Czy rekin jest dużą rybą? Niby tak, jeśli porównamy z flądrami i płotkami, jednak porównując go z wielorybem (tak, pamiętamy, że jest to ssak!) – sorry, ale znaczy niewiele. A teraz pytanie główne, w tym dziwacznym rozumowaniu: czy przez obecność w pobliżu wieloryba rekin przestaje być rekinem – dużym i śmiertelnie niebezpiecznym drapieżnikiem?
Ad rem – ile razy słyszeliście, że Real musi kupić nowego napastnika, że Benzema się nie sprawdza i że występuje tylko dlatego, że jest pupilkiem Pereza? Ilu napastników było łączonych z Realem w ostatnich miesiącach? Naprędce wspomnijmy Aguero, Lewandowskiego, Suareza, Falcao czy Jacksona Martineza, a z pewnością listę można wydłużać w nieskończoność. A co się tymczasem okazuje? Francuski napastnik jest najbardziej bramkostrzelnym zawodnikiem Los Blancos w nowym roku, mając na koncie 8 goli strzelonych w 10 spotkaniach na 13, które madrycka drużyna rozegrała od początku stycznia. Jasne, ktoś powie, że wkrótce do gry powróci Cristiano Ronaldo i zawładnie wszelkimi klasyfikacjami i rekordami – możliwe, że tak będzie, ale nawet w obecności wieloryba rekin pozostaje sobą, czyli stworzeniem, z którym niekoniecznie chcielibyśmy mieć do czynienia podczas wakacji nad morzem. TUTAJ czytaj o fenomenie Cristiano Ronaldo.
Powiedzmy sobie wprost – Benzemie należy dać święty spokój, niech dalej robi swoje, tym bardziej, że idzie mu całkiem dobrze. Jego największym nieszczęściem jest ciągłe porównywanie jego osiągnięć z dorobkiem genialnego Portugalczyka. Pamiętajmy jednak, że to nie Francuz gra słabo, tylko Ronaldo (do spółki z Messim) ustabilizował formę na poziomie, z którym nie mieliśmy do czynienia od czasów Gerda Mullera. Porównując dokonania strzeleckie Benzemy z legendarnymi napastnikami „Królewskich”, to mający algierskie korzenie reprezentant „Trójkolorowych” naprawdę nie ma powodów ani do wstydu, ani do kompleksów. Myślicie, że ile bramek strzelał w białej koszulce Raul? W swoim najlepszym sezonie w stolicy Hiszpanii na listę strzelców wpisał się „ledwie” 32 razy w 50 meczach. Emilio Butragueno? „Tylko” 23 bramki w sezonie 1990/91. Brazylijski Ronaldo w barwach Realu pokonał bramkarzy zaledwie 31 – krotnie w 48 meczach sezonu 2003/04. No dobrze, a jak prezentuje się dorobek Karima? Do 9, 26, 32 i 20 goli w minionych sezonach dołożył aż 15 w aktualnych rozgrywkach. Liczby i fakty nie kłamią – Benzema jest na liście tych snajperów, którym w Madrycie wyszło, czego nie można powiedzieć o znajdujących się na przeciwległym biegunie znakomitych graczach jak chociażby Anelka, Cassano, Saviola, Huntelaar czy Robinho. Ogółem Francuz z królewskim herbem na piersi zagrał 213 razy, a 102 jego zagrania znalazły drogę do bramki rywali, co daje średnią 0,48 gola na mecz. Dla porównania – wynik Raula to 0,43, Juanito – 0,3, a Santillany – 0,45. Przyzwoity wynik w bardzo doborowym towarzystwie, czyż nie? TUTAJ wspomnienia fenomenalnego duetu Raul Morientes.
Presja wyniku, ciążąca w Madrycie na każdym zawodniku jest ogromna, a rekordy strzeleckie Cristiano Ronaldo nie pomagają napastnikom, którzy osiągając bardzo dobre wyniki i tak wypadają bladziutko na tle Portugalczyka. Naturalną koleją rzeczy przyczynia się do niecierpliwości kibiców, dla których nie ma znaczenia, że w swoim akwarium posiadają rekina pierwszej klasy – domagają się kolejnych wielorybów. W Realu swoich sił próbowało wielu zawodników – znaczna część przechodziła do zespołu jako gwiazdy pełne blasku, a odchodziła po cichu, tylnymi drzwiami, aby zrobić miejsce dla swoich następców – ich przykład pokazuje, że pozbywając się Benzemy Real może więcej stracić niż zyskać, tym bardziej, że forma Francuza wydaje się być wreszcie ustabilizowana na wysokim poziomie. Dodatkowo, zamiana Oezila na Isco pokazuje, jak łatwo pomylić się w swoich ocenach. Jest też zarazem dobrą przestrogą dla działaczy Realu – bardzo łatwo zamienić rekina na flądrę.
BARTŁOMIEJ KRAWCZYK
(fot. www.realmadrid.com)