Galeria klubowych ikon (2). Inter Mediolan

Kiedyś spotkałem się z opinią, że Inter Mediolan to powiew argentyńskiej pasji do futbolu na europejskiej ziemi. Inter swoim usposobieniem wcale nie różni się od Boca Juniors czy Estudiantes. Czarno-niebiescy kiedyś na Starym Kontynencie byli prawdziwymi dominatorami. Żelazny styl „catenaccio” sprawiał, że kibiców bolała głowa od nieefektownej gry, ale za to efekty były wspaniałe.

***

Kibice Interu to przecież buntownicy. Pewnie klub by nie istniał, gdyby nie spór z ludźmi AC Milan, którzy nie chcieli w swoim klubie obcokrajowców. I tak powstał Internazionale Milano. Kiedy pracowaliśmy nad ustaleniem zestawienia do artykułu, nie obeszło się bez sporów. Niemniej jesteśmy zadowoleni, że przy niektórych nazwiskach udało nam się osiągnąć konsensus. Poniższe zestawienie to w dużej większości źli chłopcy. Pewni siebie, niepokorni. To oni przez ponad 100 lat tworzyli ten klub i jego renomę. Zapraszamy na kolejny odcinek Galerii klubowych ikon.

JAVIER ZANETTI, obrońca/pomocnik, 1995 – ????

Przy tak wielkich nazwiskach aż trudno coś napisać. Do głowy ciśnie się wiele słów, wiele epitetów i osiągnięć. Żeby uświadomić niesamowitość Zanettiego, najpierw trzeba wspomnieć, że w w dniu publikacji tego tekstu mija 18 lat 8 miesięcy i 122 dni, odkąd jest w Interze. Był już w klubie, kiedy Mateo Kovacić i Wallace, co najwyżej, robili w pieluchy. Grał w jednej jedenastce jeszcze z m.in Giuseppe Bergomim w Mediolanie i Gabrielem Batistutą, będącym w szczytowym momencie swojej kariery w drużynie Albicelestes. Ludzie zastanawiają się, jaki jest sekret długowieczności Argentyńczyka, skoro od 1995 roku jedyne co mu przybyło to dzieci i doświadczenie. Czekał piętnaście lat, żeby móc wznieść w górę Puchar Europy. W wieku 40 lat gra na najwyższym europejskim poziomie, tymczasem niektórzy jego koledzy po fachu już w wieku 35 lat dawali sobie spokój z piłką nożną albo podpisywali kontrakty na Bliskim Wschodzie. Ponad 600 spotkań w czarno-niebieskich barwach, ale przede wszystkim wierność klubowym barwom. Przez blisko dekadę Real Madryt ubiegał się o Javiera Zanettiego aż dali sobie spokój. Silny charakter, natomiast człowiek bezkonfliktowy. No, może poza jednym wyjątkiem, kiedy w 1997 roku krzyknął w twarz Royowi Hodgsonowi.  Zdecyduj się w końcu, gdzie mam grać! – zapytał wzburzony. Potrafił grać zarówno na boku obrony, jak i również ofensywny skrzydłowy. Fenomen. TUTAJ czytaj całą historię życia wielkiego Il Capitano!

GIUSEPPE MEAZZA, napastnik, 1927-1940, 1946-1947 (jako zawodnik). 1946-1948, 1955-157 (jako trener)

Hiszpanie powiedzieliby o nim Goleador, bo Meazza posiadał wszystkie cechy, jakie wyróżniają napastnika kompletnego. Przez 13 lat strzelił 247 bramek dla Ambrosiany-Inter, bo tak nazywano klub w epoce faszyzmu. Był najlepszym piłkarzem świata lat 30., choć nigdy tego oficjalnie nie ogłoszono. Dwukrotny mistrz świata, największa gwiazda reprezentacji Włoch. Był nie tylko silny, ale też niesamowity technicznie. Źródła podają, że to on był prekursorem wykonywania rzutów karnych ze zwolnionym krokiem. Rozpędzał się, po czym przy piłce zwalniał i lekko uderzał obok leżącego bramkarza. W 1939 roku przytrafiła mu się ciężka kontuzja i jego kariera poważnie przyhamowała. Karierę zakończył w wieku 37 lat, oczywiście w Interze. W AC Milan i Juventusie nigdy nie pokazał takiej klasy, co było pokłosiem wcześniej wspomnianej kontuzji. Co ciekawe, po zakończeniu kariery został dziennikarzem i szło mu bardzo dobrze. Parał się też trenerką, ale bez żadnych dokonań. Został łowcą talentów i dla Internazionale wypatrzył Alessandro Mazzolę. Umarł po chorobie w 1979 roku. Wypełnione do ostatniego miejsca San Siro oddało mu hołd. Rok później oficjalnie stadion nazwano jego imieniem.

