 na Signal Iduna Park. Gdyby Pogromca Realu znalazł się w Barcelonie, hiszpańskie media by oszalały.Oj, ciężko jest sobie wyobrazić Polaka w granatowo czerwonym trykocie Barcelony, przybijającego piątkę Neymarowi i Messiemu. Gdy ta perspektywa pojawia mi się w głowie, znika ze mnie cynizm i ironia, a uaktywnia się zwykła dziecięca nadzieja (naiwność?). Sam powiedz – nie chciałbyś zobaczyć czegoś takiego?
MICHAŁ SIWEK