Historia Mario Götze, czyli jak stracić przyjaciół i zrazić do siebie ludzi

New Bayern Munich forward Mario Goetze
Ostatnie miesiące dla Mario Götzego są koszmarne. Wszystko potoczyło się błyskawicznie: wygrany dwumecz z Malagą, ogłoszenie transferu do Bayernu, burza w mediach, kontuzja przed finałem Ligi Mistrzów. Mario Götze to postać iście tragiczna i przestroga dla innych.

Tok wydarzeń przypomina efekt domina, gdzie akcja wywołuje reakcję, której nie sposób zatrzymać. Młodemu Niemcowi, przynajmniej na razie, nic nie układa się tak, jak on by sobie tego życzył. W sobotni wieczór przed pierwszym gwizdkiem meczu o Superpuchar Niemiec na Signal Iduna Park miało się odbyć uroczyste uhonorowanie i pożegnanie zawodnika. Na oczach ponad osiemdziesięciu tysięcy widzów…którzy nie mogli być przychylnie nastawieni do zdrajcy – jak określają go kibice BVB. Całe widowisko skwitowałyby przeraźliwe gwizdy – aby temu zapobiec – agenci Mario Götzego w porozumieniu z zawodnikiem i działaczami obu klubów, zdecydowali się zrezygnować z eventu. Najzagorzalsi fani ze słynnej Südtribune nie przepuściliby takiej okazji, by całej Europie pokazać, co myślą o swoim byłym ulubieńcu. Jeszcze pół roku temu Götze mógł zapukać do każdych drzwi w Dortmundzie. Teraz za plecami usłyszałby tylko kąśliwe – Verräter! – co po niemiecku oznacza: zdrajca, sprzedawczyk.

A przecież nie musiało tak być. Wystarczyło zrezygnować z pieniędzy, jakie oferował Bayern Monachium, chociaż wiem, że najlepiej odrzuca się czyjeś oferty. Nikt z nas nie może wiedzieć, jak by się zachował w obliczu takich pieniędzy. Kasa ma ogromną moc, co nie zmienia faktu, że kibice z żółto-czarnej części Zagłębia Ruhry mogą czuć się zdradzeni. Bo Götze to był taki ich talizman, symbol nowej potęgi. Borussia Dortmund przez ponad dziesięć lat wychodziła z kryzysu spowodowanym szastaniem pieniędzy po finale Ligi Mistrzów 1997 roku, co o mało nie skończyło się bankructwem . Zawodnik już od ósmego roku życia mieszkał nieopodal Westfalenstadion, wychowywał się w szkółce Borussii Dortmund. Pierwsze sukcesy nadeszły wraz z wybuchem talentu Götzego, więc nic dziwnego, że jego osoba jest kojarzona z czymś dla kibiców BVB bezcennym. Teraz Mario nie odwiedzi nawet swojej rodziny, która mieszka w Dortmundzie. Z obawy przed kibicami. To bardzo smutne i gdzieś obrazujące wzajemną niechęć Borussii i Bayernu, a powiedzieć, że oba kluby za sobą nie przepadają, to jak nic nie powiedzieć.

Nikt nie jest w stanie przewidzieć, jaka będzie przyszłość. Barrios, Sahin i Kagawa w większym lub mniejszym stopniu pożałowali swoich decyzji. Lista pomocników w Bayernie Monachium jest długa. Guardiola zawsze bardziej będzie cenił Thiago Alcantarę, a nie Götzego, a przecież kibice Bayernu o niego walczyć nie będą, wszak to…były piłkarz BVB. W ten sposób dochodzimy do wniosku, że reprezentant Niemiec nie będzie szanowany ani w Dortmundzie, ani w Monachium.

Bo w życiu tak jest. Jesteś w jednym miejscu, ale czegoś ci brakuje. Wiesz, że jak się zdecydujesz na zmianę, nie będzie odwrotu. Kiedy już zmieniasz miejsce, doceniasz to, co miałeś wcześniej. Na oczach Mario Borussia zdeklasowała Bayern. Co jeszcze zobaczył nieszczęśnik? Zobaczył, że udało się go zastąpić, że nikt już za nim nie tęskni. Kibice, którzy kiedyś zdzierali gardła, skandując jego nazwisko, teraz będą skandować nazwiska Aubameyanga i Mchitarjana, o ile nie połamią sobie języków.

Czy szkoda mi Götzego? Nie. Bo każdy jest kowalem własnego losu.

KAMIL ROGÓLSKI

Pin It