GIUSEPPE BERGOMI, obrońca, 1980-1999

Dziewiętnaście lat w jednym klubie daje mu miano jednego z najwierniejszych piłkarzy w historii futbolu. Pele dodał go do listy FIFA 100, która zawierała stu najlepszych piłkarzy w historii według brazylijskiego mistrza. Środkowi obrońcy to podobno ludzie stateczni. Bergomi to barwna postać, żeby nie powiedzieć – świr – oczywiście świr pozytywny i wpływowy, bo Bergomi jako ekspert piłkarski jest jak połączenie Kazimierza Węgrzyna i Wojciecha Kowalczyka, czyli potrafi z klasą i uśmiechem na ustach zmieszać kogoś z błotem. Skomentował mecze reprezentacji Włoch w Sky Sport. Na przykład podczas meczu ze USA Bergomi wyliczał osiągnięcia rywali (wynalezienie hamburgerów, lot w kosmos etc.), ale na końcu dodał, że to Włosi są faworytem, bo są piłkarską potęgą. Jeśli mówimy, że Robert Lewandowski szybko sforsował drzwi do wielkiej kariery, Bergomi pociągnął z buta wielkie pancerne, żelazne drzwi, które otworzyły się na oścież. Już po roku gry w barwach Interu pojechał  na mundial do Hiszpanii w 1982 roku. W wieku niespełna 20 lat został mistrzem świata i wywalczył sobie miejsce w pierwszym składzie Nerazzurrich. Giuseppe Bergomi miał ksywę „Wujek”, bo cechowała go zimna krew weterana i miał bujne, czarne wąsy. Zakończył karierę w wieku 36 lat, kiedy Marcelo Lippi powiedział, że to Laurent Blanc będzie grał w podstawowym składzie, a nie on. Nie mogąc się z tym pogodzić, zakończył karierę po blisko 20 latach gry dla Interu.

GIACINTO FACCHETTI, obrońca/pomocnik, 1960-1978

Kolejna legenda. Człowiek związany z Interem Mediolan przez blisko dwie dekady. Wypatrzył go w rodzinnym Treviglio słynny Helenio Herrera. Facchetti znakomicie zapowiadał się jako napastnik, ale Herrera widział w nim piłkarza defensywnego. Mówi się, że to był początek mody na ofensywną grę defensorów. Można mówić, że Zanettiemu brakło kilku trofeów. Za to Facchetti jest piłkarzem spełnionym. Właściwie to on zapoczątkował złote czasy Internazionale. Dwukrotnie sięgał po Puchar Europy, wielokrotnie po Scudetto. Wtedy Inter był we Włoszech prawdziwym dominatorem. W wieku 36 lat zawiesił buty na kołku, ale klub o nim nigdy nie zapomniał W czerwono-niebieskiej części Mediolanu Facchetti był ceniony do końca życia. Kiedy był prezesem, do klubu trafił m.in. Zlatan Ibrahimović  i Luis Figo. Dostał Złotego Buta za zasługi w swojej karierze. Nagrodę odebrać zdążył, ale następnego dnia zmarł wskutek ciężkiej choroby nowotworowej. 4 września 2006 roku Włochy były w żałobie. 28 października 2006 roku najbardziej zagorzali fani klubu z trybuny „Curva Nord” na cześć legendy stworzyła wielką oprawę. Prezes Moratti postanowił, że koszulki z „trójką” już nikt nigdy nie założy. TUTAJ czytaj całą historię wielkiego Facchettiego!

