Po kolejnym żenującym występie drużyny, kibicom Milanu zaczynają puszczać nerwy. Ultrasi obstawili wczoraj wszystkie wyjścia z San Siro, żeby powiedzieć piłkarzom, co myślą o ich podejściu do swoich obowiązków i szacunku wobec świętych barw.
Sam mecz rozpoczął się perfekcyjnie dla gospodarzy, którzy objęli prowadzenie już w czwartej minucie po trafieniu Kaki. I kiedy wydawało się, że Genoa posłuży Rossonerim za chłopca do bicia, pierwszą ofiarę odradzającej się drużyny, na boisku zaczęły dziać się rzeczy niebywałe. Milan po blisko godzinie gry z przewagą jednego zawodnika, zmarnowanym rzucie karnym i oddaniu aż 39 strzałów zremisował z rywalem, który tylko dwa razy ośmielił się kopnąć w kierunku bramki Christiana Abbiatiego.
Sfrustrowani kibice nie wytrzymali tej serii pięciu kolejnych meczów ligowych bez zwycięstwa (kolejno: Parma, Lazio, Fiorentina, Chievo i Genoa). Około trzystu ultrasów zablokowało wszystkie wyjścia z San Siro, aby zawodnicy hańbiący dobre imię jednego z najbardziej utytułowanych klubów świata musieli się z nimi spotkać. Nie zabrakło transparentów nazywających piłkarzy nic niewartą zgrają. Tuż przed północą Kaka i Abbiati stawili się na twardą, męską rozmowę, w której dowiedzieli się, że niektórzy piłkarze w składzie zachowują się nieprofesjonalnie poświęcając treningom i meczom niewielką część swojej uwagi i koncentracji. Niektóre źródła donoszą, że „starszyzna” przyznała rację tifosim i obiecała poprawę, dlatego ci zakończyli protest i dość szybko rozeszli się do domów.
Tak łatwo jednak nie będzie, bo Mario Balotelli i Robinho spóźnili się na dzisiejszy trening o 11:30.
hp
fot: repubblica.it