Garbarnia Kraków to zespół, który w wyobraźni większości kibiców widnieje wyłącznie na czarno-białych fotografiach i kojarzony jest z początkami polskiego futbolu klubowego. Jest w tym oczywiście trochę racji, lata świetności ta drużyna ma już bowiem dawno za sobą, jednak kłamstwem byłoby stwierdzenie, że dziś Garbarni nie ma już na piłkarskiej mapie Polski. Obecna sytuacja mistrzów kraju z 1931 roku nie jest co prawda tak świetlana jak kiedyś, za to przeszłością tego klubu i związaną z nią ilością anegdot można by obdzielić niemal cały skład dzisiejszej ekstraklasy.
***
O niezwykłych historiach, przemilczanych ciekawostkach i wielkich sukcesach klubu opowiadał nam największy specjalista w tej dziedzinie, człowiek związany od najmłodszych lat z Garbarnią. Zapraszamy do lektury drugiej części wywiadu z Jerzym Cierpiatką.
TUTAJ znajdziesz pierwszą część rozmowy
***
Na początku roku 1973 nastąpiło wyburzenie stadionu Garbarni. Od tego momentu sytuacja klubu wyglądała już tylko gorzej.
Po wyburzeniu stadionu, poza jednym sezonem, Garbarnia praktycznie pożegnała się z drugą ligą. W czasie ułożyło się to tak, że w 1972, jeszcze na starym stadionie, drużyna spadła z drugiej ligi. Rok później – po reorganizacji – wróciła na jeden sezon, ale potem, aż do roku 2011, nie zdołała awansować tam z powrotem. Trzeba jednak pamiętać, że obecna druga liga jest trzecią klasą rozgrywkową, a wcześniej mówiliśmy o klasycznym układzie, w którym nazwa ligi odpowiadała szczeblowi rozgrywek. Do poziomu faktycznego zaplecza ekstraklasy Garbarnia nie wróciła od 1974 roku. Później, w 1995 klub po raz pierwszy w historii spadł do czwartej ligi, ale na szczęście szybko wrócił. Jednak przy kolejnej reorganizacji rozgrywek Garbarnia ponownie spadła, z ósmego miejsca na osiemnaście drużyn, i ta nieobecność trwała aż do roku 2011.
Jest Pan autorem monografii klubu pod tytułem „85 lat RKS Garbarnia”. Skąd wziął się pomysł na takie przedsięwzięcie i kiedy się on urodził?
Osobiście nie zawsze i nie z każdą ekipą klubową byłem w dobrych relacjach. Nie chciałem stwarzać sztucznych problemów, ale uważałem, że jeśli zaistniały okoliczności, które obligowały mnie do tego, żeby nagłośnić sprawę czy wręcz uderzyć na alarm, powinienem to zrobić. Nie każdemu z działaczy klubowych było to w smak, w związku z tym trudno mi powiedzieć kiedy w klubie podjęto decyzję odnośnie spisania monografii. Sprawa mniej więcej dotyczyła połowy lat 90. Do mnie zwrócono się z propozycją napisania monografii, kiedy relacje z innymi już ludźmi uległy poprawie. Trzeba wiedzieć, że pierwsza monografia ukazała się w roku 1971, na 50-lecie klubu, a jej autorem był ówczesny naczelny „Tempa”, Jan Rotter. Korzystając z pomocy wielu Garbarzy, między innymi ostatniego honorowego prezesa klubu, świętej pamięci Stanisława Pietryki, czy zmarłego niedawno Marka Bahra, który pomagał głównie w kwestii piłki ręcznej, powstała bardzo zgrabna książka.Również pod względem nietypowego formatu. Z jednej strony oddawała ona przedwojenny klimat klubu, z drugiej zaś odzwierciedlała czasy, w jakich monografia powstawała, czyli lata PRL-u. Pewne fragmenty były wręcz idealnie wkomponowane w tamtą epokę. Aktualnie książka red. Rottera to biały kruk na rynku wydawniczym, nie mam pojęcia czy jest ona jeszcze gdzieś dostępna. W momencie kiedy ja dostałem zlecenie napisania kolejnej monografii, władze klubowe wyszły z założenia, aby opis wydarzeń z lat 1921-1971 przenieść do nowej wersji, Było to podyktowane sytuacją finansową Garbarni, chodziło po prostu o znaczące zmniejszenie kosztów autorskich związanych z monografią nr 2. Rozumiałem to, choć gdybym się uparł, wówczas wyglądałoby to zupełnie inaczej. Może doczekamy się czasów, że na stulecie będzie można taką książkę stworzyć od zera. Tym bardziej, że w tzw. międzyczasie zostaliśmy doposażeni w stare przedwojenne zdjęcia w świetnej jakości. Być może pomyślimy o innej formie publikacji, na przykład albumu.
