Dyrektor generalny klubu z Tijuany ocenia, że na każdy mecz domowy, przybywa około 4-5 tysięcy kibiców z USA…
Natknąłem się w jednej stacji sportowych na program o piłkarskim klubie z meksykańskiej Tijuany. Z Tijuany? Przemycane narkotyki, przemoc na śniadanie, wijąca się na rurze Salma Hayek, baseball – owszem. Ale piłka nożna? Postanowiłem temat zbadać.
Najpierw sprawy najważniejsze. Właśnie w okolicach Tijuany, wspomniana Salma Hayek zatańczyła z wężem w horrorze Roberto Rodrigueza pt. „Od zmierzchu do świtu”.
Przez wiele lat północna część Meksyku stanowiła czarną dziurę na piłkarskiej mapie kraju.
Dość powiedzieć, że najbliższy od Tijuany geograficznie klub meksykańskiej ekstraklasy (Santos Laguna) znajduje się aż o 10 godzin jazdy samochodem. Z kolei centrum Tijuany od centrum amerykańskiego San Diego dzieli zaledwie 40 minut. Rozwiązanie narzuca się samo…
Clark Gable, Bracia Marx, Charlie Chaplin…
Club Tijuana Xoloitzcuintles de Caliente (będziemy o nich pisać Xolos by sobie nie połamać języka) i jeszcze bardziej wdzięcznym herbie. Taki pies to prawdziwy „hot dog”!
Klub został założony w roku 2007 – Xolos oznacza rasę psów hodowaną przez Azteków.
Estadio Caliente, czyli klubowy obiekt, posiada ciekawą historię i znajduje się w miejscu gdzie kiedyś był tor wyścigowy i kasyno.
Zbudowany w latach 20. ubiegłego stulecia (noszący wtedy nazwę Agua Caliente) przyciągał gwiazdy Hollywood, które miały ochotę wyskoczyć za granicę i poszaleć w trakcie prohibicji (parę lat później też). Clark Gable, Bracia Marx, Bing Crosby czy Charlie Chaplin – wszyscy tu bywali, kulką kręcili, jedli i pili. Nawet znany z filmu, koń “Seabiscuit” ścigał się tutaj….
Obiekt przeszedł kilka transformacji, pożar w latach 70., by wreszcie w latach 80. zostać przejętym przez firmę bukmacherską będącą własnością byłego mera Mexico City, Carlos Hanka Gonzaleza, a cały kompleks objął w zarządzanie jeden z jego synów, Hank Rhon.
40 strzelb, 48 pistoletów, 9 298 kul, trochę granatów…
Hank Rhon – mer Tijuany w latach 2004-2007 to postać co najmniej mocno kontrowersyjna. Wielokrotnie oskarżany o sprzyjanie kartelom narkotykowym, został aresztowany w roku 2011, wówczas w jego domu policja znalazła 40 strzelb, 48 pistoletów, 9 298 kul, trochę granatów i innych podobnych atrakcji. W dokumencie Wikileaks, tor wyścigowy Agua Caliente został określony jako “spokojna przystań dla zorganizowanej przestępczości przygranicznej”.
W jego posiadłości znajduje się prywatne ZOO. Ma 19 dzieci. No i jest właścicielem Xolos.
Jego zaangażowanie rzucało cień na działalność klubu od samego początku jego istnienia. Nikt nie wiedział czy ma to być przykrywka dla działań nielegalnych, pralnia pieniędzy, czy kaprys mafijnego bogacza?
Ale w tak szemranym mieście jak Tijuana, gdzie prawo działa jedynie umowne (w 2010 roku na jego ulicach zamordowano 850 osób), taki właściciel pasował idealnie do tworzącego się klubu piłkarskiego.
Tu grał Kazimierz Deyna
Amerykańscy kibice (meksykańskiego pochodzenia) w południowej Kalifornii, nie bardzo byli skłonni kibicować drużynie Los Angeles Galaxy, która od wieków nie miała żadnego gracza meksykańskiego w składzie. Niezbyt uśmiechało im się również wspieranie Chivas USA, plastikowej wersji najpopularniejszego meksykańskiego klubu Chivas Guadalajara. Kibice w San Diego od lat byli mocno wygłodniali dobrego futbolu. Od kiedy Kazimierz Deyna grał tu w San Diego Sockers mieli do czynienia ze straszną posuchą.