IVAN CORDOBA, obrońca, 1999-2012

Wychowanek Deportivo Rionegro, jednak prawdziwą karierę zrobił we Włoszech, grając przez 13 sezonów w Interze Mediolan (455/18). W reprezentacji Kolumbii 73 mecze i pięć bramek.Łącznie w czasie swojej kariery rozegrał 688 spotkań oficjalnych i strzelił 33 gole. Z Interem zwycięzca Ligi Mistrzów i zdobywca klubowego Pucharu Świata, z kadrą zdobywca Copa America 2001. Podczas tamtego turnieju zdobył tylko jednego gola, za to w finale (wygrana 1:0 z Meksykiem). Kolumbia zdobywając ów puchar, ustanowiła rekord – nie straciła żadnego gola (stosunek bramek 11:0)! To również zasługa Cordoby – kapitana drużyny i głównego dyrygenta defensywy. Trafił do Interu z San Lorenzo. Jeden z nielicznych udanych transferów Massimo Morattiego, choć niewiele na to wskazywało, wszak w Interze nie radzili sobie herosi wśród defensorów m.in. Roberto Carlos, Laurent Blanc czy Fabio Cannavaro. Zakończył karierę po sezonie 2011/2012. Dzisiaj jest jednym z działaczy klubu ze stolicy Włoch.

MARCO MATERAZZI, obrońca, 2001-2011

Byli już lepsi od niego, ale żaden nie może pochwalić się takim dorobkiem. Został mistrzem świata, zdobył Puchar Europy, choć nie brakuje głosów, że Marco Materazzi to zwykły przeciętniak. Umiał się zastawić, nieźle grał głową. Był twardy nieustępliwy – to właśnie w tym należy upatrywać fenomen Materraziego – idola czarno-niebieskiej części stadionu San Siro. Lubił wbijać „szpilki” piłkarzom AC Milan, komentując ich porażki. Wielokrotnie podkreślał, że w Mediolanie jest jeden zasłużony klub i nie trudno się domyślić, że jest to Inter. Zimna krew „Matrixa” spowodowała, że Zinedine Zidane musiał po czerwonej kartce zejść z boiska podczas dogrywki finału Mistrzostw Świata w Niemczech. Incydent tak słynny, że nie ma sensu o nim się rozpisywać. Materazzi wydał książkę pt. „Co naprawdę powiedziałem Zidane’owi”. Zawarł w niej 249 możliwości, twierdząc, że cała afera jest przesadzona.

LUIS SUAREZ, pomocnik/napastnik, 1961-1970 (jako zawodnik), 1974-1975, 1992, 1995 (jako trener)

Czas przypomnieć kibicom, że ten Luis Suarez z Liverpoolu to nie jedyny wielki piłkarz z tym imieniem i nazwiskiem. W 1961 roku do Mediolanu przybyła wielka gwiazda hiszpańskiej piłki – Luis Suarez. Jego poprzednim klubem była FC Barcelona, ale Suarez nigdy nie czuł się Katalończykiem, wszak urodził się przecież w Galicji (La Coruna). Jego ojciec marzył, aby syn zajął się tym samym fachem, co on – a warto przypomnieć, że tatuś był rzeźnikiem. Nie uśmiechało mu się, że jego syn – zamiast zająć się czymś pożytecznym – lata za skórzaną piłką. Suarez  był pierwszym Hiszpanem, który otrzymał nagrodę „France Football” dla najlepszego piłkarza Europy. Na transfer namówił go Helenio Herrera – suma transferu to 250 milionów lirów. Był fenomenalnym napastnikiem, ale nie miał charakteru tzw. „sępa”. Luis Suarez znakomicie współpracował z partnerami w ofensywie. Uznawany jest za jednego z twórców złotych czasów w klubie. Zdobył m.in. dwa Puchary Europy i dwa Puchary Interkontynentalne. Obecnie Hiszpan to staruszek, który cieszy się przywilejami legendy. O legendzie nie zapomniała UEFA i zaprosiła go do uczestniczenia w losowaniu grup EURO 2012, które odbyło się w Kijowie.

