Zapraszamy na smakowite danie prosto z Wysp. Enjoy your meal!
***
Podział Premier League. Po 22 kolejkach, obserwacji ruchów transferowych, można śmiało podzielić 20 zespołów na trzy grupy. Pierwszą tworzą Arsenal, Manchester City i Chelsea. Zespoły, których regularność zdobywania punktów jest imponująca – średnio 50 na 66, w których minimalizowanie błędów własnych i maksymalizacja atutów opanowane są do perfekcji i w których to rotacja stała się naturalnym sposobem zarządzania ludźmi regulującym morale i formę, a nie koniecznością wynikającą z zawieszenia lub licznych kontuzji. Te zespoły są głównymi i jedynymi kandydatami do mistrzostwa. Potknięcie jednego z nich jest możliwe, ale trzech graniczy z cudem.
Drugą grupę tworzą zespoły z miejsce 4-8, które walczą o małe mistrzostwo Anglii. Newcastle, Liverpool, Tottenham, Manchester United i Everton zrobią wszystko, by móc w przyszłym sezonie zaprezentować swe umiejętności w barażach Ligi Mistrzów i wzbogacić budżet dodatkowymi milionami.
Trzecią, największą grupę, tworzy ostatnie jedenaście zespołów. Dawno nie było tak, że w tak późnej fazie sezonu różnica między 10. a 20. miejscem wynosiła zaledwie sześć punktów. Zajmująca pozornie bezpieczne miejsce w środku tabeli Aston Villa, może równie dobrze na koniec sezonu wylądować w strefie spadkowej. Nad każdym z tej grupy widnieje widmo spadku i tylko regularne zdobywanie „oczek” może sprawić, że ów obraz zniknie bezpowrotnie.
Ale gdzie w tym wszystkim Southampton? Ani nie można w nim upatrywać kandydata do gry w Lidze Mistrzów, a najwyżej pretendenta do gry w Lidze Europejskiej, ani nie można mówić o nim jako zespole, który będzie się bronił przed spadkiem przez resztę sezonu. „Święci” są gdzieś pomiędzy. Nie można ich jednoznacznie sklasyfikować, a sytuacja na St. Mary’s tego nie ułatwia
***
Cortese nie jest już prezesem Southampton. Nicola Cortese, człowiek odpowiedzialny za sukcesy „Świętych”, zrezygnował z funkcji prezesa. Włoch to symbol progresu, jaki w ostatnich latach zanotował Southampton. Awans z League One do Premier League, mądre decyzje transferowe zarówno, jeśli chodzi o trenerów, jak i piłkarzy sprawiły, że przez długi czas zespół z południa Anglii był „czarnym koniem” rozgrywek. Z początku zdawało się, że rezygnacja Włocha pociągnie za sobą szereg decyzji, które negatywnie odbiłyby się na Southampton. Na szczęście dla fanów całej Premier League deklarujący nieraz mocne przywiązanie do prezesa Mauricio Pochettino zdecydował się pozostać na stanowisku trenera. Bez Argentyńczyka za sterami „Święci” staliby się bezbronni, a kluczowych piłkarzy nic by już w tym klubie nie trzymało. Wielu z nich, jak Luke Shaw czy Adam Lallana, mimo ofert z Londynu czy Manchesteru, chcą pozostać na St. Mary’s, bo wierzą w wizję Pochettino.
A co czeka Nicola Cortese? Jego decyzja, na którą niewątpliwie miała wpływ osoba Kathariny Liebherr, była podjęta pod wpływem szczegółowej analizy. Nie było w niej grama impulsu. Tylko same fakty, takie jak chęć obecnej pani prezes do sprzedaży pozostawionego jej w spadku klubu. Teraz, Włoch będzie po prostu czekał. Czekał, aż ktoś złoży mu interesującą propozycję. Podobno zainteresowany jego kompetencjami jest AC Milan.
***
Czarne chmury nad Old Trafford. Tego, że tegoroczna kampania będzie dla Manchesteru United przejściową można było się spodziewać. Obecne miejsce, brak stabilizacji formy, niepewny awans do przyszłorocznej Ligi Mistrzów to jeszcze nie powód do tragedii. Niepokoi jedynie David Moyes. Szkot, namaszczony przez swojego legendarnego poprzednika nie radzi sobie na Old Trafford tak jak sobie tego wymarzył. Oczywiście, pod jego wodzą do dobrej dyspozycji wrócił Rooney, bramki zaczął strzelać Welbeck, rozwija się młody Januzaj, Czerwony Diabły grają nadal w Lidze Mistrzów, ale te plusy stawiane przy menedżerze Manchesteru United nie mogą przysłonić minusów. Tygodniowa podróż po Europie, która miała pomóc Szkotowi zbudować autorski – przy tym silny zespół – nic nie dała. Koke zostanie w Madrycie, Ivan Rakitić, jeśli gdziekolwiek się przeniesie, to do Atletico, Leighton Baines jest bliski podpisania kontraktu definitywnie kończącego sagę transferową z jego udziałem. David Moyes nie potrafi nakłonić graczy, których chce do gry na Old Trafford. Pieniądze ma, tylko charyzmy brak. Mało kto wierzy, że czerwona część deszczowego miasta jest dobrym miejsce na kontynuowanie kariery. Presja ciążąca na Szkocie jest z dnia na dzień coraz większa. Brak spektakularnego transferu tylko ją spotęguje. Gdyby tego było mało to Szkot musi poradzić sobie z Zahą, głośno wyrażającym swe niezadowolenie, Vidiciem, który wprost powiedział, że Manchester United mistrzostwa nie zdobędzie i jest łączony z Napoli. Może ostatnie dni okienka transferowego pokażą siłę Moyesa. Jeśli nie, tylko awans do Ligi Mistrzów przepędzi chmury znad „Teatru Marzeń”.
***
Na koniec wieści z Glasgow. Piłkarze Rangers odmówili redukcji wartości ich wynagrodzenia o 15 procent. Propozycja zarządu spowodowana słabą sytuacją finansową klubu nie spotkała się ze zrozumieniem zawodników, których wsparł Ally McCoist, mimo że sam zgodził się na obniżenie swych zarobków o 50 procent. Obecnie wydatki na wynagrodzenia w The Gers wynoszą 6-7 milionów funtów. Łatwo więc wyliczyć, że pomysł zarządu wprowadzony w życie zmniejszyłby zadłużenie klubu o ok. 900 tysięcy funtów.
TOMASZ MILESZYK
fot. football365.com, glasgowarchitecture.co.uk