Juve i PSG grają dalej!

Większych emocji naturalnie spodziewaliśmy się w spotkaniu Paris Saint Germain – Valencia, choć mało było chyba odważnych obserwatorów zdecydowanie stawiających na drużynę z Estadio Mestalla. Czy brak Zlatana Ibrahimovicia mógł w tak dużym stopniu osłabić lidera Ligue 1? Wszystko było raczej w nogach podopiecznych trenera Ernesto Valverde, którzy musieli zaatakować, zaryzykować i w pewnym momencie spotkania postawić wszystko na jedną szalę.

Początek meczu to jednak zupełne zaprzeczenie wcześniejszym przewidywaniom i planom drużyny gości. Roberto Soldado i spółka grali spokojnie, asekuracyjnie i bez większej determinacji. Gospodarze również nie przejawiali chęci do zbytniego kontrolowania gry, nie mówiąc o spontanicznych atakach na bramkę Vicente Guaity. Najbardziej efektowną akcję przeprowadził Lucas, ale tak jak z większością prób, nie wynikało z tego żadne zagrożenie.

Pierwsza część gry była bardzo słaba, a mecz generalnie raczej bez rumieńców. W teorii goście mogli bać się zbytniego ryzyka, ale w drugiej połowie odwaga do prowadzenia gry wydawała się już niezbędna. Kibice zadawali sobie pytanie, czy pierwszy raz od trzech lat w Champions League zobaczymy Davida Beckhama?

Chyba jeszcze nigdy w historii tych rozgrywek realizator tak długo i tak często nie pokazywał nam rozgrzewającego się piłkarza…

„Nietoperze” lepiej rozpoczęły drugą połowę, czego efektem był kapitalny gol Jonasa. Wydawało się, że właśnie od tego momentu spotkanie wreszcie się rozkręci i będziemy oglądać więcej brawurowych akcji czy groźnych strzałów na bramkę. Nic jednak z tych rzeczy. Valencii wyraźnie zabrakło pomysłu i sposobu na grę, a u gospodarzy dużo ożywienia wprowadził Kevin Gameiro. Wyrównującego gola strzelił jednak Ezequiel Lavezzi.

Argentyński napastnik zdobył już piątego gola dla PSG w Lidze Mistrzów. Więcej od niego w tych rozgrywkach dla drużyny z Parc des Princes, bo aż siedem, ustrzelił tylko George Weah. Ciekawe czy młodsi kibice kojarzą tego liberyjskiego napastnika, który wygrał Złotą Piłkę w 1995 roku?

Wracając jednak do teraźniejszości. Do końca meczu już nic specjalnie interesującego się nie wydarzyło. Valencia powinna zaatakować, ale widocznie nie był to najlepszy dzień tej hiszpańskiej ekipy. Jeszcze większy zawód, że na boisku nie pojawił się David Beckham. Carlo Ancelotti wolał na ostatnie minuty, wbrew oczekiwaniom kibiców, wprowadzić… Mamadou Sakho.

Paryżanie przechodzą dalej, ale jak duże szanse mają na dalszy podbój Champions League? W następnej fazie mogą nie być już faworytem, ale awans do półfinału może zostać uznany za sukces.

W ćwierćfinale jest także Juventus Turyn, który – wygrywając pewnie 2:0 – zapewnił sobie awans do dalszej fazy rozgrywek.

***

Juventus Turyn – Celtic Glasgow 2:0

Matri 24′, Quagliarella 65′

PSG – Valencia 1:1

Lavezzi 66′ – Jonas 55′

***

JAROSŁAW BURDA

Pin It