Od sezonu 2009/2010 i reformy Platiniego mieliśmy różne sensacje. Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że awans klubu z Mołdawii, Łotwy czy Azerbejdżanu do fazy grupowej europejskich rozgrywek jest tylko marzeniem bez pokrycia zwolenników „idei równych szans w Europie”. Kiedyś zespoły pokroju Anderlechtu czy Atletico Madryt z hukiem zamykały drogę do szczęścia „kopciuszkom”.
Teraz zasady się zmieniły. Wystarczy wygrać z rywalami równymi sobie, aby wkroczyć na salony wcześniej szczelnie zamknięte przed biednymi. Pójść drogą Sheriffu Tyraspol, Venspilsu i Neftçi teraz chciałby każdy klub z byłych republik radzieckich. Przed ogromną szansą staje drużyna mistrza Kazachstanu – Szachtior Karagandy. Tak, możecie się śmiać. Awans do Ligi Europy oznacza transzę od UEFA, którą szacuje się na 3 mln euro, czyli można podwoić, a nawet potroić klubowy budżet. W II rundzie eliminacji Ligi Mistrzów Kazachowie ograli BATE Borysów, czyli jak dotąd, etatowego uczestnika Ligi Mistrzów i Ligi Europy. Ktoś powie – co z tego, mieli zwykłego farta. W rzeczywistości ma się to nieco inaczej.
Trenerem Szachtiora jest pięćdziesięcioletni Viktor Kumykov – Rosjanin, który przez przeszło siedem lat pracował z młodzieżą w mniejszych kazachskich zespołach, zespół z Karagandy objął 2,5 roku temu. Strategia klubu opiera się na ściąganiu najzdolniejszych nie tylko z kraju, ale i z państw zbliżonych geograficznie i kulturowo jak Armenia czy Azerbejdżan. Henrikh Mchitarjan, Yura Movsisjan – maszyny do strzelania goli, piłkarze, którzy pokazali, że w tym rejonie świata też rodzą się piłkarskie talenty. Do Ligi Europy może awansować drużyna, która w lidze kazachskiej zajmuje dopiero trzecie miejsce, tracąc pięć punktów do FK Astany i aż 12 do FK Aktobe. Szachtior o trzecie miejsce walczy z Ordabasy Szymkent i dobrym znajomym Jagiellonii Białystok – Irtyszem Pawłodar. Wystarczy pokonać w III rundzie kwalifikacji Skenderbeu Korcze, by awansować do IV rundy i automatycznie zapewnić sobie awans do fazy grupowej Ligi Europy.
Europa może zawitać do stolicy Kazachstanu i nie mówimy tutaj o Ruchu Chorzów czy FC Koper, tylko o Valencii CF, Lazio… Gdyby nie awans do Ligi Europy drużyny Neftçi Baku, Inter Mediolan nigdy nie zagrałby w Azerbejdżanie, a i Azerom nigdy by nie przyszło grać na San Siro. Pierwszy mecz ze Skenderbeu Kazachowie rozegrają na nowoczesnym stadionie – Astana Arena – w stolicy kraju. Obiekt wybudowany 185 mln euro przez turecką firmę architektoniczną, oddany do użytku w 2009 roku. Takiego stadionu nie powstydziłby się żaden klub w Europie.
Kazachstan to kraj, który się rozwija i to żaden banał z mojej strony. Takie są fakty. Budżety rosną z roku na rok, futbol wspierają w coraz większym stopniu prywatni inwestorzy. Jedyny problem to małe zainteresowanie ze strony kibiców, ale to też zmienia się z każdym rokiem.
O awansie do Ligi Mistrzów nawet nie wspominam. Zwycięzca dwumeczu pomiędzy mistrzem Albanii i Kazachstanu w IV rundzie może trafić m.in. na APOEL albo Viktorię Pilzno. Wtedy rywal będzie nie do przeskoczenia. Chociaż… Warto mieć marzenia. W Borysowie coś o tym wiedzą.
KAMIL ROGÓLSKI