Za nami cztery mecze 1/8 finału Ligi Mistrzów i cztery zwycięstwa gości. Co tym razem zaserwowali nam piłkarze najlepszych europejskich drużyn? Świetne tempo, niewykorzystane „jedenastki” i wspaniałe trafienie Toniego Kroosa w Londynie, a także zaciętą walkę wojsk dowodzonych przez młodych trenerów w Mediolanie.
Arsenal Londyn – Bayern Monachium 0:2 (0:0)
0:1
- Kroos 54′
0:2
– Müller 88′
Powtórka z przeszłości. Arsenal Londyn ponownie stanął naprzeciw Bayernu, który już w 3. minucie mógł zdobyć pierwszą bramkę. Z dystansu kapitalnie uderzył Toni Kroos, jednak Wojciech Szczęsny z wielką gracją obronił strzał Niemca. Od tego momentu gospodarze zaczęli groźniej atakować, czego dowodem rzut karny przyznany im w 9. minucie gry. Wypracowany i zepsuty przez Mesuta Ozila. Marcin Żewłakow komentujący to spotkanie dla TVP stwierdził, iż podopieczny Wengera zamierzał strzelić jak artysta. W tym przypadku mieliśmy do czynienia z artystą, który swoje dzieła sztuki trzyma na strychu.
Co nie udało się londyńczykom, mieli wykorzystać Bawarczycy. Wojciech Szczęsny sfaulował w polu karnym Arjena Robbena. Sędzia wskazał na jedenasty metr, a Łukasz Fabiański zamierzał zostać Tytoniem Arsenalu. I został. Z pomocą słupka (ale jakie to ma znaczenie?), w który uderzył David Alaba. Maciej Iwański „przy okazji” przypomniał, że drugi bramkarz Kanonierów został powołany do kadry na najbliższe spotkanie, które – a jakżeby inaczej – będzie można obejrzeć w TVP.
54 minuty – tyle musieliśmy czekać na pierwszą bramkę. Jej autorem został Toni Kroos, który technicznym strzałem pokonał Fabiańskiego.
Od tego momentu goście przejęli inicjatywę, a Arsenal za cel wyznaczył sobie obronę wyniku. Wynik mógł podwyższyć Robben, jednak piłkę po jego uderzeniach częściej mogli łapać kibice, aniżeli Łukasz Fabiański.
Gdy wszyscy na stadionie byli już przekonani, że więcej goli nie padnie, Thomas Mueller ustalił wynik spotkania. To tyle, jeśli chodzi o Londyn. Sprawdźmy, co działo się w Mediolanie…
ŁUKASZ KLINKOSZ
* * *
AC Milan – Atletico Madryt 0:1 (0:0)
0:1 - Costa 83′
Najsłabszy Milan i najmocniejsze od lat Atletico – faworytem mediów, kibiców, ekspertów mogła być tylko i wyłącznie drużyna ze stolicy Hiszpanii, jednak zapowiadanej różnicy klas pomiędzy klubami nie było widać. Milan zagrał zaskakująco dobrze w pierwszej części, jednak kibice w Mediolanie musieli przełknąć gorycz porażki.
Prawdą jest, że podopieczni Clarence’a Seedorfa mimo wszystko nie zasłużyli na wygraną – drugą połowę oddali w zasadzie walkowerem, a błędy popełniane przez obrońców wołały o pomstę do nieba. Próbował szarpać Adel Taarabt, przebłyski miewał Balotelli, a strzały Kaki i Poliego choć obiecujące, to ostatecznie nie znalazły drogi do bramki. Jedyny gol padł w momencie, gdy Diego Costa pozostał bez opieki przy stałym fragmencie gry. Jak kończą się takie sytuacje? Nietrudno się domyślić…
Ogólnie rzecz biorąc mecz nie należał do tych, które należy nagrywać i odtwarzać sobie w wolnym czasie – znacznie pożyteczniejszym i przyjemniejszym zajęciem w trakcie tego wieczoru byłoby zmywanie naczyń, odkurzanie, pranie, prasowanie czy przeglądanie zdjęć ze studniówki. Oczekiwania przed rewanżem nie są więc zbyt wygórowane – przynajmniej nie będzie można się rozczarować.