Niekończące się debaty, tylko kilka godzin snu, litry wlanych w siebie napojów nieokreślonego dotąd pochodzenia, kilogramy śmieciowego żarcia wrzuconego do otworu gębowego. Wszystko po to, by wybrać drużynę FootBaru!
Ale w końcu jest! Najlepsi z najlepszych. Osiem kategorii, dwudziestu zawodników. Tytani wbiegają na murawę…
FootBarowe tyły zabezpieczać będzie nie kto inny jak Manuel Neuer. Niektórzy uważają, że dla bramkarza każdy mecz jest podobny, bo stoi on sam jak palec we własnym polu karnym nie uczestnicząc w akcji, nie angażując się tak bardzo w spotkanie. Neuer jest kompletnie inny, to zawodnik wszechobecny, kontrolujący całą powierzchnię własnej połowy. Nosi go, gdy nie może pomóc drużynie i wariuje kiedy nie dotknie choć raz na kilka minut futbolówki. To bramkarz przyszłości – ostatni obrońca i pierwszy rozgrywający.
Naszą ostoję rozgrzewać będą nie mniejsze tuzy światowych „szesnastek”. Thibaut Courtois oraz Diego Lopez. Lepszego towarzystwa nie można sobie wymarzyć. Pierwszy młody, z ogromnym talentem, który na futbolowe salony wdarł się rozwalając drzwi mocnym kopnięciem. Thibaut nie zostawił nawet kapelusza kamerdynerowi i od razu, łapczywie złapał się za catering. Drugi starszy, wypchnięty wręcz na środek parkietu. Ale Lopez tańcząc z najładniejszą z panien udowodnił wszystkim, że nie zatracił swojego wdzięku i pewności siebie. O kilka słów na temat Philippa Lahma poprosiliśmy Pepa Guardiolę: „Philipp to prawdopodobnie najinteligentniejszy piłkarz, jakiego miałem okazję trenować w całej mojej karierze.” – kariera może i niedługa, ale owocna w sukcesy. Więcej o Lahmie napisać po prostu się nie da.
Branislav Ivanović… No ktoś tu po prostu musiał być. Mamy taką drużynę, że na lekarza-cudotwórcę pieniędzy już nie starczyło, a kogoś na murawę, w razie kontuzji Niemca, trzeba wpuścić. Źródełko kiedyś musiało wyschnąć.
Cały blok defensywny za jaja trzymać w ryzach będzie Thaigo Silva, który ze swoją gracją, z jaką odbiera piłki kolejnym napotkanym napastnikom mógłby równie dobrze podkradać zabawki śpiącym dzieciom. Pomyślcie – ile mniej decybeli na świecie odnotowywałyby urządzenia do tego przeznaczone… Ale karierę niani proponujemy rozpocząć grubo po czterdziestce.
U boku zdyscyplinowanego Brazylijczyka, równie zdyscyplinowany będzie zapewne Vincent Kompany, który na nasza prośbę zostanie także trenerem osobistym Marcina Kamińskiego. Lepszego wzoru do naśladowania chyba nie można sobie wymarzyć.
Kontuzji wśród środkowych obrońców nie przewidujemy, bo to bardziej maszyny niż ludzie. Ale jeśli któremuś z nich trzeba będzie wymienić zębatkę na boisko z czystym sumieniem nasz trener będzie mógł wpuścić Dante.
Lewą stronę defensywy powierzamy młodziutkiemu Davidowi Alabie. Nie każdy ma szansę stać się najlepszym piłkarzem w Austrii, a ten 21-latek zrobił to w tym roku po raz trzeci. Chyba nie mamy się o co martwić. Nawet mysz się nie prześlizgnie. Zaryzykujemy nawet i napiszemy, że gdyby nie Alaba to fenomenu Francka Ribery’ego nigdy by nie było i o znalezieniu się w trójce nominowanych do Złotej Piłki mógłby tylko marzyć. Ale co my tam wiemy…
Zdradzimy już, że Robert Lewandowski w naszej drużynie nie będzie miał nawet zaszczytu ogrzewania ławki rezerwowych, dlatego na tym zimnym kawałku deski musiał znaleźć się jakiś inny polski akcent. My, Polacy lubimy gdy w jakichkolwiek rankingach, czy drużynach roku możemy odnotować choć odrobinę polskiego DNA. U nas nie będzie inaczej. Zmiennikiem Davida Alaby został Filipe Luis. A raczej Filipe Luis Kasmirski. Witamy chlebem i solą!