Pierwsza monografia kończyła się na początku lat 70. i ja uznałem za niezbędne, aby niezależnie od zaktualizowania faktografii dodać zupełnie nowe rozdziały jak między innymi „Słynne mecze Garbarni”, poszerzenie wątków poświęconych dalekim wyprawom (Chiny, Syberia…), należytego potraktowania na miarę możliwości pamiątek klubowych, których niegdyś było zdecydowanie więcej, lecz niestety poginęły. Nader istotną sprawą było też to, żeby umieścić w drugiej monografii 85 (a licząc więzi krwi, nawet 87) sylwetek zasłużonych Garbarzy. Z pewnością złą decyzją z mej strony było zaakceptowanie sugestii ówczesnego zarządu, aby sylwetki z okresu przedwojennego były wrzucane tylko śladowo. Jestem przekonany, że w następnej pozycji będą zdecydowanie bardziej wyeksponowane postaci zawodników, którzy zdobywali mistrzostwo Polski i stanowili o sile przedwojennej Garbarni.
Zamknijmy etap historyczny i przejdźmy do teraźniejszości. Garbarnia gra trzeci sezon w II lidze i jej aktualna sytuacja nie jest zbyt dobra.
Na każdy temat można popatrzeć dwojako. Z pewnością nikogo nie zadowala to, że Garbarnia trzeci sezon przeżywa kryzys w II lidze, ale z drugiej strony uwzględniając sytuację w poprzednich latach, jak klub tułał się po niższych ligach, ośmielę się zauważyć, że teraz chyba nie jest najgorzej. Kilkanaście lat temu mieliśmy do czynienia z wizytą pani syndyk Wolskiej, co mogło nawet stanowić koniec klubu. Był to z pewnością najczarniejszy moment w ostatnim ćwierćwieczu, a nawet od czasów wyburzenia starego stadionu. Przez kilkanaście lat nie było Garbarni w trzeciej lidze, jednak w końcu zdołała do niej wrócić. Teraz jakoś nikt nie wspomina o tym, że w przeciwieństwie do tej samej klasy rozgrywkowej sprzed lat, obecna II liga jest szczeblem ogólnopolskim. Garbarnia ze względów licencyjnych wszystkie mecze od jesieni 2011 rozgrywa praktycznie na wyjeździe, nie ma atutu własnego stadionu. Nie chcę tu bynajmniej narzekać na gościnę udzieloną nam przez Hutnik czy Wawel, ale fakty są takie. Łączy się to z brakiem kibiców, a ściślej z nikłą frekwencją na trybunach. To jest największy problem, wobec którego jesteśmy bezradni. Wiemy też, że jak najszybszy powrót na własny teren powinien poprawić tę sytuację. Przez ostatnie trzy lata Garbarnia nie grała meczu łatwego. Realnie oceniając, taki jest stan sportowy drużyny, że co roku gramy o przetrwanie w drugiej lidze. Myślę, że w poprzednim sezonie, który omal zakończył się dla nas fatalnie, drużyna prezentowała się pod względem kadrowym zdecydowanie lepiej niż wskazywały na to wyniki. I trudno zrozumieć, dlaczego Garbarnia znalazła się wówczas w tak ogromnych kłopotach.
Obecne problemy klubu wiążą się również z reorganizacją rozgrywek, skutkiem której z II ligi spada aż 20 zespołów, po 10 z każdej grupy.