ALESSANDRO MAZZOLA, pomocnik, 1960-1977

Przywiązania do klubowych barw nauczył się od ojca, Valentino Mazzoli – największego piłkarza w historii Torino. Nauczył się, choć jego ojciec zginął w katastrofie lotniczej, kiedy Alessandro miał zaledwie siedem lat. W odróżnieniu od historii Luisa Suareza, w rodzinie Mazzoli od początku kładziono nacisk na futbol, ze względu na ogromne tradycje piłkarskie. Jego brat, Ferucci, także był piłkarzem, ale nigdy nie zbliżył się do niego osiągnięciami. Przez siedemnaście lat kariery nigdy nie przyszło zmienić mu klubowych barw. Wieść niesie, że Mazzoli oferowano przejście do AC Milan, aby stworzyć duet wszech czasów z Gianni Riverą. Mazzola i Rivera to wielkie postaci włoskiej piłki lat 60. i 70. Część Włochów chciała, aby napastnikiem reprezentacji Włoch był on, a druga część, żeby na pozycji wysuniętego napastnika grała gwiazda Milanu – Rivera. Alessandro Mazzola to człowiek spełniony. Zdobył na arenie międzynarodowej dwa Puchary Europy, dwa Puchary Interkontynentalne. Na mundialu Mexico 70′ został wicemistrzem świata. Trener Squadra Azzurra, Ferruccio Valcareggi chciał uniknąć spięć i zazwyczaj jedną połowę grał Rivera, a drugą – Mazzola.

GIUSEPPE BARESI, pomocnik, 1976 – 1992 (jako zawodnik), 2008 – ???? (jako asystent trenera)

Dla piłkarza nie ma nic gorszego niż konieczność walki z klasą kogoś z rodziny. Giuseppe przez lata znakomitej kariery pozostawał w cieniu dużo bardziej słynniejszego brata, Franco – obrońcy Milanu, będącego w dodatku o dwa lata młodszy. Giuseppe Baresi wielokrotnie powtarzał, że nie patrzy na zasługi brata. Rozegrał aż 392 mecze w czarno-niebieskich barwach, natomiast nie zdobył wielu trofeów. Dwa tytuły mistrza, dwa Puchary Włoch i Superpuchar – to trochę mało. Baresiego ominął okres największej prosperity, czyli przełom lat 60. i 70. oraz lata 90. Przez kibiców Interu Mediolan będzie zawsze szanowany ze względu na przywiązanie do klubowych barw. Giuseppe mógł grać z bratem razem w Milanie. Od 2008 roku Giuseppe Baresi jest asystentem trenera Nerazzurrich. W 2010 roku jako asystent Jose Mourinho przyczynił się do zdobycia trzeciego w historii klubu Pucharu Europy. Teraz jest asystentem Waltera Mazzariego, ale klubowi daleko do sukcesów, na jakie zasługuje.

ALESSANDRO ALTOBELLI, napastnik, 1977-1988

Lata, w których w grał Altobelli nie były dla Interu zbyt udane, delikatnie mówiąc. Co nie zmienia faktu, że mistrzostwo Włoch i dwa puchary krajowe to zasługa głownie Altobellego – napastnika genialnego, trafiającego w niesamowitych sytuacjach. Król ekwilibrystyki i strzelania goli. 128 bramek dla klubu w nie najlepszym okresie jego historii na pewno robi wrażenie. Altobelli doczekał się przezwiska „Szpilka” od swojego niesamowitego instynktu. Strzelał nie tylko dla Interu, ale również dla reprezentacji Włoch (25 bramek w 61 meczach). Przez dziennikarzy i kibiców jest uważany za jednego z najlepszych zawodników lat 80. Mistrz świata z roku 1982 i obiekt uwielbienia tysięcy kibiców z San Siro. Altobelli ani w Juventusie, ani potem w Brescii nie zbliżył się do znakomitej dyspozycji za czasów gry w Interze Mediolan.

WALTER ZENGA, bramkarz, 1982-1994

Karierę w barwach Interu rozpoczął już w 1977 roku, ale grał tylko w juniorach. Prawdziwą karierę w drużynie Nerazzurrich zaczął w 1982 roku. Słynący z ciężkiego charakteru, niezwykle twardy i bezkompromisowy golkiper z Italii. Aż trzykrotnie uznawano go najlepszym bramkarzem świata. Ostoja defensywy Interu i reprezentacji Włoch. Jest rekordzistą, jeśli chodzi o minuty na boisku bez straconej bramki na Mistrzostwach Świata. W 1990 roku uzbierało mu się ich aż 518. Do swoich osiągnięć Zenga może dodać poprowadzenie Interu na europejskie salony. Dwukrotnie z klubem wygrywał Puchar UEFA (1991 rok i 1994 rok). Odszedł w 1994 roku, ale w Sampdorii, Padwie i New England Revolution odcinał już tylko kupony. Zenga po zakończeniu kariery stał się wziętym trenerem, jednak nie dane mu było objąć posady szkoleniowca w Interze. Pracuje na peryferiach wielkiej piłki: Steaua Bukareszt, Dinamo Bukareszt, Crvena Zvezda, Gazientepspor. Obecnie jest trenerem arabskiej Al Jaziry.

