Kapitanie, dziękujemy!

Rożni byli w polskiej i zagranicznej kulturze masowej kapitanowie: Kloss, Żbik, Ameryka, Nemo, Bomba. Jednak tego człowieka, zupełnie bez ironii, wiślacki Kraków, jak i cała Polska, nie zapomni nigdy. Jedna z najbardziej charyzmatycznych postaci, grających z „Białą Gwiazdą” na piersi w ponad 107-letniej historii klubu i namacalny dowód na to, że są jeszcze ludzie w polskiej piłce, dla których określenie „barwy klubowe” coś znaczy. Nie popadając w zbytni patos, w kontekście Radka można wymienić takie cechy, jak: skromność, pracowitość, uczciwość, lojalność. Wiele widziałem w życiu konferencji, ale tej, jakże niezwykle emocjonalnej, nie zapomnę nigdy. Odchodzi jedna z legend wielkiej przed laty Wisły Kraków, człowiek, który w klubie spędził blisko 9 lat i zdobył cztery tytuły mistrzowskie, a poza boiskiem wielokrotnie pokazywał, że serce dla kibiców ma ogromne. Parafrazując Siarę z filmu „Killer” można powiedzieć – Radosław Sobolewski. I wszystko jasne.

Na początku konferencji głos zabrał Jacek Bednarz.

To jest smutna chwila dla mnie, jako byłego przeciwnika na boisku, obecnie prezesa, a przede wszystkim osoby, która ma bardzo dużo szacunku dla piłkarza, którego musi pożegnać powiedział . Tak jak w przypadku Kamila Kosowskiego, tak również teraz, gdy żegnamy Radka, mam zaszczyt, ale na pewno nie przyjemność, powiedzieć, że kończy się coś pięknego, wzniosłego i godnego uznania. Od serca chcę dodać: Radek, bardzo ci za wszystko dziękuję! Za wspaniałe momenty, mistrzostwa, sukcesy, mecze w pucharach i reprezentacji, ale również za te chwile, gdy bywało ciężko i trudno. Wówczas zawsze można było być pewnym jednego, że Sobolewski ostatni złoży broń. Raczej go zniosą z barykady niż sam z niej zejdzie.

Po tych słowach Radek nie wytrzymał po raz pierwszy. Oczy mu się zeszkliły i mocno wzruszony wyszedł z sali. Pewnie w podświadomości chciał zacytować Nel z „W pustyni i puszczy” Henryka Sienkiewicza – ja nie płaczę, tylko mi się oczy pocą.”

Po chwili wrócił i gdy wydawało się, że już się uspokoił, rzekł:

Przepraszam za moje zachowanie. Emocje wzięły górę. To jest moja najtrudniejsza konferencja, chociaż nie było ich zbyt wiele. Ciężko mnie było na nią namówić, ale wiadomo, że coś wspaniałego w moim życiu się kończy. Jest mi smutno, bo przywiązałem się do tego miejsca, do tych ludzi, których spotykałem tutaj codziennie. Chcę podziękować Panu Bogusławowi Cupiałowi za zaufanie i wszystko, co zrobił dla mojej rodziny. Dziękuję wszystkim kibicom..

Później już nie był w stanie mówić. Wzruszył się tak mocno, że trzeba było zakończyć konferencję. „Co to za mężczyzna, który nie potrafi uronić łzy” – powiedział kiedyś Zbigniew Boniek i trafił w sedno. Płakać jest rzeczą męską, ukazującą wrażliwość, cechę jakże współcześnie rzadką u kobiet i mężczyzn. Rozumieją to chyba wszyscy, za wyjątkiem Izaebelli Łukomskiej – Pyżalskiej. I to jest właśnie piękne, że Sobol, człowiek silny i twardy, nieco zamknięty i niedostępny, nagle – w świetle emocji i przeżyć z przeszłości – stał się bezbronnym, sentymentalnym, wrażliwym człowiekiem, dla którego klub, to coś więcej, niż pobierana pensja.

Panie Radku, dziękujemy za:

- cztery tytuły mistrzowskie z „Białą Gwiazdą”, fazę play-off Ligi Mistrzów i 1/16 Ligi Europy; 168 meczów na ligowych boiskach w koszulce Wisły i 14 bramek

- Puchar Polski z Dyskobolią

- awans reprezentacji na Euro 2008,

i liczne dostarczone emocje – na stadionach i poza nimi.

Jak grał „Sobol”? Zobaczcie sami.

Poza boiskiem często dbał o kibiców i wspierał ich inicjatywy. Jak chociażny w sierpniu 2010r., kiedy na rzecz dzieci z domów dziecka ofiarował koszulkę meczową, a SKWK przekazał pieniądze dla jednego z kibiców, którzy udzielał się mocno, ale nie było go stać na wyjazd do Łodzi. Tych działań charytatywnych z udziałem piłkarza było naprawdę bardzo wiele.

„Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść, niepokonanym” – śpiewał „Perfect” W 2008r., zaraz po historycznym awansie, Radek zakończył karierę reprezentacyjną, chcąc w pełni poświęcić się piłce klubowej. I zdołał jeszcze sporo osiągnąć w Wiśle. Dziś, kończy się pewien piękny etap w życiu, choć jak sam przyznaje, nie zawiesza butów na kołku. Prawdopodobnie zobaczymy go od przyszłego sezonu w Górniku Zabrze. Jeśli to prawda, już podczas pierwszego meczu kampanii 2013/2014, nadarzy się okazja do pożegnania go na stadionie przy Reymonta 22! Najbardziej martwi mnie jednak to, że prędko tak znakomitego defensywnego pomocnika, klub z Krakowa mieć nie będzie.

Spieszmy się szanować legendy. Tak szybko odchodzą do klubowych muzeów…

MARCIN SZYMAŃSKI

Pin It