Grzegorz Mielcarski: W kadrze może grać nawet Święty Mikołaj

Grześ

O problemach reprezentacji, obrażającym się Obraniaku, porządkowym Klichu i oczekiwaniu na normalność. Na zwycięstwa chociaż ze średniakami. 10-krotny reprezentant Polski, były piłkarz FC Porto, dziś ekspert nc+. Grzegorz Mielcarski w rozmowie z FootBar.pl.

***

Po zwolnieniu Waldemara Fornalika z funkcji selekcjonera reprezentacji Polski większość środowiska domagała się obcokrajowca w roli jego następcy. Zbigniew Boniek postawił jednak na Adama Nawałkę, który bardzo szybko został wykreowany na zbawiciela polskiego futbolu, przed którym rozstąpi się morze porażek. Jak pan odebrał nominację Prezesa PZPN dla byłego trenera Górnika Zabrze?
Zbigniew Boniek wybrał człowieka, którego bardzo dobrze zna z czasów, kiedy jeszcze sam grał w piłkę. Widzi w nim osobę lojalną, do której powinniśmy mieć zaufanie. Po latach pracy w Górniku stwierdził, że to jednostka gotowa udźwignąć to zadanie. Poza tym to doświadczony trener, który ma za sobą wiele lat przepracowanych w futbolu. Ważna była też jego odporność na media. Każda z tych rzeczy miała znaczenie, jednak kluczowy był fakt, że Adam Nawałka to osoba, która może poradzić sobie z piłkarzami kalibru Lewandowskiego czy Szczęsnego. Myślę, że będzie on pełnił w kadrze rolę autorytetu dla zawodników, którzy w klubach trenują pod okiem dobrych trenerów jak Klopp czy Wenger.

Nowy selekcjoner ma za sobą dwa pierwsze sparingi. Fatalny mecz ze Słowacją i przynajmniej w kwestii wyniku lepszy z Irlandią. Rzecz jasna Adam Nawałka pracę z kadrą dopiero zaczyna, krytyka nie ma sensu, aczkolwiek wnioski, niestety bardziej negatywne niż pozytywne chyba się nasuwają.
Tak, ale z drugiej strony ja także podchodzę do tego spokojnie. Komu się te mecze podobały? Nikomu. Może któremuś z piłkarzy, jeśli odebrali to pod kątem indywidualnym. Jako drużyna wypadliśmy słabo, bez dwóch zdań. Osobiście nie czuję ogromnego ciśnienia. Na pewno też Nawałka i cały sztab zorientowali się, że to będzie inna bajka. Muszą być bardzo odporni na krytykę. Cierpliwość szybko się skończy, nie będzie powtarzane w nieskończoność, że „mamy czas”. Ten czas może jest jeszcze teraz. Im bliżej eliminacji tym trudniej będzie wytrzymać ciśnienie, a z każdym tygodniem będą coraz większe oczekiwania.

Jak pan ocenia eksperyment z ligowcami w kadrze?
Podchodzę do tego spokojnie. Część z nich przepadnie, ktoś się utrzyma, choć nie wiem czy w charakterze piłkarza pierwszego składu. Najbardziej podobało mi się, że Kuba Błaszczykowski zagrał na środku pomocy. Myślę, że wygląda to idealnie po względem „kadrowym”, nawet nasz styl grania 4-3-3 skłania się ku temu. Boki mamy – jak nie Kosecki, to Ćwielong, jak nie Ćwielong to Pawłowski, Wszołek, Sobota, Rybus… Nie mamy środka obrony i środka pomocy.

Czyli na pozycji rozgrywającego w reprezentacji postawiłby pan na Błaszczykowskiego?
Tak. Ustawiłbym dwóch defensywnych pomocników – Jodłowca i Krychowiaka albo Polańskiego. Przed nimi Błaszczykowskiego. Jodłowiec i Kuba z rozegraniem, jeden stricte defensywny, szybkie boki np. Rybus i Mierzejewski – ktokolwiek, kto będzie w dobrej dyspozycji – i z przodu Robert Lewandowski, a w zastępstwie za niego Milik lub Teodorczyk.

Mamy dwóch świetnych bramkarzy – Artura Boruca i Wojciecha Szczęsnego. Na którego z nich pan by postawił?
Łatwiej teraz wskazać na Szczęsnego, przez te dwa niefortunne wypadki, jakie przydarzyły się Borucowi. To, co teraz wpuścił i to co strzelił mu bramkarz. Boruc to jednak świetny golkiper, może nie zawsze jego interwencje są szczęśliwe, ale odnoszę wrażenie, że daje duże poczucie pewności swoim kolegom z pola. Z kolei Wojciech Szczęsny – trzyma się cały czas w Arsenalu, tylko na chwilę wypadł. To świadczy o jego klasie. Kiedyś polscy piłkarze mogli tylko marzyć o Arsenalu, Szczęsny gra tam na co dzień. Z pewnością zasługuje na grę w reprezentacji.

Adam Nawałka przetestował dwie różne czwórki w defensywie. W ogóle na swoje pierwsze sparingi nie zabrał kapitana Torino, Kamila Glika. Formacja obrony wciąż jednak nie wygląda najlepiej, dwójka stoperów, która wzajemnie by się uzupełniała nie została znaleziona, a na grę trójką z tyłu chyba nas po prostu nie stać.
Chyba tak, bo jeśli nie mamy umiejętności na czwórkę, to chyba tym bardziej na trójkę. W takim ustawieniu potrzebne jest całkowicie inne myślenie. Dzisiaj rzadko kto gra w Europie trójką w obronie. Owszem, Włosi próbują to wdrażać, ale to nie jest sztandar. Obrońcy mieliby problem przestawić się na granie trójką, poza tym zaraz byłyby tłumaczenia – „no my w klubie gramy czwórką, to jest dla nas kłopot”. Itd.

