Piłkarze Górnika wzięli pod uwagę rzeczowy transparent wywieszony przez kibiców na piątkowym treningu. Wzięli się do roboty i pokonali w Wielkich Derbach Śląska Ruch Chorzów. Pokonał pewnie, choć, dodajmy, że po nie najlepszym meczu.
Górnik Zabrze – Ruch Chorzów 2:0
18′ Kopacz, 83′ Jeleń
***
„Niebiescy” od początku chcieli odwrócić niekorzystną tendencję tracenia bramki w pierwszej fazie meczu. Na próżno. Podopieczni Jacka Zielińskiego rozpoczęli ze sporym animuszem, choć ataki załamywały się na wysokości pola karnego Łukasza Skorupskiego. Górnik na szarpane akcje gości odpowiadał spokojnym rozgrywaniem piłki. I ta droga okazała się skuteczniejsza. Swoje szanse mieli Adam Danch i bardzo aktywny na obu skrzydłach Ireneusz Jeleń. W końcu piłka zatrzepotała w siatce. Po 18. minutach z rzutu rożnego dograł Aleksander Kwiek, a debiutanckiego gola zdobył Bartosz Kopacz. Młody obrońca powinien podziękować z tej okazji kryjącemu go Łukaszowi Janoszce. Pomocnik zabawił się w Patrice’a Evrę z meczu przeciwko Realowi i, podobnie jak francuski piłkarz w starciu z Ronaldo, spokojnie przyglądał się główce swojego przeciwnika. Kilka minut później Sergio Ramosa udawał Marek Zieńczuk. W sytuacji sam na sam z bramkarzem doświadczony skrzydłowy umieścił piłką gdzieś w okolicy słynnej piłki kopniętej przez Hiszpana w zeszłorocznym półfinale Ligi Mistrzów. Na moment Górnik się wycofał, jednak nie wykorzystał tego chaotyczny i niedokładny Ruch. Dużo wiatru robił jak zwykle Nakoulma. Niekonwencjonalnymi podaniami zaskakiwał Bartosz Iwan, spisując się w tym spotkaniu o wiele lepiej niż wychwalany przed meczem przez ekspertów Canal + Filip Starzyński. Największym sprzymierzeńcem Zabrzan była jednak beznadziejna obrona gości. Wiedział to również Jacek Zieliński, wprowadzając w 34. minucie za nieporadnego Kikuta rezerwowego Igora Lewczuka. „Kiki” może i dużo biegał, ale jak Forrest Gump. Bez celu.
Na starcie drugiej połowy gospodarze zamienili się z gośćmi koszulkami, bo to Ruch zaczął od ataków. Zaczęło od typowej ekstraklasowej rąbanki. „Niebiescy” siekali częściej, ale z równie mizerną skutecznością co w pierwszych 45 minutach. Przebudzony Starzyński wystawił dwie patelnie Mindaugasowi Pance, lecz Litwin przestraszył się chyba możliwości zdobycia bramki. Górnik około 65. minuty otrzeźwiał i wrócił do spokojnego rozgrywania. 14-krotni mistrzowie Polski czasem też przyspieszali, głównie za sprawą duetu Jeleń-Nakoulma. Pierwszy z wymienionych miał nawet dobrą okazję na zdobycie gola, lecz techniczne uderzenie nieznacznie minęło prawy słupek bramki Krzysztofa Kamińskiego. Po wstępnym szturmie Ruch opadł z sił. Co prawda próbował jeszcze szarpanymi akcjami zmienić wynik, jednak robił to nieudolnie. Górnik , nastawiony już wyłącznie na kontry, wykorzystał tę szansę w 83. minucie. Do długiego, choć przypadkowego podania Iwana dopadł Jeleń, następnie pociągnął kilkanaście metrów i pewnym uderzeniem pokonał młodego golkipera niebieskich. Podłamani Chorzowianie nie mieli już nic do powiedzenia.
Górnik Zabrze zasłużenie wygrał z chaotycznym Ruchem przede wszystkim siłą spokoju i pierwiastkami pozytywnego szaleństwa w osobach Nakoulmy oraz Jelenia. Dzisiejsze zwycięstwo dało ekipie z Roosvelta, dzięki lubińskiej klęsce Śląska, przedłużenie szans na awans do europejskich pucharów, a Adamowi Nawałce chwilę oddechu. Dziś bowiem przełamał on serię trzech kolejnych porażek.