Janusz Wójcik: Odbijemy się. Od Dna

Do byłego selekcjonera zadzwoniliśmy, żeby porozmawiać o dzisiejszym meczu reprezentacji Polski z osiedlową drużyną kelnerów i cukierników reprezentacją San Marino.

- Nie mam zbyt dużo czasu, bo właśnie się szykuję na spotkanie z byłymi selekcjonerami. PZPN organizuje! Ale, proszę, rozmawiajmy.

Nie wyobrażam sobie, żeby takie spotkanie miało miejsce kiedykolwiek za kadencji Grzegorza Laty.
Ja o niczym takim nie słyszałem. Mówiłem parę razy do Zdziśka Kręiciny, Waldemara Baryły i Grześka Laty, że przydałoby się, żeby byli selekcjonerzy wypowiedzieli się na temat tego, w którym kierunku ta piłka ma zmierzać. Jakoś nie nabrało to żadnego oddźwięku. Uważano, że każdy wszystko doskonale wie.

Rozumiem, że nie idzie się pan tam spotkać towarzysko, ale merytorycznie porozmawiać o piłce.
To spotkanie organizuje wiceprezes ds. szkolenia, Roman Kosecki. Już wiem, że zabraknie tylko Franka Smudy i Jacka Gmocha. Roman przesłał nam takie materiały, o których mamy porozmawiać. Są w nich wypisane problemy, którymi powinna się zająć polska piłka, sprawy systemu szkolenia. Mamy wyciągnąć jakieś wnioski na temat tego, jak usprawnić to, co się dzieje obecnie w polskiej piłce. Czyli nic. Z tygodnia na tydzień jest coraz gorzej.

I byli selekcjonerzy to naprawią?
Pytanie, czy te nasze głosy będą miały jakieś odzwierciedlenie w rzeczywistości. Od razu mogę powiedzieć, że zaproponuję, żeby była powołana rada byłych selekcjonerów. Powinniśmy móc wypowiedzieć swoje zdanie na temat polskiej piłki. Trzeba to ratować, wszyscy widzimy, w którym miejscu się znaleźliśmy.

Jak patrzę na takiego Piechnicznka, nie sądzę, by taka rada mogłaby coś dać. Przecież jemu piłka odjechała 30 lat do przodu.
Wszystkim odjechała, przecież widział pan mecz z Ukrainą! Zlali nas jak chcieli. Na szczęście będą tam też inni ludzie, nie tylko Piechniczek. Każde rozsądnie słowo powinno być wzięte pod uwagę. Mam nadzieję, że właśnie po to ten obiad. Bo chyba nie po to, żeby się najeść? Zobaczymy, sam jestem bardzo ciekaw.

Dziwne, że PZPN zaprasza pana na obiadki, a jednocześnie zabrania wykonywania zawodu.
Nawet bardzo dziwne. Ze Zbyszkiem Bońkiem mam dobry kontakt, liczę, że jakoś z tego wybrniemy.
Jeszcze nie słyszałem o tym, żeby ktoś nie został skazany, nic mu nie udowodniono, a zabraniano by mu wykonywania zawodu. Przecież to wbrew Konstytucji! Będę się dalej odwoływał. Możliwe, że skończy się to w Komitecie Olimpijskim albo w nawet Lozannie. Będą mieli panowie problem. Ba, już mają, bo nie wiedzą, jak z tego wybrnąć.

Przejdźmy do meczu z San Marino. Co pan sobie myśli, kiedy Robert Lewandowski mówi dziennikarzowi, że to będzie trudne spotkanie i nie można lekceważyć rywala?
Chyba jest jeszcze myślami w meczu z Ukrainą.

Komedia, co?
Z drugiej strony wiele było takich spotkań, w których polska reprezentacja grała z – umówmy się – słabeuszami, a nie do końca sobie radziła. Choćby ten mecz, kiedy Janek Furtok musiał ręką strzelić bramkę, żeby uniknąć kompromitacji. Nie no, ale Robert ewidentnie przesadza. 3:1 dla nas – myślę, że tak się mecz zakończy. Tyle samo przegraliśmy z Ukrainą to teraz sobie to odbijemy. Z tym, że to będzie odbicie od DNA.

Co pan mówił piłkarzom przed meczami z takimi rywalami?
Że nie dostaną premii, jak mecz nie skończy się różnicą czterech bramek. Jak będzie mniejszy wynik – nie mamy o czym rozmawiać. Wracacie z pustymi portfelami. Oczywiście padały też inne słowa, wy (dziennikarze – przyp. JB) żeście już z nich legendy zrobiliście. Mówiłem, że trzeba ich zlać, że mają poczuć respekt.

Wyobraża sobie trenera Fornalika, który tak motywuje piłkarzy?
Bałby się coś takiego powiedzieć. Bałby się, że któryś zawodnik może wystrzelić i dojdzie do nieprzyjemnych słów w szatni. A jeśli trener nie ma posłuchu w szatni, powinien zwijać manele i uciekać z szatni.

Fornalik nie ma?
Pogubił się trochę. Przydałoby mu się kilka podpowiedzi od kogoś bardziej doświadczonego. On przecież jest jeszcze młodym trenerem, nigdy nie miał nic wspólnego z żadną kadrą narodową. A to, że prowadził z sukcesami Ruch Chorzów? Polski klub dzielą od reprezentacji lata świetlne jeśli chodzi o poziom trudności pracy. Nie dziwię się, że w szatni są przez to jakieś zawirowania.

Jak to możliwe, że piłkarzom reprezentacji w ogóle nie chce się biegać? Widział pan drugą połowę meczu z Ukrainą. To był dramat.
Oni nie byli w ogóle zmotywowani. Poza tym powinny być jakieś kontrole motoryczne. W dzisiejszych czasach można bardzo łatwo zbadać, kto jest przygotowany do walki wręcz przez całe 90 minut.

To chyba nie tu leży problem. Łukasz Piszczek w Bundeslidze biega aż miło, robi niesamowite ilości kilometrów. W reprezentacji to cień zawodnika.
Tam gra z ludźmi, którzy przygotowują mu miejsce do wbiegnięcia, asekurują go, żeby mógł włączyć się w akcje ofensywne. Poza tym Niemcy, którzy na boisku harują, nie dopuściliby do tego, żeby Piszczek biegał z palcem w nosie albo uchu. Przepraszam, muszę już uciekać. Zdzwonimy się jeszcze…

ROZMAWIAŁ JAKUB BIAŁEK

Pin It

  • Pingback: Nowy Boniek, Gazprom Liga i HoTPepGuardinator | Pod Pressingiem

  • Pesto

    Spotkanie byłych selekcjonerów, wszyscy oprócz Smudy i Gmocha… A Beenhakker też będzie? czy panowie zapomnieli, że on też był selekcjonerem (i w odróżnieniu od całej reszty awans na Euro jednak wywalczył)?

  • Armin

    Szkoda, że pan Białek jest taki głupi…