Zdaniem Dariusza Dziekanowskiego, Atletico Madryt z miesiąca na miesiąc robi ogromne postępy i przed rewanżem z Chelsea jest bliżej awansu do finału Ligi Mistrzów. – Niezależnie od końcowych rozstrzygnięć w lidze hiszpańskiej i europejskich pucharach ciężko będzie jednak temu klubowi na dłużej utrzymać poziom Realu i Barcelony – nie ma złudzeń „Dziekan”, 63-krotny reprezentant Polski. Dodaje też, że Jose Mourinho ma problem i ma o czym myśleć przed dzisiejszym meczem…
Jak się panu podobało pierwsze spotkanie?
To był bardzo interesujący mecz. Oglądaliśmy starcie dwóch gladiatorów, którzy byli doskonale przygotowani pod względem taktycznym i fizycznym. Obie drużyny były niezwykle zdyscyplinowane, żadna nie chciała jednak przy tym rezygnować z pojawiających się szans.
Coś zaskoczyło pana w poczynaniu którejś z ekip?
Pozytywnie zaskoczyła mnie Chelsea. Po ostatnich wynikach – a zwłaszcza przegranej z Sunderlandem, czyli ostatnim zespołem w tabeli – myślałem, że w Madrycie padnie wynik korzystny dla Atletico. Drużyna z Estadio Vicente Calderon nie gra wprawdzie rewelacyjnie, jak Barcelona w szczytowym okresie, ale prezentuje się nadzwyczaj solidnie i skutecznie. Wszyscy jesteśmy chyba pod wrażeniem, że ktoś przerywa hegemonię Barcelony i Realu. Atletico pod wodzą Diego Simeone robi ogromne postępy.
Personalnie ktoś pana oczarował albo rozczarował w tym pierwszym półfinale?
Mówiąc szczerze, spodziewałem się, że lepiej zagra Diego Costa. Myślałem, że wykaże się większą skutecznością i strzeli gola w tym meczu. W żadnym wypadku nie wiązałbym jednak jego słabszego występu z pojawiającymi się coraz częściej pogłoskami o jego przenosinach do Chelsea. Na takim poziomie zawodnicy są już mentalnie przygotowani i odporni na różnego rodzaju spekulacje. Dla nich to normalne, że dużo jest szumu wokół ich nazwisk, że stanowią towar bardzo poszukiwany na rynku. ( TUTAJ czytaj o tym, gdzie zagra Diego Costa).
Czy w rewanżu obraz gry będzie podobny i znowu będziemy obserwować w akcji „autobus” z logo Chelsea?
Mimo wszystko, sądzę, że tym razem scenariusz boiskowych wydarzeń będzie nieco inny. Że Atletico będzie miało więcej możliwości do zdobycia bramki, bo Chelsea po świetnym w defensywie występie w Madrycie przed własną publicznością będzie musiało zagrać bardziej ofensywnie.
Według firmy bukmacherskiej Fortuna, minimalnie większe szanse na awans do finału ma Atletico. A pan jaki przewiduje wynik rewanżu na Stamford Bridge?
Przychylam się do tej opinii i również stawiam na Atletico. Wprawdzie Chelsea w minionym tygodniu zagrała znakomicie i wszyscy w tym zespole powtarzali, że osiągnięty w Madrycie wynik jest korzystny, ale moim zdaniem w środę Atletico wygra w Londynie 2:1. ( TUTAJ czytaj o wielkim Diego Simeone).
W pierwszym meczu, z różnych powodów, Chelsea straciła aż czterech podstawowych zawodników. Czyj brak będzie najbardziej odczuwalny w rewanżu?
Przede wszystkim Johna Terry’ego, który jest jednym z najlepszych obrońców świata i od kilku lat prezentuje równy, wysoki poziom. Brak Petra Cecha w bramce i Franka Lamparda w drugiej linii też będzie jednak bardzo dokuczliwy. Cała trójka od dawna stanowi kręgosłup „The Blues”. Jose Mourinho ma o czym myśleć, ale to jest facet, dla którego nie ma sytuacji bez wyjścia. Jestem przekonany, że znowu nas czymś pozytywnie zaskoczy. Tak jak to zwykle robi od wielu już lat.
Do rewanżu oba zespoły przystąpią po ciężkich bojach ligowych. Zmęczenie piłkarzy Chelsea i Atletico po meczach odpowiednio z Liverpoolem i Valencią może mieć wpływ na ich dyspozycję?
Na pewno tak. Kalendarz ligowy ułożył się akurat w ten sposób, ale pamiętajmy, że topowe zespoły marzą właśnie o podobnych sytuacjach. Oni czekają na tego typu wyzwania, które niesamowicie ich nakręcają. Nie ma tam raczej narzekania na układ gier, a raczej świadomość, że w krótkim czasie można bardzo wiele zyskać. To, o czym wielu śni się przez lata, oni dostają w tydzień. Trzeba pamiętać, że rozmawiamy o zawodnikach nieprzeciętnych, wyróżnionych możliwością gry w tak uznanych klubach. W obu ekipach kolejka do występów w pierwszym składzie jest długa i dla dotychczasowych dublerów również jest to wymarzona okazja do pokazania własnej wartości.
Kto będzie w środowy wieczór pod większą presją?
Chelsea – ze względu na trenera i będących w klubie zawodników. Ująłbym to następująco: Atletico robi nam wszystkim miłą niespodziankę własną postawą, a Chelsea może jedynie potwierdzić, że jest jednym z najlepszych klubów na świecie. Londyńczycy zaliczają się do tego wąskiego, elitarnego grona 6-8 europejskich zespołów, dla których każdy wynik poniżej wygrania Ligi Mistrzów oznacza porażkę. Nie bez znaczenia jest też fakt, że Atletico najprawdopodobniej sięgnie w tym sezonie mistrzostwo kraju, a Chelsea w przypadku odpadnięcia z Champions League może zakończyć sezon z pustymi rękoma.
Chwalimy Atletico, ale czy uda się tej drużynie dłużej utrzymać na topie? Czy też skończy się na odejściu latem kilku liderów i powrotem do stanu, gdy szczytem możliwości „Rojiblancos” będzie skuteczna walka o trzecie miejsce w La Liga – daleko za plecami Realu i Barcelony?
Myślę, że czeka nas powtórka z czasów, kiedy Atletico rywalizowało z Sevillą, Valencią i kilkoma innymi ekipami o trzecie miejsce w lidze hiszpańskiej. Ciężko będzie madrytczykom zostać na szczycie, szczególnie jeśli w Barcelonie i Realu dojdzie do kadrowego trzęsienia ziemi. A na takowe się zanosi zwłaszcza na Camp Nou, bo coraz mniej prawdopodobne jest, aby „blau-grana” wywalczyła tytuł mistrzowski i „uratowała” ten sezon.
Po tym, co widzieliśmy w obu pierwszych półfinałach, zwycięzca którego dwumeczu ma większe szanse na końcowy triumf w rozgrywkach?
Raczej skłaniałbym się ku parze, w której Real rywalizuje z Bayernem. Po prostu piłkarski potencjał tych zespołów jest, mimo wszystko, aktualnie większy…