W dzisiejszym wydaniu „Super Expressu” przeczytaliśmy wywiad z Danijelem Ljuboją, którego zdaniem do reprezentacji Polski powinien trafić Miroslav Radović. Nie wiem, czy to dziennikarze gazety coś przekręcili, czy Serb średnio przemyślał swoją wypowiedź, ale po przeczytaniu tego tekstu można dojść do wniosku, że zdaniem Ljuboji reprezentacja Polski miałaby być dla „Rado” nagrodą pocieszenia. Na całe szczęście sam zainteresowany do całej sprawy podchodzi z rozsądkiem, wykluczając swój ewentualny debiut w kadrze Nawałki.
- Dla Miro gra w polskich barwach byłaby zaszczytem, bo Polska pod względem piłkarskich tradycji jest wielkim krajem. Z kolei on sam jest na tyle dobry, że bardzo by wam pomógł – mówi w „SE” były napastnik Legii, a przeciętny kibic czytając tylko tę wypowiedź, powielaną dziś w wielu internetowych mediach, pomyśli sobie: kurczę, może i Radović ma tyle wspólnego z Polską, co Olisadebe, ale od kilku ładnych lat mieszka w Warszawie, płynnie mówi po polsku, więc powołanie mu się należy. Tym bardziej że na jego pozycji nie mamy kłopotu bogactwa.
CZYTAJ TAKŻE: Real Madryt chce Polaka!
Kilka linijek wcześniej Ljuboja mówi jednak coś takiego: - Rado zasłużył na grę w reprezentacji Serbii, przez ostatnie lata powinien być powołany wiele razy. Nie został, bo u nas jest mnóstwo nieuczciwości w tej kwestii. Nie został potraktowany tak jak należało.
Czyli co, z Serbią się nie udało, więc teraz Radović powinien spróbować swoich sił w Polsce? Nie mam wątpliwości, że z „Miro” w składzie gra kadry wyglądałaby dużo lepiej – wszak w drużynie Nawałki faceta z połową umiejętności rozgrywającego Legii nie ma i pewnie długo nie będzie – ale pozostaje jeszcze coś takiego, jak etyka. Coś, o czym ostatnio głośno było za sprawą Michała Probierza, a wcześniej w podobnej sytuacji krytykowano Eugena Polanskiego, który podobno kilka lat wcześniej marzył o grze w reprezentacji Niemiec.
Kiedy do głów piłkarzy pokroju Ljuboji, wygadujących publicznie takie brednie dotrze w końcu, że reprezentacja to nie klub i nie można zmieniać obywatelstwa wedle własnego widzimisię? Być może to naiwne, ale wciąż uważam, że występy w koszulce z godłem narodowym powinny być dla każdego piłkarza czymś wyjątkowym, swego rodzaju piłkarskim świętem, bo i na mecz kadry przyjeżdża się przecież kilka razy do roku, a nie występuje w niej co tydzień. Reprezentacja nie może wiązać się tylko z chęcią wypromowania się na szerszą skalę, a wszelkie wartości emocjonalne związane z partycypacją w meczach drużyny narodowej, nie mogą odejść do lamusa, bo teraz to nie jest trendy . Niby to takie proste, a wciąż trzeba to powtarzać z uporem maniaka. Do niektórych to jednak nie dociera i dalej n ajważniejszy pozostanie ich własny interes – skoro nie udało się zadebiutować w silniejszej kadrze (Serbii), to niech będzie chociaż ta słabsza (Polski). Taką drogę Radoviciowi przewidział Ljuboja.
CZYTAJ TAKŻE: Legia zbroi się przed Ligą Mistrzów!
Większą rozwagę w tej sprawie zachował sam „Rado”, który w styczniu stwierdził, że w reprezentacji Polski powinni grać tylko piłkarze z polskimi korzeniami. I za to szacunek, bo choć Serb pewnie zdaje sobie sprawę, że w kadrze Nawałki o pierwszy skład byłoby mu łatwiej niż nawet w Legii, to – mimo polskiego obywatelstwa – grę w naszej drużynie narodowej wyklucza.
Oby tylko za jakiś czas nie zmienił zdania. Wtedy zaufania kibiców, nie odzyskałby nawet, gdyby był w życiowej formie.
WIKTOR DYNDA
Fot. Łukasz Laskowski/Pressfocus