Stało się. Stało się to, czego wszyscy oczekiwali. Liga w końcu wkracza w decydującą fazę, po raz pierwszy w historii nie kończąc się po 30. kolejkach. Dziś wszystkie spotkania zostały rozegrane w tym samym czasie, dlatego zrezygnowaliśmy z tradycyjnych relacji i skupiliśmy się na pierwszym, skromnym podsumowaniu rundy zasadniczej.
Przed ostatnią kolejką najwięcej mówiło się rzecz jasna o tym, które drużyny wylądują w grupie mistrzowskiej, a które w grupie spadkowej. W grze wciąż były jeszcze zespoły Górnika, Lechii, Cracovii i Jagiellonii i wszyscy oczekiwaliśmy, że to właśnie tym drużynom będzie dziś zależeć najbardziej. Ekstraklasa szybko jednak sprowadziła nas na ziemię, bo po 45 minutach żadna z tych, hmm… „ekip” nie potrafiła strzelić gola. Niewiele zmieniło się po przerwie, bowiem tylko „Jaga” pokazała trochę ambicji i zdołała zremisować z Piastem. Porażki Górnika, Lechii i Cracovii sprawiły jednak, że w środkowej części tabeli zachowany został status quo. To znaczy – w górnej połówce zostają zabrzanie i gdańszczanie, zaś podopieczni Wojciecha Stawowego i Michała Probierza muszą zadowolić się walką o miejsca 9-10. Wąsy tego pierwszego z pewnością odetchnęły z ulgą.
Bez niespodzianek zakończyła się walka na szczycie tabeli. Legia, Lech i Ruch zgodnie zdemolowały swoich przeciwników, a swoje 20 trafienie w sezonie zanotował Marcin Robak, dzięki czemu Pogoń nie została w tyle. Sytuacja po podziale punktów wygląda więc tak, że mistrzowie Polski z pięcioma punktami przewagi nad Lechem zmierzają po obronę tytułu, „Kolejorz” ma 3 oczka przewagi nad Ruchem i 6 nad podopiecznymi Dariusza Wdowczyka. Naprawdę, musiałaby się zdarzyć kompletna katastrofa, by legioniści oddali pierwsze miejsce na finiszu sezonu. Tym bardziej, że pod wodzą Henninga Berga, poprawa, a raczej nabranie przez nich stylu, jest widoczne gołym okiem. Ale to już temat na osobny tekst.
Osobny akapit należy się drużynom Górnika i Wisły, które wiosną toczą zaciętą rywalizację o miano najgorszej drużyny Ekstraklasy. Na prowadzeniu wciąż utrzymują się niezawodni zabrzanie, którzy dziś dostali łomot od Lecha, choć biorąc pod uwagę, że po boisku jednocześnie biegali Jeż, Gwaze i Łuczak, to kibice ze Śląska wynik 0:3 przyjmują pewnie z zadowoleniem. Wisła natomiast zanotowała piątą porażkę w sześciu ostatnich meczach i dodatkowo straciła Piotra Brożka i Arkadiusza Głowackiego. Do bramki w dziewiątym spotkaniu wiosną nie trafił drugi z braci Brożków i Franciszek Smuda musi być wniebowzięty, że jego zespół pozostał w „bezpiecznej” strefie. Bo zarówno wiślacy, jak i zabrzanie w grupiee spadkowej mogliby mieć mnóstwo problemów z utrzymaniem.
Po podziale punktów tabela Ekstraklasy nieco nam się spłaszczyła. Cieszą się w Poznaniu i w Łodzi, martwią w Gliwicach i Wrocławiu, bo ciekawie wygląda sytuacja zwłaszcza w rejonach strefy spadkowej. Między piętnastym Zagłębiem a dziewiątą Cracovią jest dziś już tylko pięć oczek różnicy, co oznacza, że w teorii każda z ośmiu „dolnych” drużyn zagrożona jest spadkiem.
Nie pozostało nam nic innego, jak czekać na końcówkę maja i prawdziwy finał sezonu: Legia-Lech i… Zagłębie-Widzew. Emocje dopiero się zaczynają.
WIKTOR DYNDA
fot. Jagiellonia.net