Przychodząc do Realu Madryt, miał do wykonania jedną misję: zastąpić godnie Ikera Casillasa, dopóki ten nie wyleczy kontuzji. I zamiast wybrzydzać nad rolą awaryjnego golkipera, Diego Lopez pokornie robił swoje i sprawił, że kibice Królewskich przestali nerwowo odliczać dni do końca rekonwalescencji kapitana. Od stycznia do początku kwietnia Lopez rozegrał co najmniej kilka znakomitych występów, które na długo zapadną w pamięci widzów. Zachwyty nad jego postawą są tak donośne, że nie brak głosów, iż dalej powinien być podstawowym bramkarzem Realu, mimo że do pełni zdrowia wraca właśnie Casillas. Co ciekawe, orędownikiem takiego rozwiązania jest sam Jose Mourinho.
***
Przez te cztery miesiące przydarzył mu się tak naprawdę tylko jeden błąd, w dodatku nie decydujący o wyniku w wygranym 2-1 ligowym meczu przeciwko Deportivo La Coruna. Poza tą jedną wpadką, kiedy niefortunnie wpuścił piłkę frunącą przy bliższym słupku, bronił bez zarzutu, a niejednokrotnie stawał się głównym bohaterem ekipy ze stolicy Hiszpanii. Tak jak we wczorajszym meczu przeciwko Galatasaray, kiedy spisał się kapitalnie przy strzałach Emannuela Eboue, Selcuka Inana czy Didiera Drogby. Albo tak jak w styczniowo-lutowych starciach z Barceloną w ramach Copa del Rey, które były dla niego debiutem po powrocie do Realu. Diego Lopezowi trzeba oddać, że przez miniony okres zdążył udowodnić malkontentom, że choć nie ma głośnego nazwiska, to swój fach zna.
Największy popis dał jednak w rewanżowym starciu 1/8 Ligi Mistrzów przeciwko Manchesterowi United. Bronił wtedy jak w transie, i gdy było już po wszystkim, a Real pokonał angielskiego rywala na Old Trafford, Mourinho rzekł: – Diego Lopez był najlepszym piłkarzem w moim zespole.
Wtórował mu nawet sir Alex Ferguson: – Casillas nie obroniłby strzałów, które wybronił Lopez. Powstrzymał Danny’ego Welbecka w pierwszej połowie, rzucił się pod nogi Robina van Persiego, wyszedł i trzepnął Nemanję Vidicia w głowę… Casillas nie jest takim typem bramkarza, dlatego uważam, że Diego Lopez. Wolałbym, żeby zagrał z nami Casillas – mówił rozżalony szkocki menedżer, który przed kilkoma laty chciał sciągnąć Lopeza do United, kiedy ten bronił w Villareal.
Nic dziwnego, że temat bramkarzy w Realu Madryt został poruszony przez jednego z dziennikarzy na wtorkowej konferencji prasowej. Jeden z żurnalistów zauważył, że Real w każdym z siedmiu ostatnich meczów tracił gole, a tak niekorzystna passa zdarzyła się Królewskim po raz ostatni 50 lat temu. Miało to postawić pod znakiem zapytania jakość „awaryjnego bramkarza”. Mourinho był jednak przygotowany na takie pytania: – To wina całego zespołu, a nie Diego Lopeza. I od razu zaznaczam: póki co podstawowym bramkarzem jest Diego. Żaden piłkarz nie będzie miał miejsca w zespole tylko za zasługi. Iker trenuje dobrze, ale musi poczekać na swoją szansę – oznajmił Portugalczyk, jednocześnie zarzucając pytającemu dziennikarzowi, że jest tendencyjny i pewnie przyjaźni się z Casillasem.
Przypomnijmy, że Casillas wypadł ze składu po styczniowym meczu z Valencią, w którym złamał rękę. W ostatnich dniach wrócił wprawdzie do treningów, ale nawet nie został powołany na sobotni mecz do Saragossy, podobnie zabrakło go wczoraj w kadrze zespołu na mecz w Lidze Mistrzów. Gdy zapytano o stan Casillasa, Aitor Karanka, czyli asystent Mourinho, odparł: – Nie będzie grał, dopóki nie będzie gotowy w 100%. W przypadku bramkarza – specificznej pozycji – jest to szczególnie ważne – przekonuje drugi trener Królewskich. A główny przełożony od razu przy tej okazji zapowiedział, że powoła Casillasa na następny mecz w lidze hiszpańskiej, ale do Turcji na rewanżowy mecz ¼ LM, raczej go nie zabierze.
W hiszpańskich mediach trwa dyskusja, co powinien zrobić Mourinho. On jednak jest świadomy jednego – Diego Lopez jest w tej chwili w lepszej formie niż Iker Casillas, a skoro tak, to nie warto psuć harmonii jaka obecnie panuje w zespole. Przywrócenie Casillasa w tej chwili do składu byłoby sygnałem, że nie liczy się forma zawodnika, tylko jego zasługi. A jak powszechnie wiadomo, portugalski szkoleniowiec nie lubi świętych krów. Diego Lopez nie dał żadnych powodów by zdjąć go z boiska. I dopóki nie da, dopóty Casillas będzie musiał czekać na swoją szansę.
MICHAŁ MITRUT