Świeże fish and chips gotowe!
***
Chelsea nie rezygnuje z Wayne’a Rooneya. Podobno z niewolnika nie ma pracownika, jednak w spotkaniu ze Swansea City Anglik potwierdził, że nie tylko fantastycznie gra w piłkę, ale także poważnie traktuje to, co robi. Może się obrażać, może strzelać fochy, może już siedzieć na walizkach z zatankowaną furą i włączonym silnikiem, lecz kiedy melduje się na murawie, wykonuje co do niego należy. W sobotę „Roo” wszedł na boisko z ławki rezerwowych i szybko rozwiał wątpliwości, co do swojego profesjonalizmu – po dziesięciu minutach zaliczył asystę przy trafieniu niezawodnego van Persiego, a tuż przed końcem meczu dołożył drugą, dogrywając do Welbecka.
Niezły występ nie zmienia faktu, że Rooney pragnie odejść z MU. Dobrze o tym wiedzą w Chelsea, gdzie już przygotowali 40 milionów funtów, które mają przekonać władze „Czerwonych Diabłów” do sprzedaży reprezentanta Anglii. Wydaje się, że transfer jest tylko kwestią czasu, bo „Roo” zdążył klarownie pokazać kolegom, iż ma ich głęboko w dupie i robi co musi, ale generalnie to mu nie zależy.
Zresztą bardzo wymowna jest fotografia pstryknięta po trzeciej bramce dla United. Na zdjęciu trafienia RvP nie świętuje czterech zawodników – trzech graczy Swansea i Rooney. Oto ona.
Wg ESPN w ciągu dwóch dni szefowie Chelsea mają rzucić na stół wspomniane 40 baniek, by zakończyć cierpienia Rooneya, jednocześnie spełniając w zasadzie jedyną zachciankę José Mourinho.
***
David Moyes wciąż walczy z impotencją na rynku transferowym. Szkot najpierw dostał kosza od Thiago Alcantary, który wyżej cenił zalety Bayernu i swojego byłego szefa, potem Barcelona zaparła się, by nie sprzedawać Fabregasa, a teraz Everton na szyjach Fellainiego i Bainesa zawiesił tabliczkę „Nie na sprzedaż”. MU proponowało za usługi dwójki asów „The Toffees” 28 milionów funtów, jednak dla byłego pracodawcy Moyesa to było za mało.
- Faktycznie dostaliśmy ofertę sprzedaży tej dwójki, ale z miejsca ją odrzuciliśmy. Tego lata nie opuszczą Goodison Park – powiedział Guardianowi rzecznik prasowy Evertonu, Alan Myers, a w oficjalnym oświadczeniu (można je przeczytać tutaj ) nazwał propozycję MU „niepoważną” i „obraźliwą”.
Jeśli Moyes chce wzmocnić skład tego lata, powinien się pospieszyć, bo w innym wypadku najzwyczajniej w świecie nie zdąży przed zamknięciem sklepów.
***
Man Utd musi zadowolić się oglądaniem sklepowych wystaw, za to Southampton wpadł w zakupowy szał. „Święci” już drugi raz w tym sezonie ogórkowym pobiły klubowy rekord transferowy, płacąc Romie 14.6 miliona funtów za Pablo Osvaldo. Reprezentant Włoch wcześniej łączony był z Manchesterem City i Tottenhamem, lecz oba – nie ma się co oszukiwać – mocniejsze kluby postawiły na hiszpańskich snajperów, odpowiednio Negredo i Soldado.
Zakup Osvaldo, a wcześniej Wanyamy i Lovrena, wyraźnie pokazuje, że Southampton nie ma zamiaru pałętać się gdzieś w środku stawki i poważnie myśli o górnych, wcześniej niedostępnych rejonach tabeli.
***
Ulubieniec kibiców Chelsea, Mark Clattenburg, nagrabił sobie u Iana Hollowaya. Krewki menedżer Crystal Palace bez ogródek stwierdził, że podyktowany przeciwko nim rzut karny został odgwizdany tylko dlatego, iż „są nowi w lidze”. Po czym dodał: – Widzę, że to będzie długi i bolesny sezon. Przechodziłem coś podobnego z Blackpool – niektórym drużynom gwiżdże się faule, innym nie. Ja proszę jedynie o odrobinę sprawiedliwości.
Co ciekawe, rzut karny był tak ewidentny, że jedynie niewidomy mógł tego nie zauważyć. A i tego nie jesteśmy pewni…
Zresztą sprawdźcie sami (od 1:01)
W sposób interesujący i dowcipny całą sytuację skomentował ekspert od Premier League oraz kibic Tottenhamu, Michał Okoński.
***
A propos Bale’a, okazało się, że tyłek Walijczyka źle reaguje na londyńskie siedzenia.
A tak poważnie, skrzydłowy
Realu
Tottenhamu opuścił premierową kolejkę rzekomo właśnie przez problemy z naciągniętym mięśniem pośladkowym. W każdym razie tak twierdzi jego szef, Andre Villas-Boas, który nazwał absencję podopiecznego „naturalną”. W zasadzie nie sposób się nie zgodzić – myśląc o przeprowadzce trudno skupić się na grze w piłkę.
Serial pt. „Bale w Realu” ciągnie się tak długo, że w końcu ktoś na Gibraltarze nie wytrzymał presji i puścił w obieg takie koszulki:
A może po prostu wiedzą więcej niż reszta?
***
Nowinki techniczne wkraczają do Premier League. Technologia Hawk-Eye, która – lakonicznie to ujmując – ma informować arbitra, czy padła bramka, czy nie, zaliczyła udany debiut podczas spotkań Chelsea z Hull City oraz Liverpoolu przeciwko Stoke.
Szczególnie w pierwszym z wymienionych meczów Hawk-Eye sprawdził się wyśmienicie, kiedy to po strzale Ivanovicia golkiper Hull z problemami, ale finalnie skutecznie wybił futbolówkę z linii bramkowej. Po chwili pokazano moment, w którym piłka zawisła w powietrzu oraz komunikat „NO GOAL”, dzięki czemu odebrano sędziemu możliwość popełnienia błędu.
Na koniec wrzucimy kamyczek do ogródka przeciwników „Sokolego Oka” – dynamika gry wcale na tym nie straciła, a stosowanie tej technologii pozwoli uniknąć uznawania goli, których nie było.