Czy będzie kolejny powrót Sagana?

Niewielu jest w polskiej ekstraklasie piłkarzy, których historia była tak pełna zakrętów i wyjść na prostą. Nastolatkowi, który był o krok od wielkiego transferu, karierę na kilka długich miesięcy przerwała miłość do szybkich maszyn. Mimo tego podniósł się i dzięki ciężkiej pracy i niezłomnemu charakterowi wycisnął ze swojej przygody z piłką absolutne maksimum. Po kilkunastu latach od wypadku motocyklowego zmaga się – na szczęście z o wiele mniej poważnym – urazem. Zerwanie więzadła pobocznego w kolanie dla 35-letniego napastnika może równać się nawet z zakończeniem zawodowego uprawiania sportu. Z drugiej strony podobnie mówiło się jesienią ubiegłego roku, gdy u „Sagana” wykryto problemy z sercem. Doświadczony napastnik wrócił jednak na boisko i nadal strzelał gole. Mamy nadzieje, że teraz historia się powtórzy.

***

Miłość, która rani

Była wiosna 1998 roku. Świat nie mógł się spodziewać, że za kilka miesięcy Francuzi gładko pokonają Brazylijczyków w finale mundialu, a Polacy zastanawiali się czy ŁKS Łódź zdobędzie drugie po 40 latach mistrzostwo Polski. Niespełna 20-letni wówczas Saganowski jechał swoją Hondą w pełni wykorzystując jej moc. Niespodziewanie wjechał w niego równie rozpędzony samochód. Do tragedii zabrakła naprawdę niewiele. Na szczęście z tego zdarzenia Saganowski wyszedł „zaledwie” z kilkoma skomplikowanymi złamaniami. Operacja, później żmudna, wyczerpująca rehabilitacja – rok wyjęty z życia. A miało być tak pięknie…

Debiut w kadrze w wieku 17 lat, wyjazd za Zachód, powrót po nieudanej przygodzie do Polski i ponownie dobra gra w barwach ŁKS-u. W ostatnim meczu przed wypadkiem „Sagana” obserwował sam Ottmar Hitzfeld, wówczas opiekun Borussii Dortmund – aktualnego zdobywcy Champions League. Legendarny trener był ponoć zachwycony umiejętnościami młodego Polaka i jak twierdzi ówczesny prezes łódzkiej drużyny − Antoni Ptak – kontrakt był na stole. Do transferu oczywiście nie doszło.

Dzięki rehabilitacji, młodemu wiekowi i ogromnemu wsparciu żony, „Sagan” powrócił do zawodowej piłki, ale jego kariera toczyła się różnie – raz na wozie, raz pod wozem. Był Płock, Był Wodzisław, w końcu Legia Warszawa i powtórny wyjazd za granicę. Po latach spędzonych w Portugalii, Francji, Anglii, Danii i Grecji nasz bohater powrócił do miejsca, z którego wyruszał – do Łodzi. W klubie nie działo się dobrze ani organizacyjnie, ani sportowo, w skutek czego ełkaesiacy z hukiem spadli z ekstraklasy

Serce nie sługa

Saganowski trafił ponownie do Legii, gdzie przeżywał drugą, a może i nawet trzecią młodość. Dobra gra niezwykle doświadczonego snajpera została dostrzeżona przez opiekuna kadry Waldemara Fornalika. Selekcjoner powołał „Sagana” na eliminacyjne mecze z Czarnogórą i Mołdawią. Zagrał co prawda tylko epizod w Podgoricy, ale i tak była to dla niego ogromna satysfakcja. Wszystko bardzo dobrze się toczyło, i właśnie wtedy przyszły szokujące wiadomości na temat serca 34-latka. Podczas rutynowych badań stwierdzono u niego zaburzenia pracy serca. Wszyscy pamiętamy historie Marca Viviana-Foe, Miklosa Fehera, Antonio Puerty czy Francisa Muamby, z których tylko ta ostatnia zakończyła się happy endem. Nie wyglądało to zbyt optymistycznie. Na szczęście skończyło się tylko na strachu i straconej rundzie jesiennej sezonu 2012/2013. Saganowski powrócił do formy i na zakończenie sezonu mógł świętować z drużyną zdobycie podwójnej korny.

Ostatni zakręt?

Niby „nic dwa razy się nie zdarza”, ale z drugiej strony „historia lubi się powtarzać”. Jak twierdzi sam Saganowski – jesień jest dla niego pechowa. Rzeczywiście. Drugi sezon z rzędu nie będzie mógł dokończyć pierwszej części sezonu. Tym razem powodem jest zerwanie więzadła w kolanie. Brzemienne w skutkach okazało się stracie z Jakubem Tosikiem z końcówki spotkania z Jagiellonią w Białymstoku. Na początku lekarze mieli nadzieje, że nie jest to aż tak poważny uraz. Późniejsze badania niestety nie potwierdziły tych przypuszczeń. Diagnoza: zerwane więzadła poboczne w kolanie i pół roku gry przerwy w grze w piłkę.

Czy Marek Saganowski ma w sobie jeszcze tyle siły, że zdoła wrócić na boisko, odbudować formę i pomóc Legii w obronie mistrzostwa i Pucharu Polski? Patrzą na jego historię można mieć nadzieje, że jeszcze zobaczymy skutecznego „Sagana” na polskich boiskach. Z drugiej jednak strony czy 35-letni, wyeksploatowany organizm zdoła się zregenerować do poziomu umożliwiającego rywalizację na najwyższym, ekstraklasowym poziomie? Tego dowiemy się dopiero za kilka miesięcy.

Z całego serca życzymy „Saganowi” powrotu do formy i strzelenia setnej bramki w polskiej lidzie.

Fot. Legionisci.com

JAKUB KOWALEWSKI

Pin It