Pewnie wrócimy do Glika. Moim zdaniem ten chłopak dalej powinien być próbowany w reprezentacji. Jak remisowaliśmy z Anglią, gdzie Glik strzelił gola – był bohaterem. Później się okazało, że się nie nadaje, że przestajemy za nim tęsknić. Szukała – rewelacyjnie się pojawił i znikł. Choć teraz znów się pokazał. Może powinna zostać ta para, może szansę powinien dostać Kokoszka, jeśli utrzyma dobrą dyspozycję. Piłkarze agresywniejsi. Dostał swoją okazję Kamiński – pierwsze podejście miał nieudane, ale tak jak powiedział Adam Nawałka – każdy zasługuje na drugą szansę.

Irlandia, Słowacja, Anglia, Ukraina – ostatni czterej rywale Polski. Żadnej z tych reprezentacji biało-czerwoni nie zdołali strzelić gola. Ostatnim bramkarzem, który skapitulował przed polską ofensywą był księgowy z San Marino, Aldo Simoncini. Jasne jest, że tak jak broni cała drużyna, tak i cała atakuje, ale w przypadku zdobywania goli wiele oczekujemy głównie od Roberta Lewandowskiego. Bezdyskusyjnie najlepszego polskiego piłkarza, któremu walki, determinacji nie można odmówić. Jedynie skuteczności w kadrze.
Z drugiej strony mamy tylko jego i nie stać nas na zrezygnowanie z Lewandowskiego…

A jak pan ocenia pomysł gry dwójką napastników? Lewandowskim i na przykład Milikiem – o czym myśli Nawałka…
Słychać takie propozycje. Inni sugerują, żeby Milik grał jako wysunięty, a Lewandowski za nim. Nie popadajmy jednak w jakieś skrajności. Milik strzelał z Maltą, teraz hat-trick z Grecją i od razu robi się z niego reprezentanta. Wcześniej się nie nadawał, po strzeleniu kilku bramek Malcie już się nadaje. Powołamy go do pierwszej reprezentacji, zagra słabo i powiemy – „nie, Milik to nie ta para kaloszy”. Niech postrzela w młodej reprezentacji, niech strzeli kilka bramek w klubie. Dojrzeje, nabierze wartości, żeby łatwiej mu było znieść oczekiwania jakie są w kadrze. Spokojnie z Milikiem.

W ostatnim czasie znów dużo mówi się o Ludovicu Obraniaku. Piłkarzu, który reprezentując barwy reprezentacji Polski nie wygrał z nią ani jednego meczu o punkty, który bardziej pamiętany jest z kontrowersji. Piłkarzu, który rezygnował z gry w kadrze u Waldemara Fornalika, który teraz odmówił przyjazdu na zgrupowanie Adamowi Nawałce…
Ludovic Obraniak przede wszystkim powinien przyjąć do wiadomości, że może być również rezerwowym w reprezentacji. Nie może być tak, że Obraniak się zgodzi, będzie chciał grać i od razu dostaje miejsce w pierwszej jedenastce. On już pokazał, jak nie potrafi pogodzić się ze zmianą – pamiętne machanie rękoma. Brakuje mu szacunku do kolegów, którzy też walczą o miejsce w składzie.

Jak dla mnie w kadrze może grać nawet Święty Mikołaj. Ta reprezentacja ma wygrywać. Chciałbym, żebyśmy znów mieli w sobie trochę dumy, że możemy ograć chociaż średnie zespoły europejskie i to szczególnie, kiedy gramy u siebie.

Właśnie – w czym pana zdaniem tkwi problem polskiego futbolu? Bo niby mamy grupę piłkarzy z potencjałem, kilku zawodników klasy światowej, a jednak ostatni poważny mecz o punkty wygraliśmy 5 lat temu – 11 października 2008 roku. 2:1 z Czechami…
Może lepiej, żeby pan mi nawet nie przypominał tych dat. Ciężko się z tego tłumaczyć. Warto, żeby pamiętali o tym piłkarze, trenerzy. Takimi informacjami tylko mnie pan przyprawia o smutek.

Oba ostatnie sparingi biało-czerwonych kończyły gwizdy fanów. Mateusz Klich wydał już zakazy stadionowe publiczności we Wrocławiu, poznańską łaskawie postanowił oszczędzić. Kibic ma chyba jednak prawo wyrazić swoje niezadowolenie złą grą ukochanej drużyny.
Pewnie, że tak. Gwiżdżą w Anglii, w Portugalii. Jeśli człowiek przychodzi po raz dziesiąty na stadion i znów widzi porażkę swojej drużyny ma prawo wymagać od swoich piłkarzy większego zaangażowania. Mają prawo wyrazić swoje niezadowolenie. Klich nawet jeśli przeprosi, co moim zdaniem powinno nastąpić jak najszybciej, to i tak będzie miał ciężko. Rysa została i kibice szybko mu tego nie zapomną.

ROZMAWIAŁ: DOMINIK POPEK

fot. legia.com

Pin It