Byle jakie Turki Juventus Stadium nie zdobędą. Takie było motto przewodnie dzisiejszego meczu 1/16 Ligi Europy, pomiędzy Juventusem Turyn a Trabzonsporem. Mimo, że goście z kraju dywanów i kebabów powinni z Półwyspu Apenińskiego wywieźć gola, to „dzięki“ sędziemu odchodzą z pustymi rękoma .
* * *
Juventus – Trabzonspor 2:0 (1:0)
1:0
– Osvaldo 16′
2:0 – Pogba 94′
* * *
Zespół Adriana Mierzejewskiego nie miał prawa wygrać, bo gdyby tak się stało to by znaczyło, że klasą dorównują Bayernowi Monachium. Dlaczego? Ano dlatego, że ostatni raz stadion w Turynie został zdobyty właśnie przez Bawarczyków i to ładnych kilka miesięcy temu, a dokładnie 10 kwietnia 2013 roku.
Nie można jednak powiedzieć, że gra „Starej Damy“ porwała kibiców na trybunach i przed telewizorami. Piłkarze rozkręcali się powoli i nie zdążyli wrzucić nawet trzeciego biegu, kiedy sędzia główny odgwizdał koniec spotkania. Mimo to wygrali zasłużenie, chociaż gościom z Turcji należała się bramka jak psu buda. Arbiter zadecydował jednak, że Trabzonspor wróci do siebie bez bramkowej zaliczki i zdania nie zmienił.
Swojego niezadowolenia nie kryli kibice tureccy, odpalając kilka rac w trakcie meczu i tym samym przerwali spotkanie na kilka minut. Wnioski zostaną przez UEFA wyciągnięte i raczej nie ma co spodziewać się pełnych trybun w rewanżu, bo któraś zostanie zamknięta.
Choć miejsce Juventusu jest w Lidze Mistrzów, a nie w tej drugiej, europejskiej, to jednak „Stara Dama“ tych rozgrywek nie odpuści, bo ewentualny finał zagra w swojej twierdzy, która zdobywana jest z rzadka. No a szanse na to, że przyjedzie tam Bayern są małe, tak więc podopieczni Antonio Conte mogą sobie grać kolejne mecze tak jak ten dzisiejszy, na pół gwizdka, bo poważniejszych rywali w LE póki co nie widać.
Partnerem artykułu jest fanpage „Liga Europejska”
pw
fot. juventus.com