Przed obrońcami nie mogło zabraknąć miejsca dla wprost wybornego w tym sezonie Yaya Toure. Po transferze z Barcelony do szejkowskiego Manchesteru rozwinął skrzydła i stał się box-to-box midfielder z prawdziwego zdarzenia.
Ale Toure na laurach nie będzie mógł spocząć. Czeka go ostra walka o miejsce w wyjściowej jedenastce z Ilkayem Gundoganem i Bastianem Schweinsteigerem… Gdy tylko wrócą do pełni sił, oczywiście.
W środku pola troszkę zaryzykowaliśmy. Do naszej drużyny dostali się zawodnicy, którzy za kołnierz nie wylewają. Ale może to i dobrze. Umiejętności Özilowi i Ribery’emu odmówić nie można, a przynajmniej w szatni będzie wesoło. Nie pomyśleliśmy tylko, co będzie jeśli Franck po ogłoszeniu zdobywcy Złotej Piłki, przypadkowo ma się rozumieć, wyleje na głowę Cristiano piwo i zepsuje misternie tworzoną godzinami fryzurę… Eh, raz się żyje!
Zza linii bocznej na poczynania naszych rodzynków spoglądał będzie Marco Reus. Wygląda na inteligentnego gościa. Będzie podawał kapitanowi siłę wiatru gdy ten podejdzie do kolejnego rzutu wolnego.
Najbardziej wyborne towarzystwo mamy jednak w kategorii „napastnik”. O Cristiano Ronaldo napisać możemy tylko jedno – POTWÓR!
U boku „El Comandante” biegał będzie nieposkromiony i dziki Luis Suarez. A gdy już kogoś ugryzie… Nie martwcie się, mamy asa w rękawie. Leo Messi wbiegnie na murawę, by ratować kolegom tyłki i podrasować odrobinę statystyki z minionego roku.
Insygnia władzy przysługujące królowi „dziewiątek” mogła otrzymać tylko jedna osoba. Niepokorny i zadziorny, ale niezwykle utalentowany i piekielnie skuteczny Zlatan Ibrahimović. Człowiek, który w pojedynkę mógł wprowadzić Szwecję na piłkarskie salony (nadal namawiamy do zbierania podpisów pod petycją do Seppa Blattera o wprowadzenie dzikiej karty dla takich zawodników, no i co za tym idzie dla ich drużyn narodowych) musiał znaleźć się na najwyższym stopniu podium, w którejś z kategorii i otrzymać nobilitacje w postaci występów od pierwszych minut w każdym z meczów naszej drużyny.
Ale to nie wszystko. Najważniejsze dopiero przed nami!
And the winner is… Opaskę kapitańską i zaszczytne miano zawodnika roku otrzymuje Cristiano Ronaldo. Wybór nie był trudny, choć (a zdradzimy, co tam) portugalski tytan nie został wybrany jednogłośnie. Czas starać się jeszcze bardziej, panie Ronaldo.
Całą ferajnę po kątach porozstawiać mógłby wyłącznie jeden człowiek – Jupp Heynckes. Tylko on poskromiłby pierwotne instynkty Suareza pożyczając od wnucząt kolejne gryzaki. Tylko Heynckess byłby w stanie dotrzeć do niezwykle odpornej na wszelkie zewnętrzne bodźce głowy Ribery’ego i przekonać go, że ławka w drużynie FootBaru to jak zdobycie boso Mount Everestu. Staruszkowi może nawet udałoby się namówić Özila, żeby nie topił smutków w szklaneczce whisky z „Boujis” po przegranym meczu (oczywiście nasza drużyna nie ma zamiaru przegrywać, ale raz na rok, to… no sami wiecie, noga zawsze się może powinąć, albo trener zapomni o wystawieniu kilku zawodników) i nie świętował w „Aquum” kuflem zimnego piwa licznych zwycięstwach, które przecież w naszej ekipie będą normą.
Tak, Jupp Heynckes to właściwy człowiek na jakże silnej ławce naszej drużyny.
KUBA CZYŻYCKI
Wybór: Kuba Czyżycki, Adam Delimat, Mateusz Janiak, Tomek Gadaj, Mariusz Jaroń, Dominik Popek, Wiktor Dynda, Henryk Piszczek