Osobiście uważam te zmiany za fatalny pomysł. Kompletnie nie uwzględnia on tego, w jakiej sytuacji finansowej i infrastrukturalnej znajdują się kluby i nikt nie przekona mnie, że jest to temat, który nie powinien interesować PZPN. Nic złego nie stałoby się, gdyby w II lidze z dwóch grup zrobić cztery, co z pewnością zwiększyłoby atrakcyjność meczów. Polska podzieliłaby się na cztery sektory, makroregiony, a wtedy można by było jeździć z drużyną również na wyjazdowe mecze, co obecnie jest praktycznie niewykonalne. Z czterech grup łatwo dałoby się stworzyć strukturę III-ligową, która według mnie z założenia powinna oddawać podział administracyjny kraju. Tak czy inaczej, około 60% zespołów spada z II ligi. Wystarczy spojrzeć w tabelę, żeby stwierdzić, iż jedno potknięcie radykalnie zmienia sytuację klubu, który z miejsca aspirującego do awansu spada do strefy spadkowej. Nasz ogromny problem polega na tym, że mieliśmy problemy z inwestorem, w połowie lutego 2013 doszło nawet do zawieszenia współpracy. Na szczęście obecnie wszystko postępuje jak należy, ale powrót do współpracy nastąpił dopiero w ostatnich dniach sierpnia. Spowodowało to fatalną sytuację finansową klubu i jednoczesny brak manewru, jeśli chodzi o przygotowanie personalnego planu odnośnie nowego sezonu drugoligowego. Nie udało się wówczas zahamować odejścia kilku bardzo znaczących piłkarzy. Nie będę tu wymieniał nazwisk, ale śmiało można wskazać pięciu, sześciu piłkarzy, którzy byli filarami zespołu. Trudno było prowadzić również rozmowy z ewentualnymi następcami graczy, którzy odeszli. Dopiero w ostatniej chwili, już w trakcie sezonu, do drużyny doszło kilku zawodników i teraz wygląda to trochę lepiej. Ale nie jest to stan, który nas zadowala, bo wzmocnienia powinny skutkować lepszą grę. Nie chcę tu oczywiście narzekać na piłkarzy, którzy zasilili nasz klub, bo z nich jesteśmy zadowoleni, ale całość powinna wyglądać okazalej.
Plan jest bardzo prosty, pozostały nam trzy mecze: na własnym terenie ze Stalą Rzeszów [Garbarnia zremisowała ten mecz w stosunku 2:2], później wyjazd do Nowego Dworu Mazowieckiego [zwycięstwo 1:0 nad Świtem] i 23 listopada, o ile pogoda pozwoli, wyjazdowy mecz z Radomiakiem. Byłoby wskazane, żeby dotrwać do tej zimy i wtedy się ogarnąć. Trzeba też dodać, że na Rydlówce zmienia się krajobraz i powinniśmy być w lepszych nastrojach również ze względu na postęp natury infrastrukturalnej. W pierwszej dekadzie grudnia ma być bowiem oddane do użytku pełnowymiarowe, oświetlone boisko ze sztuczną nawierzchnią, a następnym etapem będzie początek budowy nowego stadionu. Tutaj w planie są trzy boiska: główny stadion z siedzibą klubu, obok niego trawiaste boisko treningowe i biegnące prostopadle do nich boisko ze sztuczną nawierzchnią, o którym już wspomniałem. Te trzy elementy dopełnią całości tej części terenów klubowych, na których rozwijać się będzie sport. Trzeba bowiem pamiętać, że mamy ogromne problemy z pomieszczeniem drużyn, zwłaszcza jeśli chodzi o grupy młodzieżowe, gdzie praca wykonywana przez kadrę trenerską jest bardzo rzetelna. Trudno jednak realizować im ten projekt perfekcyjnie, ponieważ póki co baza jest taka, jaka jest. Na drugiej części terenów klubowych ma powstać osiedle, w którego segmencie Garbarnia tworzy spółkę z inwestorem. Zamiar jest taki, żeby, dzięki wydzieleniu tej części komercyjnej, zyskać środki na wybudowanie stadionu, który musi posiadać określone standardy. Na miarę tradycji oraz aspiracji Garbarni.
Rozmawiał: ADAM DELIMAT
fot. garbarnia.krakow.pl