Gdy w czerwcu Joe Kinnear został zatrudniony na stanowisku dyrektora sportowego Newcastle, wielu pukało się w głowę i dziwiło decyzji zarządu. 66-latek, z którego zakontraktowania śmiała się cała Anglia – z wyjątkiem Newcastle, w którym kibice załamywali ręce – kilka dni temu zrezygnował z funkcji. Podjął tym samym najlepszą decyzję od chwili przybycia na St. James Park.
Już sam angaż byłego zawodnika Tottenhamu Hotspur był powodem do niepokoju kibiców „Srok”. Irlandczyk słynący z wydłużania zdań poprzez wstawiania niepotrzebnych przekleństw, mylenia nazwisk i przeinaczania faktów, już na początku nie miał łatwo. Alan Shearer w ostrych słowach skrytykował zarząd za zatrudnienia nie mającego kontaktu od kilku lat z futbolem Kinneara. I trudno mu się dziwić. Bo jak można chwalić gościa, który Yohana Cabaye’a nazywa Kebabem. Przez następne miesiące nie można było się nudzić obserwując ruchy dyrektora sportowego.
„Ja ściągnąłem Tima Krula, rozegrałem w Tottenhamie ponad 400 meczów, zdobyłem trzy nagrody dla najlepszego menadżera sezonu” – to tylko nieliczne z kłamstw, którymi Joe karmił media. W obliczu niedokonywania praktycznie żadnych ruchów transferowych mających na celu wzmocnie Newcastle, jego pozycja z dnia na dzień słabła.
Ale Irlandczyk oprócz wymyślania fikcyjnych historii, potrafił też zaskoczyć w odmienny sposób. Szkoda, że w równie negatywny. Mało kto przecież jest zdeterminowany, by kupić zawodnika, który został wypożyczony do klubu właśnie z drużyny, która chce go ściągnąć. Wypożyczony z Newcastle do Birmingham City Shane Ferguson tak spodobał się Irlandczykowi podczas jednego z meczów Championship, że ten nawet nie pofatygował się by sprawdzić przed lub po meczu, jaki jest statut pomocnika. Wypalił wprost, bez zastanowienia, że chce go kupić.
W letnim okienku Kinnearowi udało się wypożyczyć z grającego na zapleczu Premier League Queens Park Rangers, Loica Remy’ego. I tyle. W obliczu wzmocnień Norwich, Hull, Cardiff, Crystal Palace, czyli zespołów o mniejszej renomie niż klub z hrabstwa Tyre and Wear, ruchy transferowe „Srok” to kpina. Oczywiście, zespół wzmocnił się fantastycznym napastnikiem, pozyskał również 17-latka z Metz, ale z klubu odszedł James Perch, Danny Simpson, a kilku graczy zostało wypożyczonych, czyli summa summarum kadra się zmniejszyła i Alan Pardew pozostał z mniejszym polem do rotacji. Jak wypożyczenie i transfer zawodnika, który najwcześniej za 2-3 lata będzie decydował o obliczu zespołu ma się do wydania, czy to przez „Kanarki”, czy przez „Tygrysy” 10-20 milionów na transfery? Newcastle ma pieniądze. Po prostu Kinnearowi nikogo nie udało się ściągnąć.
Wypożyczenie Luuka de Jonga, który w Bundeslidze trzynaście razy wchodził z ławki i nie strzelił żadnej bramki, sprzedaż Yohana Cabaye’a do PSG, brak ściągnięcia odpowiedniego następcy, mimo że o dwóch głównych kandydatach wiedzieli wszyscy – to styczniowy dorobek „Srok”. Zimowe okienko przelało czarę goryczy i Irlandczyk postanowił odejść z St. James Park. Fani Newcastle odetchnęli z ulgą.
Jedno jest pewne. Drugiego takiego w Premier League ze świecą szukać.