Po heroicznym boju reprezentacja Polski pokonała w Gdańsku Litwę 2:1. Choć kadra Adama Nawałki przegrywała 0:1, to potrafiła się podnieść i w drugiej połowie odwróciła losy spotkania, wygrywając z zawsze trudnym rywalem, jakim jest pozbawiona podstawowych zawodników, sklasyfikowana na 106. miejscu w rankingu FIFA, reprezentacja naszych północno-wschodnich sąsiadów.
Polska – Litwa 2:1 (0:1)
0:1 - Spalvis 44′
1:1 - Milik 59′
1:2 - Lewandowski 79′
***
Dramat, dramat, dramat. W co najmniej kliku odsłonach. Normalnie można byłoby napisać, że polscy kadrowicze zaprezentowali wakacyjną formę, gdyby nie to, że do takiej zdążyliśmy już przywyknąć. Na zgrupowaniu była sielanka, panowie poszli do kina, na mecz piłki ręcznej. Integracja postępowała. Po meczu z Litwą można dojść do wniosku, że to jedyny pozytywny aspekt minionego tygodnia. Bo mądrzejsi o cokolwiek z pewnością nie jesteśmy, a wątpliwości czy Adam Nawałka to właściwy człowiek na właściwym miejscu wciąż przybywa.
CZYTAJ TAKŻE: Ustawiane mecze na Mundialu!
Przed spotkaniem pisano, że Nawałka w końcu podjął kilka męskich decyzji. Pozbył się z kadry Eugena Polańskiego, kapitanem reprezentacji został Robert Lewandowski (choć jak się okazało, prawdopodobnie nie na stałe). Mieliśmy wreszcie spróbować gry na dwóch napastników. Rychło w czas, żeby zgrać się w systemie nie wykorzystywanym przez kilku ostatnich szkoleniowców, 90 minut z Litwą w zupełności wystarczy.
Ostatecznie tylko na tych zmianach się skończyło, bo na boisku obserwowaliśmy już jakość właściwą kadrze Adama Nawałki. Pomysł na grę? Dośrodkowanie za dośrodkowaniem. W końcu skoro mieliśmy w polu karnym dwóch napastników, żal nie próbować. Podania wszerz i gra w tempie rozwoju akcji w „Modzie na sukces”. Oczy bolały od patrzenia, bo graliśmy przecież z rezerwami kadry sklasyfikowanej poza pierwszą setką rankingu FIFA. A w eliminacjach do mistrzostw Europy drużyn lepszych niż Litwa, będziemy mieli w grupie co najmniej cztery.
Selekcjoner zachował jednak spokój i stwierdził, że zespół w przerwie zmian nie potrzebuje. A, przepraszam – zmienił bramkarza, mnożąc kolejne pytania przed startem eliminacji, bo kto będzie stał między słupkami od pierwszego ich meczu, chyba sam Nawałka wciąż nie wie. Tak jak chyba nikogo nie przekonał do systemu gry z dwoma napastnikami, ani że Maciej Wilusz naprawdę zasługuje na grę w reprezentacji.
CZYTAJ TAKŻE: Kontuzja lidera reprezentacji Francji!
Nawałka cały czas chce pokazać, że nie da sobie wejść na głowę i w swoich idiotycznych wyborach będzie konsekwentny. Inaczej powoływania nowego obrońcy Lecha Poznań wytłumaczyć nie można, przecież to klasyczne „na złość mamie odmrożę sobie uszy”. Selekcjoner tworzy więc jakieś oderwane od rzeczywistości rankingi i mówi, że Wilusz to jego numer 3. Oczywiście, przez lata mylili się wszyscy kolejni trenerzy nie dostrzegający talentu czystej wody, a przecież 26-letni stoper to nie tyle poziom Ekstraklasy, co już ten europejski! No to dzisiaj po raz kolejny udowodnił, jak znakomitym jest obrońcą. Zachowanie przy bramce Litwinów – majstersztyk! Żeby nie wspomnieć o tym, jak uprzejmie przepuszczał obok siebie atakujących rywali. Boiskowy savoir – vivre najwyższej klasy!
Pierwsza szybka akcja w meczu przyniosła nam bramkę. Niestety, była też ostatnią taką akcją. Polacy bili głową w mur, pokazując, że atak pozycyjny to dla nich wciąż wyższa szkoła magii. Po tym, co zobaczyliśmy w Gdańsku trudno o optymizm. Zwycięstwo cieszy, bo po tak długim czasie cieszyć musi. I za to trzeba kadrę Adama Nawałki pochwalić, bo czasów w których będziemy doceniać prezentowany przez nią styl, chyba nie doczekamy.
MATEUSZ KOWALSKI
Fot. Pressfocus/Łukasz Laskowski