JAIR DA COSTA, pomocnik, 1962-1967, 1968-1971

Gdybyśmy mieli szukać odpowiednika da Costy wśród dzisiejszych piłkarzy, można by wspomnieć o Neymarze. I jeden i drugi to ludzie stworzeni do gry w piłkę. Szybcy, bramkostrzelni, niesamowici technicznie. Brazylijczyk to jeden z symboli wielkich sukcesów Interu z lat 60. Zdobył dwa Puchary Europy, dwa razy wygrywał Puchar Interkontynentalny. Jeszcze wcześniej zdobył złoty medal Mistrzostw Świata w Chile. Z da Costą wiąże się ciekawa historia, bo prawoskrzydłowego rodem z Brazylii nie chciał Milan. Tymczasem piłkarz o twarzy dziecka wraz z Luisem Suarezem i Mario Corso stworzyli najbardziej imponującą linię ofensywną tamtych czasów. Był ulubieńcem legendarnego Helenio Herrery, ale w reprezentacji przegrał rywalizację z Garrinchą.

TARCISIO BURGNICH, obrońca, 1962-1974

Przez wielu uważany za najlepszego wykonawcę Catenaccio w całej historii. Burgnich urodził się się we Włoszech, ale w jego żyłach płynęła austrio-węgierska krew. W bardzo młodym wieku tułał się po różnych włoskich klubach – Udinese, Juventusie, Palermo. Natomiast transfer do Interu Mediolan był strzałem w „10″ i dla niego, i dla klubu. Grał na prawej obronie, nie bał się faulować, choć prawdą jest, że czasami przesadzał ze swoją bezkompromisowością. Postrach napastników w tamtych czasach. Zdobył wiele trofeów pod skrzydłami Herrery i to tych najcenniejszych:  dwa Puchary Europy, dwa Puchary Interkontynentalne, ale dwa ważne finały reprezentant Włoch przegrał z kretesem. W 1970 roku Włosi nie dali rady wielkiej Brazylii, przegrywając 1:4. Burgnich był jedną z najjaśniejszych postaci tamtej drużyny. Nie był łowcą goli, ale pokonał bramkarza RFN w półfinale wygranym 4:3. Dwa lata później Inter sensacyjnie przegrał z Celtikiem finał Pucharu Europy. Tarcisio Burgnich – dzisiaj staruszek – do tej pory nie może się z tym pogodzić.

LOTHAR MATTHAUS, napastnik, 1988-1992

Długo zastanawialiśmy się, czy w tym miejscu ma się znaleźć Mario Corso, czy Matthaus. Postawiliśmy na Niemca, bo przyszedł do klubu w bardzo ważnym momencie. Po latach słabszej dyspozycji Neraazzurri mieli okazję wydźwignąć się z permanentnego kryzysu. Udało się to w dużej mierze dzięki Matthausowi – jego genialne grze i bramkom. Już wtedy uznawany był za najlepszego piłkarza świata obok Diego Armando Maradony. Jeśli weźmiemy pod uwagę tylko okres czterech lat spędzonych w Interze, i tak wyłania nam się długa lista zasług i osiągnięć. W 1990 roku „France Football” uznało go piłkarzem roku. W tym samym roku i 12 miesięcy później tę samą nagrodę odebrał od FIFA. Po dłuższej przerwie Inter sięgnął po mistrzostwo i Superpuchar. W 1990 roku zdobył Puchar Świata wraz z reprezentacją Niemiec. Za czasów  jego gry Inter w końcu zdobył europejski puchar – Puchar UEFA, ale zawsze to europejskie trofeum. W 1992 roku Matthaus doznał kontuzji i wrócił do Bayernu. Włosi myśleli, że ich gwiazda po powrocie już nie osiągnie takiej formy. Jak czas pokazał, bardzo się mylili. Zaryzykujemy stwierdzenie, że to najlepszy piłkarz w najnowszej historii klubu. Teraz para się trenerką, ale bardziej z niego taki obieżyświat. Był w Polsce podczas EURO 2012 i rok wcześniej, kiedy zasiadał na stadionie Wisły Kraków, aby poobserwować Cwetana Genkova w kontekście gry w reprezentacji Bułgarii, którą wtedy trenował.

