FC Barcelona – wielki klub. Temu żaden madridista ani hejter, czy jak ich tam nazwać nie zaprzeczy. Zawsze tak było i zapewne jeszcze bardzo długo tak będzie. Teraz chodzą plotki (bo inaczej tego nie sposób nazwać), że Blaugrana wpadła w kryzys. Otóż nie – Barca nie jest w kryzysie. Dalej jest tym samym wielkim klubem co przez ostatnie sto lat, natomiast na zasadzie kontrastu z kilkoma latami, gdy Katalończycy mieli we władaniu całą piłkarską Europę zdaje się, że klub wpadł w dołek. Anomalią nie jest obecna sytuacja Barcy, tylko tamte fenomenalne wyczyny, które trwać wiecznie nie mogły. I nie trwały. Teraz wrócił dawny status quo i nie ma co psioczyć.
Polscy wieszcze narodowi – Mickiewicz, Słowacki i inni twórcy z okresu zaborów starali się pokrzepić naród w tamtych ciężkich czasach. Przedstawiali oni historiozofię według której żadna władza na świecie nie jest wieczna. Byli przekonani i to przekonanie nam w swych dziełach przekazywali, że każdy reżim, każdy ucisk prędzej czy później przeminie. I zasadniczo mieli rację. Jeszcze w historii ludzkości żadne imperium nie przetrwało próby czasu. No i podobnie jest w futbolu. Dlatego śmiało możemy pokusić się o ukucie terminu „futbolozofia”.
Nasza futbolozofia będzie miała podobne założenia jak historiozofia Mickiewicza. Co pewien czas w naszym ukochanym sporcie pojawia się zespół, który zaczyna dominować. Nagle okazuje się, że nikt nie potrafi tej drużyny powstrzymać, że wygrywa ona wszystkie możliwe trofea, że dominuje każdego napotkanego rywala i tworzy się mit niepokonanej drużyny. Tak było kiedyś z reprezentacją Brazylii, z Realem Madryt, tak jest obecnie z reprezentacją Hiszpanii i… tak było do niedawna z Barceloną. I tutaj pojawia się kwestia naszej futbolozofii. Żadna władza wiecznie trwać nie może. TUTAJ jednak przeczytacie o niewiarygodnej hegemonii Celtiku!
UWAGA KONKURS! ATRAKCYJNE NAGRODY!
Barcelona pod wodzą Guardioli stworzyła system gry, który zdawał się być idealny. Wprawdzie możliwy do rozpracowania, ale niemożliwy do pokonania. Hegemonia Katalończyków trwałą kilka lat, dopóki nie okazało się, że Tiki-Taka, troszkę zardzewiała i jednak jest na nią recepta. Znalazł ją Mourinho prowadząc Inter i Real, znalazł ją Roberto di Matteo w Chelsea i znalazł ją Jupp Heynckes. Teraz już nikomu nie można wmówić, że Barca jest nie do pokonania. Mimo, że ciągle jest w gronie najlepszych klubów Europy, jest hiszpańskim gigantem i ciągle jednym z faworytów w Lidze Mistrzów, to jednak rolę siejącego postrach hegemona już definitywnie – choć nie bezpowrotnie – utracili. Utracili na rzecz Bayernu. Tak Bayern miażdży kolejnych rywali!
I jeśli komuś się wydaje, że Bayern, na który od półtora roku receptę znalazł tylko Arsenal, Borussia Dortmund i Bayer Leverkusen (wszyscy w bardzo mało ważnych meczach) już swojej korony i berła nie odda, niech spojrzy na jego poprzedników na tym europejskim, futbolowym tronie. Bayern też z niego spadnie. Pytanie jest tylko jedno. Kto go zastąpi?
MICHAŁ SIWEK
fot. fcbarca.com