Czy właśnie tej reformy potrzebowała TME?

3e337f6b26319796ffe0acecc95ad508

Od przyszłego sezonu będziemy oglądać już inną T-Mobile Ekstraklasę. Dzisiaj media obiegła wieść, że Rada Nadzorcza Ekstraklasy SA przegłosowała projekt reformy rozgrywek, który ma podnieść poziom atrakcyjności naszej ukochanej ligi.

Na czym to ma polegać? Informowaliśmy o tym już w „Popołudniowej Kawie” , lecz jeśli ktoś przypadkiem na nią nie trafił, powtórzymy to jeszcze raz.

Krótko: sezon będzie dzielony na dwie części, trochę jak w koszykówce czy siatkówce, tyle że bez play-offów. Faza zasadnicza ma trwać 30 spotkań, po czym zespoły będą dzielone na dwie grupy (mistrzowską oraz spadkową), a z ich dorobku punktowego odejmiemy połowę (zaokrąglając w górę). Wówczas rozpocznie się druga faza, w której każdy z zespołów rozegra dodatkowych siedem meczów. Ot, cała reforma.

Dobra, zmiany są potrzebne, bo jest źle, a jak jest źle, to trzeba spróbować coś zmienić, żeby było lepiej. Tylko czy TME potrzebowała akurat takiej reformy, tego typu lifftingu, czy ta reanimacja ma szansę przynieść ratunek?

Zacznijmy od plusów nowego systemu. Po pierwsze, więcej meczów. Jeśli więcej grania, to i liga będzie dłuższa. Rozgrywki mają ruszać mniej więcej 13/14 lipca i trwać aż do połowy grudnia. Następnie runda wiosenna ma startować w trzecim tygodniu lutego, a finisz zaplanowano na początek czerwca. Dzięki temu nasi szanowni kopacze będą grać przez niemal dziesięć miesięcy w roku, więc – zakładając optymistyczny scenariusz – ich organizmy wskoczą na wyższy poziom wytrenowania. Jak będzie, to się dopiero okaże, bo akurat w TME logika rzadko rządzi.

Skoro więcej spotkań, to i więcej hasju od sponsorów, telewizji i kibiców. Tego raczej nie trzeba tłumaczyć – piłka nożna niczym niewdzięczne, rozkapryszone dziecko zawsze chce więcej, toteż pieniędzy nigdy za wiele.

Ponadto, dzięki wcześniejszej inauguracji, polskie kluby stracą wątpliwy argument „oni już zaczęli ligę”, którym nie raz, nie dwa próbowali przysłonić własne niedołęstwo na europejskiej arenie. Teraz okaże się, czy naprawdę te dwie/trzy kolejki podziałają na nich zbawiennie i w końcu uda się większości przebrnąć przez pierwsze fazy europucharów.

Po drugie, dzięki dzieleniu punktów na pół TME będzie ciekawsza. Owszem, działa to na korzyść słabszych drużyn i teoretycznie może spowodować, że ligą będzie rządził przypadek. Tylko czy – z całym szacunkiem – Śląsk Wrocław bądź Zagłębie Lubin nie sprawiały/ją wrażenia czempionów z papieru, tylko przez pomyłkę umieszczonych na najwyższym stopniu podium?

Idąc dalej, można powiedzieć, że tytuł, pucharowicze i spadkowicze będą wyłonieni w sposób najbardziej ze sprawiedliwych, bo spośród własnego grona. Już nie będzie można ględzić, że mistrzostwo zdobywa się wygrywając z zespołami z dołu tabeli, ponieważ o końcowym układzie tabeli zadecydują tzw. „hity”. Jeśli ktoś skrupulatnie gromił tylko niziny, a dostawał manto od gór, już nie okopie się na wysokiej lokacie. Chcesz być liderem? Pokonaj prawdziwych pretendentów. Liczysz na utrzymanie? Wygraj z równymi sobie, a jeśli nie potrafisz, nie miej do nikogo pretensji.

Poza tym, podział oczek zapobiegnie sytuacji choćby z trwającego właśnie sezonu, kiedy Podbeskidzie i Bełchatów po pierwszej rundzie zostały tak daleko w tyle, że nawet nie wiedziały kogo mają ewentualnie gonić. Wówczas pół ligi nie powie „dobra, my już się utrzymaliśmy”, bo np. dwanaście punktów przewagi nad strefą spadkową po fazie zasadniczej oznacza, że tak naprawdę ma się tylko sześć punktów więcej niż zagrożony nieszczęśnik.

Minusy? W zasadzie trudno je znaleźć, chyba że na siłę. Nowemu dziecku Ekstraklasy SA trzeba dać szansę, bo poprzednie jednoznacznie zmierzało do upadku. Czy teraz będzie inaczej? Zobaczymy. Jednak przynajmniej podjęto próby wyciągnięcia tonącej łajby na powierzchnię, a bliżej dna już nie sposób się zbliżyć.

fot. M.Kostrzewa – legia.com

MATEUSZ JANIAK

Pin It

  • Yankes

    Już kiedyś była podobna formuła ekstraklasy, która kompletnie niewypaliła i po roku czy dwóch (już nie pamiętam) została przywrócona stara formuła, która moim zdaniem jest lepsza. Jeżeli chcą więcej meczy niech zwiększą ilość drużyn w naszej tak zwanej ekstraklasie

  • Pingback: Echa reformy i zmiana selekcjonera | Pod Pressingiem