Dwa lokalne kluby piłkarskie – Boca i Flesh grają w North Premier Soccer League, co stanowi amatorski, czwarty poziom ligowy w USA. Gdy Sockers wyzionęli ducha w roku 1984, San Diego nie miało przedstawiciela w najwyższej klasie rozgrywkowej w USA.
Zdrajca!
Z marketingowego punktu widzenia, Xolos trafili w dziesiątkę. W 2010 roku, aż 37% populacji stanu Kalifornia była hiszpańskojęzyczna, w Arizonie 30%, a w Nevadzie 26%. Pozostało stworzyć dla nich drużynę piłkarską.
Xolos postanowili szukać nie gwiazd, a piłkarzy, z którymi mogliby identyfikować się kibice z przygranicznego regionu.
Jak Jose Corona – absolwent Uniwersytetu w San Diego. Corona, aktualny reprezentant USA, występował w licznych kampaniach promocyjnych zachęcających do uczestnictwa w meczach Xolos, m.in. razem z reprezentacyjnym kolegą Edgarem Castillo.
Castillo, w swym pierwszym sezonie w Tijuanie grał tak dobrze, że został powołany przez Jurgena Klinsmanna do reprezentacji USA. Wcześniej, po tym jak zdecydował reprezentować się barwy północnego sąsiada, w meksykańskiej stolicy został obwołany ZDRAJCĄ!
W mieście położonym na granicy, nikt go tak nie nazywa. Tu wiele osób ma podwójne obywatelstwo, jeśli to pozwala przeżyć do pierwszego.
“Myślę, że ściąganie piłkarzy z USA to niezły pomysł” powiedział Castillo. „Xolos to badzo przyjazny klub i dobrze odzwierciedla specyfikę regionu. Nie jesteśmy wielcy jak Club America czy Chivas, ale piszemy naszą własną historię”.
Campeones!!!
Gdy w roku 2011 Club Tijuana uzyskał awans do meksykańskiej ekstraklasy, ciekawość mieszkających po amerykańskiej stronie kibiców wzięła górę i zaczęli przemieszczać się do Meksyku, gdy tylko Xolos rozgrywali swoje mecze. Krok po kroku liczba ciekawskich, wraz z coraz lepszymi wynikami, rosła.
Pierwszy sezon nie był jeszcze nadzwyczajny, ale już Clausura (meksykański system ligowy przypomina te z Ameryki Płd. – w roku rozgrywane są dwa turnieje ligowe) przyniosła awans do play-offów rozgrywanych między czołową ósemką. A kolejną Aperturę, Xolos zakończyli na drugim stopniu podium.
We wrześniu ubiegłego roku dyrektor generalny klubu z Tijuany oceniał, że na każdy mecz domowy, przybywa około 4-5 tysięcy kibiców z USA. W listopadzie, Xolos otworzyli sklep klubowy w południowej części San Diego, zresztą jako jedyny klub z meksykańskiej ekstraklasy. Od dawna działa angielskojęzyczna klubowa strona internetowa (xolos.us) i klubowy sklep w centrum San Diego.
Nie byłoby sukcesów marketingowych bez coraz lepszej postawy Xolos na boisku – w drodze po tytuł Apertura 2012 pokonane zostały klub z Monterrey i pięciokrotny mistrz Meksyku z Leon. W finale pobita została Toluca, aż 4:1 w dwumeczu, a ojcem zwycięstwa ogłoszony argentyński trener Antonio Mohamed.
Radość również w San Diego. Lokalna gazeta „Union-Tribune” poświęciła temu triumfowi całą pierwszą stronę!
Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Widząc jak wielki sukces udało się odnieść w regionie San Diego, Club Tijuana zamierza pozyskać kibiców z dalszych regionów. Dyrektor generalny Xolos przyznał bez żenady: „Chcemy być obecni w Sinaloa na południu, w środkowej Kalifornii na północy i na wschód aż do Las Vegas i Phoenix”.
W Copa Libertadores, na razie Meksykanom idzie świetnie – prowadzą w grupie V z kompletem zwycięstw – z brazylijskim Corinthians, kolumbijskimi Millonarios i San Jose z Boliwii…
MACIEJ SŁOMIŃSKI