CHRISTIAN VIERI, napastnik, 1999-2005

Swego czasu cieszący się sławą najlepszego włoskiego piłkarza. Począwszy od lat 90. często zmieniał kluby. Nigdzie nie mógł zagrzać miejsca na dłużej niż jeden-dwa sezony, aż trafił do Interu Mediolan, gdzie strzelał jak szalony. Szybciej byłoby wymienić mecze, w których nie pokonywał bramkarza rywali. Bilans 103 goli w 143 meczach robi piorunujące wrażenie. Vieri był niepokorny, nie mógł pogodzić się z tym, że ktoś mu coś nakazuje. Mimo wszystko, napastnikiem był iście genialnym. W Interze Mediolan brakło mu tylko trofeów. Jeden Puchar i Superpuchar Włoch to bardzo mało. Zagadka genialności Christiana Vieriego pozostaje nierozwiązana do dzisiaj. Po sześciu latach kariery okraszonej ogromną ilością bramek, zdecydował się podpisać kontrakt z odwiecznym rywalem – Milanem. Ani w Milanie, ani później we Fiorentinie nawet nie zbliżył się do swoich wyczynów z lat 1999-2005. Może rzeczywiście trofeów na swoim koncie ma ma mało, ale piłkarz był z niego wspaniały. Podobno kibice wybaczyli mu już romans z AC Milan.

TRENER WSZECH CZASÓW: HELENIO HERRERA – trener w latach 1960-1968, 1973-1974

Liczy się wynik, a nie spektakl – oto motto jednego z najznamienitszych trenerów w historii piłki nożnej. Herrera uchodzi za jednego z prekursorów słynnego stylu „Catenaccio”, zakładającego do bólu prostą grę, natomiast przynoszącą rezultaty w postaci  bramek. „Mag futbolu” – tak zwykło się na niego mówić. Arrgentyńskiego trenera pewnie nigdy nie byłoby na San Siro, gdyby nie efektowna wygrana prowadzonej przez niego wcześniej FC Barcelony nad Interem. Prezes Moratti (kupił klub za 100 milionów lirów) bardzo się zdenerwował, a Herrera wpadł mu w pamięć. Suarez, Bedina, Mazzola, Facchetti – oni wszyscy byli pomysłem Herrery. I tak właśnie zaczął tworzyć jedną z najlepszych drużyn w historii. Jako pierwszy szkoleniowiec zapoczątkował modę na siłę fizyczną wśród zawodników. W jego drużynie, która zdobyła dwa Puchary Europy wyróżniał się tylko jeden piłkarz – Jair da Costa, biegający i dryblujący jak szalony. Helenio Herrera to protoplasta stylu, jaki dzisiaj prezentuje chociażby Jose Mourinho. Herrera był pewny siebie, czasami wręcz narcyzowaty i gburowaty. Miał za to ogromną charyzmę i niezliczoną ilość pomysłów. Moratti był pod jego wrażeniem i dał mu pełną wyłączność na budowanie wielkiej drużyny. Urodził się w Buenos Aires, natomiast w wieku czterech lat przeprowadził się z rodzicami do Casablanki. Istnieją rozbieżności na temat daty urodzenia. Otóż oficjalnie urodził się w 1916 roku, jednak istnieją przesłanki, że sfałszował paszport i przyszedł na świat sześć lat wcześniej. Czasem porozumiewał się ciężkim do zrozumienia arabskim dialektem. Jego najsłynniejsza maksyma to: „Rzeczy trudne wymagają czasu, rzeczy niemożliwe wymagają więcej czasu. Pewnie dlatego był tak wielki.

#RISPETTO #LEGGENDA #MISTERIOSO

KAMIL ROGÓLSKI

Partnerem artykułu jest strona fcinter.pl

Galeria klubowych ikon. Liverpool FC

Pin It